Liverpool nie przestaje szaleć na rynku transferowym i właśnie szarpnął się na Christiana Benteke z Aston Villi, na którego wyłożył 32,5 miliona funtów. Kiedy przed czterema laty sprowadzano Andy’ego Carrolla – który okazał się tragicznym niewypałem – zapłacono 35 milionów, jednak wtedy funt był zdecydowanie tańszy. Dziś za kasę wydaną na Benteke można zdecydowanie więcej zdziałać na europejskim rynku, bo po przeliczeniu na euro otrzymamy kwotę 46,5 miliona. Angielski wielkolud był więc o przeszło pięć milionów tańszy.
46,5 miliona euro oznacza najwyższy transfer w historii Liverpoolu i 21. najwyższy transfer na świecie. Jego bohaterem nie został jednak piłkarz z pierwszych stron gazet, a prawie 25-letni Belg z siedemnastej drużyny Premiership. Z ciekawości spojrzeliśmy, od jakich środkowych napastników Benteke okazał się droższy – Ronaldo, Christian Vieri, Sergio Aguero, Andrij Szewczenko… Wiadomo, że wartość pieniądza zmieniała się na przestrzeni lat, ale w takim towarzystwie najnowszy nabytek Liverpoolu może czuć się, jak… no jak, nie przymierzając, Sławomir Wojciechowski w szatni Bayernu Monachium.
Belga rzecz jasna nie skreślamy, ale rzut oka na jego statystyki budzi pewne wątpliwości. W poprzednim sezonie zaliczył 29 spotkań i 13 goli, a jeszcze wcześniej 26 gier i 10 trafień. W dodatku w międzyczasie przytrafiła mu się kontuzja ścięgna Achillesa, która wykluczyła go na bite siedem miesięcy. Jasne, wielkiej tragedii nie ma, ale trudno tu dostrzec racjonalne przesłanki, by wykładać taką górę forsy.
Benteke dysponuje potworną siłą i perfekcyjnie sprawdza się w fizycznej walce. Dobrze się zastawia, potrafi przepchnąć obrońcę i dojść do pozycji strzeleckiej w tłumie. To typowy egzekutor, który wykańcza akcje kolegów. Sam za wiele nie wykreuje, a w kluczowych momentach raczej nie dostrzega partnerów, co nie zmienia faktu, że może się sprawdzić w roli ostatniego ogniwa w dobrze naoliwionej maszynie. Pytanie tylko, czy po tylu zmianach kadrowych takim zespołem okaże się Liverpool.
Wydaje się, że „The Reds” mogą tu równie dużo zyskać, co i stracić. Być może Benteke szybko wkomponuje się w zespół i będzie seryjnie ładował gole, więc wszyscy szybko zapomną o poniesionych kosztach. Jeżeli jednak z jakichś powodów Belg sobie nie poradzi, Liverpool stanie się synonimem futbolowego frajerstwa. Już teraz taki duet na szczycie listy transferowych rekordów wygląda mało poważnie. No bo Benteke i Carroll bardziej pasują do największych zakupów Wigan czy innego Stoke, niż do jednego z najbardziej utytułowanych klubów na świecie.