Reklama

Kiedy to wszystko się spieprzyło? Kalendarium spadkowiczów

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

11 czerwca 2015, 13:07 • 12 min czytania 0 komentarzy

Minione dwanaście miesięcy było dla GKS-u Bełchatów i Zawiszy Bydgoszcz tak różne i tak odmienne, że aż trudno uwierzyć, że przyniosło taki sam finał. Klub Radosława Osucha na początku sezonu, jeszcze pod wodzą Jorge Paixao, zdobywał Superpuchar Polski i reprezentował nas w Europie, a Kamil Kiereś ze swoimi podopiecznymi nie dość, że wygrywał przy Łazienkowskiej, to zasiadał na fotelu lidera. I co? I pierwsza liga.

Kiedy to wszystko się spieprzyło? Kalendarium spadkowiczów

Przypominamy, co takiego działo się i w Bydgoszczy, i w Bełchatowie przez ostatni rok.

9 lipca 2014 r.

Legia w mocno rezerwowym i juniorskim składzie gra z Zawiszą, również szykującym się na Europę, o Superpuchar Polski. Bydgoszczanie wygraną zapewniają sobie dopiero w ostatnich sekundach, golem Geworgiana. Na drugą stronę oddali już Lewczuka, sami debiutują z Jorge Paixao w roli trenera. Nowy szkoleniowiec zaczyna od trofeum i wyjazdu na trybuny. Mimo, że Radosław Osuch w swoim stylu mówi, że to zupełnie inna jakość treningu niż u Tarasiewicza, dostajemy pierwszy sygnał ostrzegawczy.

Reklama

19 lipca 2014 r.

Legia znów nieco eksperymentalnie, z ludźmi pokroju Wieteski, Ryczkowskiego czy Kalinkowskiego. I znów z nieudanym wynikiem tego doświadczenia. Mistrz Polski przegrywa w Warszawie z beniaminkiem z Bełchatowa. W roli bohatera, żeby było ciekawiej, Bartosz Ślusarski. Na inaugurację wygrywa też Zawisza.

Image and video hosting by TinyPic

24 lipca 2014 r.

Lech, mierząc się z anonimowym Nomme, unika kompromitacji, a twarz ratuje trener Mariusz Rumak. W Bydgoszczy już tego dnia żegnają się z Ligą Europy. W pierwszej konfrontacji, w połowie lipca… Prawdą jest jednak to, że Zawisza z naszej czwórki wylosował najgorzej – belgijskie Zulte Waregem. Od drugiej kolejki trener Paixao może się więc w pełni skupić na lidze.

11 sierpnia 2014 r.

Reklama

Jak głosi jedna z życiowych prawd: nie ma tyle wódki, żeby to zrozumieć. Ligowa tabela po czterech kolejkach.

Image and video hosting by TinyPic

1 września 2014 r.

Osuchowi szybko przechodzi miłość do Jorge Paixao. Jedna wygrana i tylko trzy punkty w pierwszych siedmiu kolejkach to, jak na pucharowicza, wynik beznadziejny. Przybysz z Portugalii wytrzymuje więc w lidze niecałe półtora miesiąca, jedynie do pierwszej przerwy na kadrę. To i tak dłużej niż Mariusz Rumak, którego po drodze zniszczyły europejskie puchary i który grę o mistrza zamienia na walkę o utrzymanie. Drygas, Masłowski, Wójcicki, Goulon, Carlos, Vasconcelos… No, nie są to wcale takie złe nazwiska. Czołowi piłkarze Zawiszy mają problemy z kontuzjami, ale powoli zaczynają wychodzić na prostą. W tych warunkach Rumak ma udowodnić, ile jest wart. Debiuty nie wychodzą mu jednak najlepiej – ani ten w Bydgoszczy (2:4 z Wisłą), ani ten w Poznaniu w roli trenera innego zespołu (2:6).

5 października 2014 r.

GKS po cichu i bez blasku fleszy robi swoje. Drugie miejsce w tabeli, punkt straty do Legii, zaledwie cztery stracone gole, czyli o sześć mniej niż Legia. Kamil Kiereś potrafił stworzyć naprawdę porządną defensywę z nazwisk, które nie powalały z nóg. Bo co innego powiedzieć o Baście, Baranowskim, Telichowskim i Mójcie (ewentualnie Norambuenie)? No właśnie. Do tego za plecami, to akurat zdecydowany plus, doświadczony Malarz.

