Jeszcze jakieś półtora roku temu zastanawialiśmy się, jak upchać w kadrze wszystkich napastników, którzy są w formie. Dziś w swojej dyspozycji jest w zasadzie tylko jeden – Karol Świderski, snajper Charlotte FC, będący w przededniu transferu do Europy (oby się udało!). Reszta? W kryzysie. Lewy gaśnie. Milik mało gra. Buksa stracił wiosnę. Piątek stracił skuteczność. Kownacki nie podbija Bundesligi. Młodzi nie naciskają. Mamy tak duży problem z napastnikami, że w czołowej dziesiątce znalazł się nawet reprezentant pierwszej ligi.
Zdajemy sobie sprawę z tego, że prawie w każdym odcinku tegorocznego rankingu uprawiamy typowo polskie narzekactwo, ale nic nie poradzimy na to, że nasza piłka znajduje się w takim miejscu, a nie innym. Weźmy na przykład Roberta Lewandowskiego – wygrywa nasze tegoroczne zestawienie, bo wygrać musi. Przyznajemy mu klasę „A”, bo jaką inną? Ale to wcale nie oznacza, że za kapitanem reprezentacji udane dwanaście miesięcy. Wręcz przeciwnie. Tak złego roku Lewandowski nie miał jeszcze ani razu, od kiedy definiujemy go jako wielkiego piłkarza.
Sprawdź pozostałe części rankingu 2023:
- Czy hierarchia Probierza ma sens? [BRAMKARZE]
- Lej po bombie [STOPERZY]
- Tęskniąc za Piszczkiem [PRAWI OBROŃCY I WAHADŁOWI]
- Nadzieja w Zalewskim [LEWI OBROŃCY I WAHADŁOWI]
- Przeciętniactwo [ŚRODKOWI POMOCNICY]
- Dominator Zieliński, znakomity Szymański [OFENSYWNI POMOCNICY]
- Polska już nimi nie stoi [SKRZYDŁOWI]
Najlepsi polscy napastnicy 2023 – ranking
Zastanawialiśmy się więc, czy w tym świetle nie pokusić się może nawet o klasę „B” dla 35-letniego napastnika. Nie popełniliśmy tego zamachu na polskość ze względu na twarde fakty, które wciąż trzymają „Lewego” na innym biegunie od reszty rodzimych snajperów. Regularnie gra w FC Barcelonie. Sięgnął po mistrzostwo Hiszpanii i tytuł króla strzelców La Liga. Strzelił 28 bramek, a do tej liczby nikt inny się nawet nie zbliżył.
Niemniej: jego kryzys jest ewidentny. Bo te 28 bramek to, jak na standardy Lewandowskiego, żaden wielki wyczyn. Polak coraz częściej przypomina w Barcelonie ciało obce. Brakuje mu radości. Wygląda na sfrustrowanego i naburmuszonego. Piłka przeszkadza mu w grze. Zaryzykujemy tezę, że to ostatni rok napastnika Barcelony z klasą „A”. W kadrze też wielkiej hecy nie było – niby strzelił więcej goli niż ktokolwiek inny (cztery), ale nie uchronił biało-czerwonych od narodowej klęski. Głośniej niż o jego golach było o mocnym i przestrzelonym wywiadzie.
Kolejne zawody? Arkadiusz Milik strzelił Mołdawii (wiadomo, jeden gol w roku musi być!), wywalczył karnego z Wyspami Owczymi, ale w reprezentacji doszedł do ściany. Wcześniej selekcjonerzy nie wyobrażali sobie bez niego zgrupowania. Dostawał powołania z automatu, minuty na boisku także. Przecież wiecznie nie może zawodzić. Ta passa musi się skończyć. Zbyt dobrym jest zawodnikiem.
A może właśnie nie musi? Michał Probierz uznał, że koniec z promowaniem piłkarza, który dowozi poziom jedynie w klubie, a w kadrze wygląda jak karykatura samego siebie z memów pamiętających Euro 2016. To o tyle zasadna postawa, że nawet w klubie Milik przestał brylować. Niby latem wykupił go Juventus, co samo w sobie jest nobilitacją, ale trudno powiedzieć, by „Stara Dama” była z tego dealu zadowolona. Polak strzelił na przestrzeni roku tylko pięć bramek. Ostatnio dostaje głównie ogony. „La Gazzetta dello Sport” pocisnęła go ostatnio, że nie wykorzystuje szans, jakie daje mu Massimiliano Allegri. I trudno się nie zgodzić. Polak nie pojawił się na murawie w jednym spotkaniu Juventusu w tym sezonie (akurat z powodu kontuzji).
Adam Buksa? Jak tylko przeszedł do MLS, powtarzał, że to właśnie będzie jego droga do upragnionych lig TOP 5. Gdy w końcu trafił do jednej z nich, do mocnego Lens, stracił sezon z powodu urazu. Ogromny pech. Wiosną Buksa dochodził do siebie, jesienią odżył z formą w Antalyasporze i znów musimy czekać, aż trafi na włoskie, francuskie czy niemieckie boiska.
