Reklama

Spektakularny pościg Realu. Bellingham znów ratuje Królewskich

Piotr Rzepecki

Autor:Piotr Rzepecki

21 stycznia 2024, 18:54 • 4 min czytania 18 komentarzy

Piękne bramki, wielkie emocje, beznadziejne sędziowanie i magiczny Bellingham, czyli typowy mecz Realu Madryt. Kibice “Królewskich” liczyli na spokojny mecz z najsłabszą ekipą w lidze. Przed meczem pytali: “to, ile dziś?”. Po spotkaniu powiedzą – dobrze, że mamy tego Bellinghama. Bez niego nie byłoby wygranej. Nie byłoby pięknej remontady.

Spektakularny pościg Realu. Bellingham znów ratuje Królewskich

Real Madryt potrzebuje kilku wzmocnień z przodu. Real Madryt potrzebuje innego bramkarza. Kibice Realu z kolei potrzebowali spokojnej niedzieli.

Almeria dziś jednak miała inne plany. Napędziła strachu, dotknęła gwiazd. Ale do domu wróci z niczym. Będą tylko wspomnienia. Punkty zostały na Bernabeu.

Real Madryt – Almeria 3:2. Remontada, Jude Bellingham i “Królewscy” odjeżdżają stawce

Z pewnością Carlo Ancelotti poświęci dodatkowe kilka godzin dla całego bloku obronnego, bo to, co zrobili defensorzy (czy właściwie nie zrobili) w pierwszych sekundach meczu zakrawa o skandal. Gol na 0:1 to była kanonada błędów “Królewskich”. Zaczęło się od niecelnego podania Nacho. Kapitan Realu podawał do Ferlanda Mendy’ego, ale Francuz nie skrócił dystansu, czekał na podanie prostopadłe. Piłka została przejęta, odpowiednio zagrana w pole karne gospodarzy. Po drodze poślizgnął się Toni Kroos, zaspał Antonio Rudiger, a skrzydłowy gości, Largie Ramazani, posłał piłkę do siatki.

Powinien to obronić Kepa Arrizabalaga, ale 29-latek po raz kolejny udowodnił, że do czołówki bramkarzy w Europie nie należy, nie należał i w zasadzie to tylko Carlo Ancelotti wie, dlaczego Hiszpan regularnie broni dostępu do bramki Realu.

Reklama

Real w pierwszej połowie był słaby. Gospodarze nie mieli pomysłu na grę do przodu, byli wolni, ślamazarni. Próbował urwać się Vinicius Jr. Brazylijczyk w swoim stylu szukał wolnego miejsca, próbował łamać do środka, chciał mijać rywali, ale był we wszystkim osamotniony.

Wolno rozkręcał się Bellingham. W pierwszej części Anglik był pod grą, szukał kolegów, ale prezentował poziom co najwyżej solidny. Na wyższe obroty wszedł w drugiej połowie.

Zanim jednak sędzia zaprosił piłkarzy do szatni, padła druga bramka dla gości. Oczywiście – kolejny błąd piłkarzy Realu, znów zawinił Nacho. Zagrał pod nogi Edgara Gonzaleza i 26-latek popisał się przepięknym trafieniem. Ten gol pewnie znalazłby się na “jedynkach” wszystkich jutrzejszych hiszpańskich tytułów, gdyby nie druga połowa. Gdyby mecz trwał 45 minut, to powiedzielibyśmy, że strzał życia defensywnego pomocnika Almerii dobił Real i zapewnił Almerii historyczną wygraną z Madrycie.

Niestety – dla gości – druga połowa całkowicie zmienia optykę meczu.

Reklama

I oczywiście – błędów defensywy Realu nie wymażemy gumką, Nacho grał beznadziejnie (na drugą połowę nie wybiegł), Kepa grał… jak zwykle, po prostu nie miał wielu okazji do interwencji. To, co jednak robili podopieczni Ancelottiego z przodu, to prawdziwa poezja.

Kontaktowe trafienie dał Jude Bellingham z rzutu karnego. Anglik tym samym zakończył passę pięciu meczów bez bramki.

Na 2:2 z kolei strzelił Vinicius Junior, którego wypatrzył w polu karnym Aurelien Tchouameni. Bramka była sprawdzana przez system VAR, bo wydawało się, że piłka została zagrana ręką. Ostatecznie sędzia wskazał na środek boiska.

Wcześniej zresztą też arbiter biegł do monitora. Chodziło o bramkę na 3:1 dla Almerii, a właściwie o faul w środku pola, przyjezdni wyszli z kontrą i trafili po raz trzeci. Do sytuacji jednak sędzia wrócił – powtórki pokazały ewidentnie, jak Dion Lopy uderza w twarz Jude’a Bellinghama. Nawet jak na hiszpańskie standardy, nie można było tego puścić.

Jak z kolei opisać bramkę na 3:2 dla Realu? Powiemy tak – to był typowy gol “Królewskich” w tym sezonie. Akcja wyreżyserowana przez Bellinghama, który rozprowadził piłkę na drugą stronę, pobiegł w pole karne, dograł pod nogi Daniego Carvajala, a prawy defensor dał swojej ekipie komplet punktów.

Nie byłoby tego wszystkiego jednak bez byłego pomocnika BVB. Strzelił gola, reżyserował grę, instruował kolegów, asystował przy ostatniej bramce.

Piłkarz, bez którego nie ma obecnego Realu Madryt.

Bez wątpienia Bellingham jest dziś najważniejszym piłkarzem “Królewskich”, kimś takim jakim był lata temu Karim Benzema czy Cristiano Ronaldo.

Real Madryt – Almeria 3:2 (0:2)

Bellingham 57′, Vinicius Jr 67′, Carvajal 90+9′ – Ramazani 1′, Gonzalez 43′.

WIĘCEJ O LIDZE HISZPAŃSKIEJ:

Fot. Newspix

Urodził się dzień po Kylianie Mbappe. W futbolu zakochał się od czasów polskiego trio w Borussi Dortmund. Sezon 2012/13 to najlepsze rozgrywki ever, przynajmniej od kiedy świadomie śledzi piłkarskie wydarzenia. Zabawy z kotem Maurycym, Ekstraklasa, powieści Stephena Kinga.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

18 komentarzy

Loading...