Kolejorz nie śpi. Kolejny dzień, kolejny transfer, tym razem wzmocnienie ataku. Na testach medycznych w Poznaniu przebywa Denis Thomalla, klasyczna dziewiątka. Nie rzuca was na kolana, nic o niemieckim napastniku nie słyszeliście, a generalnie kojarzy wam się tylko z sympatycznym Grzesiem Tomalą, którego Wójcik kiedyś powołał z Odry na zgrupowanie do Tajlandii? To zrozumiałe. Ale który klub w Polsce jest w stanie pozwolić sobie na transfer, który z miejsca by elektryzował? Nie żartujmy. Jesteśmy na takiej półce, że sprowadzamy graczy z lig, których nad Wisłą praktycznie nikt nie śledzi (ilu znacie fanatyków austriackiej Bundesligi?), więc to naturalne. Jednak przyglądając się Thomalli bliżej nie można nie mieć pewnej przynajmniej skromnej dozy optymizmu co do przydatności tego zawodnika.
Dwudziestotrzyletni Thomalla ma za sobą przełomowy sezon. Najlepszy w karierze, czyli Lech sprowadza gościa na wznoszącej, a nie kogoś wypalonego, szukającego powrotu na właściwą drogę. Wypożyczony z Lipska do średniaka austriackiej ligi, SV Ried, gdzie wyraźnie odżył. Dziesięć goli, siedem asyst, łącznie więc siedemnaście punktów w klasyfikacji kanadyjskiej – przyzwoicie. Szczególnie, że Ried do potentatów nie należy (szósty zespół z dziesięciu), więc o takie statystyki tu trudniej. Łącznie Thomalla miał bezpośredni udział przy więcej niż jednej trzeciej wszystkich goli swojej ekipy.
Najwięcej grywał jako klasyczny napastnik, najbardziej wysunięty. Czyli jako ktoś, kogo Lechowi ewidentnie brakowało.
Powyżej macie skrót najlepszego meczu Thomalli w zeszłym sezonie. Rywalem Red Bull Salzburg, czyli ekipa, której nikomu nie trzeba przedstawić. Prawdopodobny nowy nabytek Lecha strzelił tu dwie bramki, był też nieustannym zagrożeniem. Zwraca uwagę zimna głowa w polu karnym, a także piękny gol z rzutu wolnego (prawa noga). Warto obejrzeć, ale z zastrzeżeniem, że tak dobrze co tydzień przecież nie było – to ta wyższa półka, gdy Thomalli akurat żre.
Tu natomiast dość osobliwe wyróżnienie. Thomalla wikłał się w najwięcej pojedynków w lidze, czyli na pewno waleczności i odwagi mu nie brakuje. Zauważmy jednak, że nie jest tu podana kluczowa statystyka – ile tych pojedynków procentowo wygrywał.
Thomalla jest młody, perspektywiczny, ale to nie gość wyłącznie do rozwijania, może wejść do rotacji od zaraz. Jest w dobrej formie, po udanym sezonie. Cieszy, że zna język polski, co naturalnie pomoże w aklimatyzacji. To transfer na pozycję wymagającą wzmocnień, być może definitywnie uwalniający Sadajewa na pozycje, na których Czeczen potrafi pokazać więcej (tym bardziej, że zakontraktowano już Marcina Robaka).
Z drugiej strony ma za sobą jeden udany sezon i nic więcej. Nigdy nie grał o stawki, o jakie gra Lech, czyli mistrzostwo Polski i europuchary. Do Lecha przychodzili już napastnicy z lepszymi papierami, by potem nie dać rady. Dlatego Thomalla naszym zdaniem to klasyczne fifty-fifty. Na pewno ma potencjał na jakościowe granie, ale takich z potencjałem widzieliśmy już bez liku. Lepiej z nim niż bez niego przed pucharami, ale czekamy na konkrety.