Cytat z Weszło: Jeśli popatrzymy wstecz, w całym XXI wieku, po dziesięciu kolejkach podobnym wyczynem mogły się poszczycić tylko trzy defensywy: Legii Warszawa – dwukrotnie: 2007/08 i 2009/10 (znaczące role odrywali Mucha, Rzeźniczak, Astiz, Szala, Choto, Kiełbowicz, Komorowski, Wawrzyniak) i Wisły Kraków – sezon 2004/05 (Majdan, Baszczyński, Kłos, Głowacki, Mijailović, Stolarczyk). Patrząc na te nazwiska, nie ma porównania.

I cała ta bajka, przynajmniej na chwilę, prysła. Tego dnia Bełchatów przegrywa w Poznaniu do przerwy 0:1, po kolejnych trzech kwadransach – 0:5. W jednym meczu traci więcej bramek niż w dziesięciu poprzednich.

6 września 2014 r.

Radosław Osuch w wywiadzie z Weszło zapewnia, że nie przejmuje się konfliktem z kibicami: – Teraz wszyscy mówią, że kibice wrócili na Wisłę, a pamiętajcie, że u mnie po awansie na mecz przyszło siedem tysięcy. Za czasów kiboli – kiedy jeszcze wygrywaliśmy – miałem średnią 5700. Potem zaliczyliśmy katastrofalną wiosnę i frekwencja spadła do 4000. Najważniejszym wyznacznikiem są jednak karnety, których wtedy sprzedałem rekordowo 1804 na rundę, a teraz 617. Straciłem 1200 ultrasów. To żadna liczba. (…) Odpadło mi 240 tysięcy. Ale za to – teraz nie płacę już żadnych kar, ochrona mnie mniej kosztuje. A wiecie, ile straciłem na całym bojkocie? Może z 600 tysięcy. Żadne pieniądze. W ogóle tego nie odczułem.

27 września 2014 r.

Bełchatów wygrywa z Pogonią 1:0 po golu Komołowa w 2. minucie. Piszemy o tym tylko dlatego, że na samo wspomnienie tego meczu zbiera nam się na wymioty, a poniekąd oddaje on późniejszy styl Bełchatowa. 41 fauli, dziewięć żółtych kartek, jedna czerwona, cztery strzały celne… Nie, nie chcemy tego pamiętać.

Zresztą, nie ma dużego przypadku w tym, że mecze GKS często rozgrywano w poniedziałki.

5 października 2014 r.

W jednym z tekstów chwytamy za kalkulator i dochodzimy do brutalnych wyliczeń: jeśli Zawisza utrzyma tempo z pierwszych jedenastu kolejek, to w tym sezonie… straci 104 bramki. Zresztą, w transmisji telewizyjnej Wojciech Jagoda dopytuje: – Ile goli ma zamiar stracić w tym sezonie Zawisza? Sto pięćdziesiąt? Może dwieście?

Fatalnie gra Argyriou, niewiele lepiej Ziajka, a duet Araujo-Strąk to już prawdziwy kryminał. Chwilę wcześniej, po dziesiątej serii spotkań, sprawdzamy liczby bramkarzy z Bydgoszczy:

Andrzej Witan – 4 obronione strzały, 10 puszczonych bramek
Grzegorz Sandomierski – 17 obronionych, 18 puszczonych

14 października 2014 r.

Michał Mak wymieniany jest w kontekście powołania do reprezentacji Polski i nikt nie traktuje tego w kategoriach żartu. Pierwsze pięć kolejek sezonu ma świetne: dwie bramki i pięć asyst. Teraz trochę spuszcza z tonu, ale i tak skrzydłowy GKS-u odważnie ciągnie ten wózek, nie boi się odpowiedzialności. Mak powołania nie otrzymuje, a prasa wysuwa ciekawy wniosek – z tego powodu… chłopak przeżywa prawdziwa dramat i załamanie. Michał publicznie się tłumaczy, że kogoś zbyt daleko poniosła wyobraźnia.

20 października 2014 r.

Zawisza po jedenastu kolejkach wciąż ma tylko jedną wygraną na koncie, ale punkty przynajmniej już cztery. Rażą też fatalne liczby w tyłach – 31 straconych goli. Do Bydgoszczy, naszego wcześniejszego reprezentanta w Europie, przyjeżdża beniaminek z Bełchatowa, który traci tylko dwa punkty do lidera.