Krzysztof Piątek? Absurdalny początek w Basaksehir. Nie strzelił żadnego gola od sierpnia aż do listopada, a przecież wychodził w pierwszym składzie tureckiego zespołu. Żeby nim wstrząsnąć, trener zmienił go raz nawet w 31. minucie meczu. Poskutkowało, ale nie od razu. Od kiedy „El Pistolero” się przełamał na początku listopada, trafił do siatki już sześć razy. Wiosną miał tylko jedno trafienie w barwach Salernitany. Ligi z topowej piątki mu definitywnie podziękowały.
Gdzieś pomiędzy nimi wszystkimi jest sklasyfikowany na drugim miejscu Karol Świderski (klasa „C”), o którym śmiało można powiedzieć, że idzie mu tak, jak powinno. Ma w 2023 roku siedemnaście goli i dziesięć asyst. To porządny bilans. W kadrze utrzymał status drugiego napastnika. Jest postrzegany jako jeden z nielicznych piłkarzy, którzy mogą dawać nam radość częściej niż raz na rok. Deklaruje, że zrobi wszystko, żeby wrócić do Europy. I trochę na to czekamy. Fajnie byłoby zobaczyć Świderskiego w topowych ligach.
Najlepsi polscy napastnicy 2023 – na kogo warto zwrócić uwagę?
Naszą prawdziwą słabość wśród dziewiątek widać jednak dopiero dalej. Bo to, że czterech z pięciu naszych podstawowych napastników przeżywało/przeżywa na przestrzeni tego roku gorsze chwile, w teorii powinno otworzyć drogę dla młodego pokolenia, które naciska. Tylko że go nie ma. Piątek nie jest już powoływany, ale na kadrę nie jeździ nikt w jego miejsce. Z Milikiem było podobnie. Bo i w zasadzie nie ma kogo powoływać.
Wiosną na kadrę zasługiwał Dawid Kownacki, ale Fernando Santos był do niego uprzedzony. Jego cały tegoroczny dorobek (dziewięć bramek i trzy asysty) to efekt gry w drugoligowej Fortunie. Polak spisywał się na niemieckim zapleczu tak dobrze, że dostał szansę od Werderu Brema, który oddał Füllkruga do BVB. No i tu zaczynają się schody. Kownacki nie strzelił żadnego gola. Dostał tylko 211 minut. „Kicker” umieścił go na trzecim miejscu w rankingu najgorszych transferów w Bundeslidze. Ten sam „Kicker” przyznaje mu katastrofalne noty (średnia 4,67). Klub z Bremy chce go wypożyczyć, co wydaje się jedynym pomysłem na to, by napastnik wrócił na dobre tory.
Pewną nadzieję dał nam Szymon Włodarczyk, ale gdy rozłożymy jego gole z 2023 roku na czynniki pierwsze, to zobaczymy, że nieszczególnie jest co doceniać. Wiosna w Górniku to zaledwie dwa gole z karnych, co oznacza, że nasz aktualnie najciekawszy napastnik młodego pokolenia nie strzelił przez pierwsze pół roku żadnego gola z gry w nieźle wyglądającym ofensywnie Górniku. W Sturmie ma dziewięć trafień, z czego trzy to gole strzelone w pucharze czwartoligowcowi i jedno to jedenastka. Zostaje pięć pełnoprawnych bramek z gry. No tak sobie, byśmy powiedzieli.
Mariusz Stępiński zapowiadał się na napastnika lepszego kalibru, ale minimum przyzwoitości w postaci dziesięciu bramek dowozi. Podobnie jak Łukasz Zwoliński, czyli jedyny napastnik z Ekstraklasy, jaki znalazł się w zestawieniu. Wiosną nie bardzo miał jak poszaleć w spadającej Lechii, jesienią w Rakowie dobrze zaczął, strzelił trzy gole w eliminacjach, później męczył się z kontuzją. Dziesiątkę uzupełnia pierwszoligowiec, Karol Czubak z Arki Gdynia, co stanowi jakąś recenzję tego, jak słabo było w minionym roku ze skutecznymi dziewiątkami (z całym szacunkiem dla króla strzelców zaplecza!).
Kacper Przybyłko nie rozegrał nawet tysiąca minut w MLS, gdzie zdobył ledwie cztery bramki. Jarosław Niezgoda zerwał więzadła. Portland nie przedłużyło z nim umowy. Patryk Klimala ma tylko cztery gole w barwach Hapoelu Beer Szewa, z którego odszedł w obliczu wojny. Karol Angielski ma trzy gole. Bartosza Białka i Jakuba Świerczoka zahamowały kontuzje. Aleksander Buksa ładował tylko w rezerwach Standardu Liege i w Pucharze Austrii. Najlepszym polskim strzelcem Ekstraklasy jest Daniel Szczepan, czyli piłkarz ambitny i walczący, ale mający też swoje ograniczenia. Inne polskie strzelby to Kurminowski, Makuch czy Piasecki…
No nie ma w kim wybierać, dlatego stawiamy na Karola Czubaka, który w 2023 roku trafił do siatki dziewiętnaście razy i latem sięgnął po koronę króla strzelców. 23-latek przewyższa poziomem ligę ,w której gra, dobrze radzi sobie w powietrzu i w polu karnym, jest skuteczny, potrafi popracować dla zespołu.
CZYTAJ WIĘCEJ: