0:3 to ostatnio naprawdę niebezpieczny wynik. Tym razem przekonała się o tym drużyna Frosinone, która wygrywała już trzema bramkami z Cagliari, by przegrać 3:4.
To Frosinone przystępowało do tego starcia jako ten z beniaminków, który radzi sobie znacznie lepiej. Ma dwanaście punktów i plasuje się w środku stawki. Cagliari z kolei – aż do dziś – nie miało na swoim koncie żadnego zwycięstwa, a jedynie trzy remisy.
Frosinone wygrywało do przerwy już 2:0. Cztery minuty zmianie stron dołożyło gola na 0:3. Wcześniej jeszcze Cagliari zmarnowało rzut karny. Wydawało się, że jest już po meczu. Drużyna z Sardynii strzeliła na 1:3 dopiero w 72. minucie. Kontakt złapała w 76. Na dwie decydujące bramki czekała do samego końca: padły one w czwartej i szóstej minucie doliczonego czasu gry. Autorem obu był Pavoletti.
Szalony mecz. Szkoda, że zabrakło w nim Mateusza Wieteski, który drugi tydzień z rzędu przesiedział spotkanie ligowe na ławce rezerwowych. Z perspektywy Polaka wydarzył się dziś idealny scenariusz: jego drużyna wygrała, a defensywa dała sobie wbić trzy bramki, więc szkoleniowiec Cagliari może znów zamieszać w formacji obronnej.
WIĘCEJ O SERIE A:
- Słodka zemsta Locatellego. Juventus lepszy od Milanu
- Nie tańczcie jak Papu
- “Król paparazzich” chce wrócić na tron. Fabrizio Corona znów podpalił świat calcio
Fot. newspix.pl