Lech Poznań po 0:5 w Szczecinie nie miał wyjścia: musiał się odbić z Puszczą Niepołomice i to w sposób efektowny, bez drżenia o wynik do ostatnich sekund. Tak też się stało, choć gromów w kierunku zawodników beniaminka ciskać nie będziemy. Momenty mieli i wcale nie musieli przegrać tak wysoko.
Losy Puszczy w tym meczu są modelowym przykładem płacenia frycowego przez zespół mniej klasowy i mniej ograny na danym szczeblu. Gdyby podopieczni Tomasza Tułacza zaprezentowali maksymalną skuteczność, “Kolejorz” nie mógłby rozgrywać końcówki na stojąco. Na początku drugiej połowy świetnej sytuacji nie wykorzystał Kamil Zapolnik, a innym razem bardzo dogodną okazję po dograniu Pięczka miał Jakuba. W kilku innych akcjach Puszcza do pewnego momentu nieźle sobie poczynała, by na koniec coś zmaścić.
Lech Poznań – Puszcza Niepołomice 4:1. Beniaminek wypunktowany
A że Lech indywidualnie posiada w swojej kadrze nieporównywalnie lepszych zawodników, ostateczny wynik jest dla gości wybitnie niekorzystny. Poza Filipem Marchwińskim, który będąc cofniętym ze środka ataku kolejny raz zaliczył bezbarwny występ, wszyscy w ofensywie gospodarzy zrobili swoje. Mikael Ishak po raz pierwszy od rewanżu ze Spartakiem Trnava wybiegł na boisko w podstawowym składzie. Efekt? Klasowa asysta i piękny gol. Kristoffer Velde imponował dryblingami, wygrał aż 10 pojedynków i to on ma asystę przy bramce Ishaka.
Nawet Adriel Ba Loua przeszedł samego siebie. Gol i asysta w jednym meczu – tego w Lechu jeszcze w jego wykonaniu nie oglądaliśmy. Jasne, Iworyjczyk niekoniecznie chciał podawać do Karlstroema, bardziej wyglądało to na nieoptymalne przyjęcie piłki, ale zapis do papierów idzie. Coś w grze Ba Louy drgnęło. Niedawno przecież wypracował trafienie Dagerstala w derbach z Wartą i samemu dobił Raków. Czyżby John van den Brom nawet do niego zdołał dotrzeć?
Karlstroem? Szef
Najlepszy i tak był powracający po kartkowej pauzie Karlstroem. Napędził akcję na 1:0, efektownie strzelił na 2:1, przejął piłkę przy trzecim golu. Rządził w środku pola. Z nim w Szczecinie pewnie nie byłoby takiej tragedii.
Poza Marchwińskim nie do końca zadowolony w Lechu może być jeszcze Miha Blażić. Jego kiks sprawił, że Puszcza błyskawicznie wyrównała. Słoweniec już się nie odkręcił, miał później parę innych mocno niepewnych interwencji.
Teraz przed Lechem kolejny domowy mecz z beniaminkiem, tym razem łódzkim. Na ile poznaniacy faktycznie wrócili na właściwe tory pokażą następne starcia: z Jagiellonią w środku tygodnia i z Cracovią na wyjeździe.
CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:
- Systemowa polonofobia w Alkmaar. „Straszono, że jak ktoś pojawi się w centrum, idzie do aresztu”
- „Nie odpuścimy”. Mioduski grzmi o wydarzeniach w Alkmaar
- Trzy godziny meczu w Kielcach. Awaria prądu na początku, awaria obrony Warty na końcu
Fot. Newspix