Reklama

Ruch punktuje z tymi, z którymi miał punktować

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

14 sierpnia 2023, 22:04 • 3 min czytania 34 komentarzy

Przyzwoicie. Tak po czterech kolejkach można określić wejście Ruchu Chorzów do Ekstraklasy. “Niebiescy” analizując początkowy terminarz mogli zakładać, że prawdopodobieństwo wywiezienia jakichś punktów z wypraw na stadiony Zagłębia Lubin i Legii Warszawa jest niewielkie, ale są realne szanse, aby zapunktować z ŁKS-em i Wartą Poznań. I dokładnie tak się stało. Podopieczni Jarosława Skrobacza postawili się Warcie w Grodzisku Wielkopolskim i przywieźli swoją pierwszą wyjazdową zdobycz.

Ruch punktuje z tymi, z którymi miał punktować

Warta Poznań – Ruch Chorzów 2:2. Wymiana ciosów

Gospodarze też na ten remis nie mogą narzekać, zwłaszcza że los ich dziś nie oszczędzał. W przypadku Adriana Lisa nie oszczędził go Daniel Szczepan, który walcząc z nim o piłkę przy linii końcowej odepchnął swojego rywala, gdy już było wiadomo, że jest po wszystkim. Bramkarz “Zielonych” był tak rozpędzony, że mógłby się mocno poturbować, gdyby zatrzymał się na bandzie reklamowej, dlatego odruchowo ją przeskoczył i… też doznał kontuzji.

Na chwilę wrócił do gry, ale po chwili wybił piłkę i zasygnalizował, że będzie musiał zostać zmieniony.

Reklama

Zachowanie Szczepana, nawet jeśli nie miał wyjątkowo złych intencji, było nie w porządku. Dziwią nas tu dwie rzeczy. Po pierwsze: sędzia nawet nie zareagował, a przecież prosiło się tu o żółtą kartkę. Po drugie: całe zdarzenie zbagatelizowali pozostali zawodnicy Warty, a wydawało się, że w takim momencie natychmiast należy doskoczyć do agresywnego przeciwnika i kilka rzeczy mu wyjaśnić.

Osobnym tematem jest fakt, iż Lis poprzez swoje błędy zapoczątkował te wydarzenia. Nierozważnym wybiciem nabił atakującego go Szczepana i musiał walczyć z problemami, które sam stworzył. Doświadczony golkiper na pewno mógł też zrobić więcej po woleju Tomasza Swędrowskiego – ładnym, trochę zaskakującym, ale jednak do obrony. Lis kilka sekund wcześniej poobijał się o słupek, gdy ledwo wybił piłkę po rzucie rożnym Macieja Sadloka i chyba nie był w pełni gotowy do interwencji. Ma facet “szczęście” do kuriozalnych zdarzeń.

Niespodziewane wyrównanie

Już na samym początku na noszach boisko opuścił Dawid Szymonowicz, który po powietrznym zderzeniu z Przemysławem Szurem stracił dwa zęby i długo był opatrywany. Szur wrócił na murawę z opatrunkiem na głowie, lecz w drugiej połowie ponownie zaczął krwawić i też nie dokończył meczu.

Za Szymonowicza wprowadzony został Maciej Żurawski i Warta na tym nie straciła. Były pomocnik Pogoni Szczecin wniósł więcej polotu w akcje “Zielonych” i szybko strzelił efektownego gola, uprzednio łatwo ogrywając Sadloka. Wszystko zaczęło się od prostej straty Tomasza Wójtowicza, który później starał się jak mógł odkupić winy poprzez aktywność z przodu. Po części mu się to udało, miał udział przy akcji na 2:2. Resztę wzięli w swoje ręce rezerwowi: Bartolewski dokładnie dośrodkował, a Feliks uderzył głową po koźle.

Było to wyrównanie dość niespodziewane. Ruch próbował atakować, ale sytuacji nie stwarzał. Debiutujący w Ekstraklasie w niebieskich barwach Tomasz Foszmańczyk próbował nawet wymusić rzut karny, za co słusznie został napomniany. Za to w końcówce jedni i drudzy mieli piłki meczowe: po stronie Warty spudłował Miguel Luis, po stronie Ruchu – Szczepan.

Rzut karny dla Warty? Cóż, zgodny z przepisami, sędzia nie miał wyjścia po obejrzeniu powtórek, ale trzeba przyznać, że Szywacz miał pecha. Był odwrócony plecami przy wyskoku, odległość bliska, trudno było trzymać ręce w dole. Za błędy jednak się płaci, tutaj błędem było wyjściowe ustawienie chorzowskiego obrońcy.

Reklama

Ruch ma cztery punkty i może ze względnym spokojem przygotowywać się do meczu z Jagiellonią. Warta na pięć “oczek” pewnie też się nie obraża, zwłaszcza pamiętając przedsezonowe wypowiedzi Dawida Szulczka.

 

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

34 komentarzy

Loading...