Zawisza, już z powracającym Masłowskim, wygrywa drugi mecz w lidze. Wciąż zamyka jednak tabelę.

29 października 2014 r.

GKS dostaje w Pucharze Polski wynik, jaki bardziej pasowałby do niego wiosną. 0:5 w Gliwicach i dwa gole Dawida Janczyka. Żeby nie było, bełchatowianie wcale nie wystawili tam drugiego składu.

9 listopada 2014 r.

Zawisza obrywa od wszystkich po kolei – i od Legii, i od Cracovii Podolińskiego, i u siebie od piłkarzy z Zabrza. Górnik mógł aktualnie mocno dołować, ale nie wygrać w Bydgoszczy to naprawdę zbrodnia. Tym bardziej, że Rumak czarodziejskiej różdżki zapomniał wyciągnąć. Jego bilans w Zawiszy to 1-1-6, a strata do bezpiecznego miejsca w tabeli, zajmowanego przez Lechię, wynosi już dziesięć punktów. Osuch może w tej chwili dziękować za reformę, to chyba jedyna nadzieja.

5 grudnia 2014 r.

– Zespół potrzebuje zmian. Albo zawodników, albo trenera. Trzeba to zrobić, jeśli chcemy się utrzymać – mówi Rumak po domowej porażce ze Śląskiem Wrocław. Patrząc na jego bilans, wciąż z jedną wygraną, można spodziewać się, że to on nastawia się na ostrzał: wręcza Osuchowi naładowaną broń i staje naprzeciwko.

Broń jednak nie wypala, mimo że tydzień później Zawisza znów przegrywa. I na koniec roku wygląda to naprawdę bardzo, bardzo źle…

Image and video hosting by TinyPic

GKS, z kolei, wciąż trzyma się miejsca w pierwszej ósemce. Strata do pucharów to tylko pięć punktów. Michał Mak razem z drużyną spada w dół i notuje trzynasty kolejny mecz, w którym przy jego nazwisku nie pojawia się ani asysta, ani bramka.

Zima 2014 / 2015

Osuch naładowaną broń chowa do szuflady – Rumak zostaje. Wymienieni zostają jednak piłkarze: odchodzi piętnastu, a przychodzi dwunastu. Z klubem żegnają się m.in. Masłowski, Goulon i Luis Carlos, zamiast nich m.in. Barisić, Majewskij czy Pawłowski. Właściciel Zawiszy przyznaje potem, że cała ta zabawa to koszt 2,5 miliona złotych, ale by podjąć jeszcze rękawice – innego rozwiązania nie ma.

Z zimowego snu budzą się też kibice, którzy włamują się na stadion, stawiają na murawie czternaście trumien z krzyżami. Do tego transparent: „Wkłady, dziwki Osucha, jesteście moralnymi trupami”.

GKS na rynku robi niezłą, pewną robotę. W pierwszych dniach stycznia wszystko jest jasne: Piech, Olszar, Michalski, Małkowski, Dadok i od lata Piesio. Kadra skompletowana, można pracować i odrzucać najsłabszych. Dochodzą jeszcze Zbozień i Trela, odchodzi Malarz.

28 lutego 2015 r.

GKS i Zawisza w trzeciej wiosennej kolejce wygrywają po raz pierwszy. Ich sytuacja jest już nieco inna. Bełchatowianie dwa razy zdążyli już przegrać – u siebie z Podbeskidziem i w Gliwicach z Piastem. Adrian Basta na koniec sezonu stwierdzi w rozmowie z Weszło, że były to najważniejsze porażki dla dalszego przebiegu rozgrywek. W tym momencie nic złego jeszcze się nie dzieje, bo beniaminek odgrywa się na Wiśle. Po 22. kolejkach GKS jest ósmy i ma 16 punktów więcej od ostatniego Zawiszy.

Zawisza też w końcu wygrywa, z Piastem, po dwóch wcześniejszych remisach. Czwórka Wójcicki-Micael-Marić-Ziajka trzeci mecz z rzędu nie traci gola, ale tym razem dochodzą bramki z przodu. Nowe życie w ofensywie daje powracający z zaświatów Bartłomiej Pawłowski.

21 marca 2015 r.

