Niedawny mecz Górnika Zabrze z Piastem Gliwice z miejsca wyrósł na mocnego kandydata do najgorszego meczu rundy. 0:0, mnóstwo kopania się po nogach, żadnych ciekawych akcji. Dziś w kolejnych derbach Śląska między Piastem i Ruchem Chorzów zobaczyliśmy więcej składnych ataków, więcej szans strzeleckich, ale znów nie zobaczyliśmy żadnego gola. Z doliczonym czasem gry będzie już ponad 200 minut śląskich derbów w tym sezonie, a bramek nadal brak.
Jeśli już porównujemy to starcie z Gliwic do tamtego 0:0 z Zabrza, to może nie szukajmy aż tak daleko. Wystarczy porównać sobie ten remis 0:0 Piasta z Ruchem do identycznego rezultatu Warty z Cracovią. No i reprezentanci Śląska dostarczyli nam znacznie lepsze widowisko. Chcieliśmy napisać, że “znacznie lepsze show”, ale znajmy umiar.
Generalnie ten mecz przebiegał dokładnie tak, jak mogliśmy się spodziewać po tym, co obie ekipy grały do tej pory. Ruch szukał swoich szans w dalszych podaniach, liczeniu na waleczność Szczepana i stałych fragmentach gry. Piast bez Wilczka to wiadomo – niech boki się urywają, grają cięte piłki na skraj pola karnego, tam jakaś klepka lub strzał. A najlepiej, to niech któryś z gliwiczan zostanie sfaulowany, wszak Piast jeśli strzela, to z wapna. Dorobek strzelecki ekipy Vukovicia w tym sezonie to:
- gol z Lechem z rzutu karnego
- gol z karnego z Rakowem, do tego samobój Arsenicia
- gol z karnego z Cracovią
- bezbramkowe remisy z Górnikiem i Stalą
I dzisiaj też dwa razy zapachniało jedenastką dla gospodarzy. Felix raczej nie był faulowany w drugiej połowie przy zamieszaniu po wrzutce, ale mamy wątpliwości co do sytuacji z pierwszej połowy. Chrapek wcisnął się przed Starzyńskiego, pomocnik Ruchu stuknął go w stopę i spowodował upadek rywala, a piłki “Figo” nie dotknął. Marciniak nie gwizdnął, VAR nie wołał, ale my mamy spore wątpliwości. To trzeba usiąść, na spokojnie przeanalizować, natomiast z dostępnych powtórek śmierdzi błędem arbitra.
No dobra, ale Piast wreszcie mógł strzelić gola z akcji. W szóstym meczu sezonu! Centrostrzał Pyrki raczej nie był mierzony, by wpaść Buchalikowi za kołnierz, więc już samo trafienie w słupek można uznać za sukces. Ale Tomasiewicz po przerwie puścił cwanego taś-tasia i pomylił się nieznacznie, bo też trafił w aluminium. Do tego dorzućmy naprawdę świetną okazję Ameyawa (nie doszedł do wrzutki na trzeci metr), do tego główkę Dziczka w doliczonym czasie gry i kąśliwe uderzenie rezerwowego Kirejczyka.
Bohaterem meczu musieliśmy uznać tego, który to wszystko (z pomocą słupka) bronił. Buchalik dzisiaj uratował Ruch przed porażką – postawmy sprawę jasno. Z kolei jego vis-a-vis nie miał za wiele roboty. A nawet mówiąc wprost – nie miał roboty wcale. Zamiast Placha mógł zagrać dzisiaj młodzieżowiec z pola, a i tak gol by nie padł, bo Ruch celnego strzału nie oddał.
Ciężki żywot miał dziś Daniel Szczepan. No nie ma facet wielkiej jakości piłkarskiej, brakuje mu techniki, może też szybkości w podejmowaniu decyzji. Ale serducha i upartości nie będziemy mu zabierać. Dzisiaj albo musiał lać się z Czerwińskim, albo przepychać z Mosórem. Skakał do główki z Mosórem, by zaraz siłować się na ziemi z Czerwińskim. I tak przez cały mecz. A gdy już doszedł do świetnej sytuacji, to z bliska zmarnował podanie Swędrowskiego, który znów wyglądał tak, jakby to on – a nie Filip Starzyński – przyszedł latem ratować Ruch swoją jakością i doświadczeniem. Warto mu się przyglądać, bo grać potrafi.
No i co? I remis. Bez goli. Piast nadal czeka na gola z gry, Ruch nadal czeka na wyjazdowe zwycięstwo. A my czekamy na gola w derbach Śląska.
WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE: