Ubiegłoroczny spadek Lechii Gdańsk był lekkim szokiem dla świata polskiej piłki. To nie jest tak, że gdańszczanie nie pracowali ciężko na swoją relegację, od kilku sezonów regularnie schodząc w tabeli coraz niżej. Po prostu, tak zwyczajnie – upadek znanej marki zawsze musi budzić zainteresowanie. Teraz na Pomorzu na nowo pojawiła się nadzieja. O niej opowiedział dla TVP Sport Dominik Piła, pomocnik trzeciej ekipy 1. Ligi
O tym, że w Gdańsku działo się źle, wiedzieliśmy od dawna. Ale spadek? Lechia Gdańsk to nie była byle marka, bywały przecież, wcale nie tak dawno, momenty, gdy mogła o sobie mówić jak o potencjalnej czwartej sile ligi. Nagle piłkarze tacy jak Dominik Piła musieli poradzić sobie w zupełnie innych warunkach. Przed sezonem panował na wybrzeżu niesamowity bałagan – odwoływano sparingi, brakowało zawodników, a klub miał problemy z wypłacaniem pensji.
– To był najtrudniejszy okres, od kiedy profesjonalnie gram w piłkę. Nie spotkałem się dotychczas z czymś takim. Starałem się skupić wyłącznie na pracy, ale było to niemożliwe. Zastanawiałem się nad przyszłością, nad tym, co będzie z klubem. Żyłem tylko z dnia na dzień, bo nie było pewności, co wydarzy się w niedalekiej przyszłości – mówi Piła – ale później zaczęły dziać się pozytywne rzeczy. Po przyjściu trenera Szymona Grabowskiego pojawił się nowy właściciel, zaczęli dochodzić do nas kolejni zawodnicy. Wtedy dostrzegłem światełko w tunelu. Cieszę się z tego, że nie podejmowałem żadnych nerwowych ruchów i zostałem w Gdańsku. To była dobra decyzja.
Przyjście nowego właściciela faktycznie stanowiło nowe otwarcie dla Lechii. Na tę chwilę radzi sobie w lidze świetnie, zajmując doskonałe, trzecie miejsce. A to z ich perspektywy oznacza udział w barażach o awans do Ekstraklasy.
Przypomnijmy tylko, że na początku rozgrywek w kadrze na mecz z Chrobrym Głogów zmieszczono przecież tylko jednego obrońcę.
22-latek widzi tu przede wszystkim jednego, głównego architekta sukcesu: – To właśnie była nasza siła. W drużynę nie wierzył nikt oprócz nas. Byliśmy zdani na siebie i pokazaliśmy charakter. Przetrwaliśmy ten krytyczny moment, a z czasem zaczęły pojawiać się nowe twarze. Bardzo duża jest też zasługa trenera Szymona Grabowskiego i jego sztabu. Na początku odnosiłem wrażenie, że trener sam jest zdziwiony tym, co dzieje się w klubie. Ciągle utrzymywał w nas jednak wiarę w to, że sytuacja się poprawi. Tak też się stało.
Dziś Lechia Gdańsk pokonała innego zeszłorocznego spadkowicza, Wisłę Płock. Kontynuuje tym samym marsz po Ekstraklasę i wszystko wskazuje na to, że ten zakończyć się może już po tegorocznych meczach barażowych.
Więcej o Ekstraklasie:
- Największy sztab, topowy poziom. Kulisy pracy trenerów Rakowa Częstochowa [REPORTAŻ]
- Marek Dziuba: Powiedziałem Bońkowi, że mu przypier…. Marek Dziuba, były trener ŁKS-u i Widzewa, przed derbami Łodzi
- Trela: Dobry trener umie czekać. Dlaczego Papszun nie musi się śpieszyć z powrotem na ławkę
Fot. Newspix