Drużyna Mariusza Rumaka idzie jak burza i pokonuje kolejne przeszkody. Piast? Już był. Wisła? W Krakowie jedynego gola strzela Alvarinho. Lech? W Bydgoszczy o wyniku przesądza Barisić. Ruch? W Chorzowie trafiają i Micael, i Barisić. W szóstym meczu tego roku Zawisza notuje czwarte zwycięstwo, a Grzegorz Sandomierski wyjmuje po raz pierwszy piłkę z siatki. Tak, ten Sandomierski.

A w Bełchatowie wygrana nad Wisłą niewiele zmienia. Po sześciu kolejkach dopisane zostały tylko trzy punkty, najmniej w lidze. Kamila Kieresia kosztuje to posadę, w jego miejsce – Marek Zub.

27 marca 2015 r.

W kwestii Zuba największe zamieszanie dotyczy umowy, jaką podpisał z klubem – na trzy skromne miesiące, do końca sezonu. Trener, jak twierdzi, nie widzi w tym problemu. Zresztą, jego spojrzenie jest dość nietypowe, bo z większą pasją opowiada o tym, jak to próbował ostatnio znaleźć pracę za granicą. A Bełchatów? Zub właściwie nie wie, jakie stawiają przed nim cele. Ekstraklasy ostatnio za wiele nie oglądał, więc ciężko stwierdzić, ile się zmieniło. Roboty szukał w innych krajach, a jeśli już w ogóle myślał o Polsce, to od nowego sezonu. – Nie do końca byłem pewien, w którym kierunku ruszyć, ale zwykło się mawiać: lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu – mówi.

12 kwietnia 2015 r.

W Ekstraklasie bez większych zmian: GKS zdążył oberwać w czapę od Lecha, a Zawisza ograł Pogoń. O tym, że Rumak jest w stanie zdziałać cuda, świadczy fakt, że do siatki trafia już nawet Świerczok. Jeszcze jakiś czas temu było to nie do pomyślenia.

Teraz najgorszy zespół tego roku, czyli Bełchatów, podejmuje ten najlepszy, czyli Zawiszę. Zaczyna się dobrze, bo od szybkiego gola Piecha, a potem… Potem idzie lawina: Alvarinho, Mica i Świerczok w dziesięć minut, aż wreszcie Świerczok po raz drugi. 1:4. Zub przegrywa więc po raz drugi, a GKS ląduje w strefie spadkowej.

– Napisaliście, że prędzej Przemysław Oziębała wyrwie Irinę Shayk niż Zawisza utrzyma się w lidze. No to radzę – niech się Przemek powoli dowiaduje, jaki jest jej numer – mówi zachwycony wynikami Radosław Osuch.

19 kwietnia 2015 r.

Zawisza, który idzie dotychczas jak burza, przyjeżdża na Legię. Po raz pierwszy nie jadę na Legię jako zespół, który koniecznie musi wygrać. Legia musi, a my nie mamy ciśnienia. Wyjdziemy zagrać dobrą piłkę. Podkreślam: dobrą piłkę. Bez murowania. Będziemy grali tak, by wygrać – zapowiada trener Rumak.

Image and video hosting by TinyPic

I ten ostatni w tabeli Zawisza faktycznie przy Łazienkowskiej pokazuje niezły futbol. Niezła organizacja gry, kilka zrywów, a gole mistrza Polski dopiero po kontratakach.

Bełchatów przegrywa dalej i po dziewięciu kolejkach wciąż ma tylko trzy punkty na koncie. Zawisza, mimo przegranej z mistrzem – 20.

25 kwietnia 2015 r.

Porażka z Legią wybija Zawiszę z rytmu. 0:3 z Cracovią na własnym obiekcie. Wspomnienia z jesieni odżyły. Tym bardziej, że kolejkę później bydgoszczanie dokładają trzecią z rzędu przegraną, tym razem w Zabrzu.

A Zub po kilku latach przerwy od pracy w Ekstraklasie zdobywa pierwsze punkty. Konkretniej – jeden punkt. Przed końcem sezonu zasadniczego więcej ich już nie zdobędzie.

10 maja 2015 r.

„Chyba pora zapomnieć o Zawiszy z początku roku…” – piszemy na Weszło. Rumak i spółka nie trzymają tempa, jakie sami sobie wcześniej narzucili. Mogli ograć Podbeskidzie, ale szarpali się do samego końca i tylko zremisowali. Niewiele się w tej sytuacji zmienia: wciąż trzeba gonić.

