Raków, choć miał w tych eliminacjach gorsze momenty, nie musiał się jeszcze mierzyć z wyzwaniem gonienia wyniku. Najgorsze co go spotkało to utrata prowadzenia, ale żeby rywal go zaskoczył jako pierwszy i zmusił Kovacevicia do kapitulacji przed ciosem ekstraklasowicza – tego nie widzieliśmy. A dziś zobaczyliśmy. I – niestety – częstochowianie przeciwnika nie dogonili.
A jak się już Rakowowi zawaliło na głowę, to suma wszystkich nieszczęść była naprawdę duża. No bo pierwsze ten gol Duńczyków… Czy oni rozpykali gospodarzy, a potem wsadzili na pustaka? Nie, gdzie tam, wrzutka, z której pewnie nic by nie było przy normalnym locie, ale jednocześnie wrzutka, która odbiła się tak niefortunnie od Racovitana, że zaskoczyła Kovacevicia i wpadła do siatki.
Zresztą: wiele więcej Kopenhaga sobie nie stworzyła. Raz jeszcze musiał się zebrać bramkarz Rakowa przy próbie z dystansu, ale to w zasadzie tyle. Tamci przyjechali, skorzystali ze szczęścia, dowieźli 1:0.
Ale wracając do nieszczęść – niedługo potem z boiska musiał zejść Jean Carlos. Kontuzja. A to facet, któremu trudno odmówić przydatności. Pójdzie jeden na jeden, zrobi przewagę. Sorescu ma inne atuty, ale dziś przydałaby się właśnie smykałka Brazylijczyka. Niestety Raków nie mógł z niej długo skorzystać – a jeśli dodać urazy Svarnasa czy Arsenicia przed meczem – został po prostu przetrzebiony i nawet tak szeroka kadra musiała to odczuć.
Po – które to już – trzecie, tak, Raków jeszcze swoją bramkę strzelił, kiedy Grabarę pokonał Papanikolau, ale wcześniej – przy zgraniu – na spalonym był Rundić. Metrowym, dwumetrowym? Nie, nie, wystawała mu głowa, ba, może gdyby w stylu jednego malarza nie miał ucha, to udałoby się złamania przepisów uniknąć. I wiadomo, można marudzić, że reguły nieżyciowe, takie, śmakie, niemniej sędzia nie mógł zrobić nic innego jak bramkę cofnąć. Aczkolwiek – bolało.
Czyli co, uznajemy, że Raków przegrał bardzo pechowo, a na wyjeździe spokojnie wszystko odrobi i idziemy spać w dobrych nastrojach?
Nie.
Przede wszystkim nie zabierajmy faworytom tego, co ich. Owszem, bramkę złapali szczęśliwą, ale potem bronili wyniku dość spokojnie, Raków w końcu też nie wychodził sam na sam z Grabarą co minutę. Był nieuznany gol, okazja Piaseckiego, okazja Kittela, ale nie był to najtrudniejszy dzień w karierze dla polskiego bramkarza. Dlatego, że Kopenhaga broniła się bardzo mądrze i bardzo jakościowo (znakomity Vavro!), ale też dlatego, że Raków popełnił dwa błędy.
Dziś – że za bardzo się przestraszył, podszedł ze zbyt wielkim respektem do Duńczyków. Jasne, to dobra ekipa, ale mimo wszystko nie Manchester City. Jeśli myślało się o awansie, trzeba było zaatakować większą liczbą graczy, z większą werwą. Po prostu odważniej. A Raków wyszedł najpierw nieśmiały, potem z tej nieśmiałości próbował się wydostać, lecz ostatecznie imprezę spędził podpierając ścianę.
Drugi błąd to jednak okno transferowe – nie zadbano o klasowego napastnika. Taki na tym poziomie jest potrzebny. Gdyby na dziewiątce częstochowian grał ktoś o klasie Tudora, Kovacevicia, pewnie coś by wpadło. No, ale co: grał Piasecki. Piłkarz solidny, wyrobnik, lecz na poziom Ligi Konferencji, maksymalnie Ligi Europy (przy dobrym dniu). Nie na Ligę Mistrzów.
Irytował maksymalnie. Jak miał poczekać ze strzałem, to strzelał. Jak miał uderzać, to nie uderzał. Jak miał podać w lewo, to podał w prawo. I tak dalej… Wiadomo, że się nabiegał i nawalczył, natomiast to już jest ten poziom, kiedy nabiegał się i nawalczył nie wystarcza. Zmienił go Zwoliński i też nic nie pokazał.
Ach, gdyby Raków miał Ishaka. Ach, gdyby Raków miał duet Prijović – Nikolić. Niestety Raków pomyślał o wszystkim, ale o napastniku zapomniał. I dziś cierpi.
Oczywiście wciąż pisze piękną historię, wciąż nawet może zagrać w Lidze Mistrzów. Natomiast szanse na europejską elitę dziś drastycznie stopniały. I nie ma co zwalać wszystkiego na pecha.
Raków Częstochowa – FC Kopenhaga 0:1
Racovitan (s) 9′
CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:
- Dawid Nowak: Stres zabierał mi tlen. Myślałem, że zawodzę pół Polski
- „Wizerunek klubu szorował po dnie”. Dyrektor ds. komunikacji szczerze o Śląsku
- Koniec Radosława Sobolewskiego coraz bliżej? Wisła Kraków szuka nowego trenera
Fot. Newspix