Goni też GKS, który pokazuje, że potrafi wyciągać wnioski. W 30. kolejce przegrał w Krakowie z Cracovią 3:1, a w 31. – na tym samym terenie i z tym samym rywalem – zremisował. Być może pomogły rozmowy z kibicami?

19 maja 2015 r.

Zawisza zdążył pokonać Koronę, by przegrać teraz z Cracovią. Nieciekawie. Jakby tego było mało, przypominają o sobie kibice i rozpoczynają akcję: idziemy na stadion. Mecz, jak sami mówią, wkłady kontra Górnik Łęczna. Ale tym, który usłyszy doping, ma być tylko Sergiusz Prusak, bramkarz gości, który kiedyś poparł kibiców Zawiszy. Nie z takimi radził sobie już przecież Osuch. Jego odpowiedź to bilety po 200 złotych i 90 proc. zniżki dla tych, którzy w tym roku już na meczu byli. Szach i mat.

Image and video hosting by TinyPic

Osuch już wcześniej mówił: – Doczekaliśmy się normalnej publiczności, która fajnie dopinguje zespół w miarę wzrastających emocji. Kiedy pięć tysięcy ludzi przychodzi na stadion w Bydgoszczy i nie „wspiera” zawodników tylko z użyciem wulgaryzmów, jest się z czego cieszyć.

A w Bełchatowie tamten remis zmienia niewiele. Zub przegrywa u siebie z Podbeskidziem, a w Gliwicach… Ha, cóż to za mecz! 6:3 wygrywa Piast, a cztery gole w pół godziny strzela Kamil Wilczek. Dla trenera GKS-u oznacza to wyrok. Podpisał umowę na trzy miesiące, jednak wytrzymał tylko 57 dni. W ośmiu meczach ugrał dwa punktu. Zubowi pozostaje już chyba tylko znów rozglądać się za robotą na obczyźnie.

25 maja 2015 r.

W piątek Zawisza w ostatnich minutach meczu z Górnikiem Łęczna daje wyrwać sobie remis. Było tak pięknie, tak blisko… Trzy mecze do końca i trener Rumak musi wziąć głęboki oddech. W Bydgoszczy pomóc może tylko spokój.

A w poniedziałek na ligę zaprasza Kamil Kiereś. Jak trwoga, to do… No właśnie. Trener-bumerang powraca na cztery ostatnie kolejki sezonu, odsuwa od składu kilku piłkarzy (Barana, Telichowskiego, Ślusarskiego oraz Sawalę) i na dzień dobry rozbija bank. Piech strzela cztery gole w Chorzowie, GKS wygrywa 4:2 i nadzieja płonie na nowo. Może jednak?

30 maja 2015 r.

Mecz o wszystko? Niewykluczone. GKS podejmuje Zawiszę w meczu o życie, a Patryk Rachwał… No, nie przejdą nam pewne słowa przez palce. Sami zobaczcie.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

GKS – Zawisza 1:4.

2 czerwca 2015 r.

Zapadają dwa wyroki. Jeden oficjalny, czyli GKS po wyniku 2:2 z Koroną, już jest w pierwszej lidze. Jesteśmy na trybunach w Bełchatowie i doświadczamy niesamowitego horroru. Przez długi czas utrzymuje się remis 1:1, w samej końcówce gola strzelają gospodarze, ale w doliczonym czasie gry tym samym odpowiadają goście.

– Z tej perspektywy, najlepiej byłoby nie wracać na ławkę i nie brać na siebie tego ciężaru. Zostałem jednak zapytany, czy podejmę się próby ratowania klubu w czterech ostatnich kolejkach, i uznałem, że przy pewnych ruchach kadrowych będzie to możliwe. Pewnie, wygodnie byłoby nie wracać na ławkę. Dziś jednak muszę przyjąć ten spadek na klatę – nie kryje rozgoryczenia Kiereś.

W Bydgoszczy jest ten wyrok jeszcze nieoficjalny, Zawisza się łudzi. Takie są jednak konsekwencje, kiedy w przedostatniej kolejce nie wygrywa się u siebie z Piastem. Teraz będzie trzeba liczyć nie tylko na siebie.

5 czerwca 2015 r.

GKS chciał chociaż godnie pożegnać się z ligą, ale tu też kończy się na chęciach. A Zawiszy nie dość, że nie ratują inne drużyny, to nie ratuje się on sam – przegrywa na koniec sezonu w Chorzowie. Druga noga zostaje dostawiona.

Światła gasną.

Fot.FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...