Wkroczyliśmy więc w tę fazę rozgrywek, gdzie na ekranie telewizora powinien pojawić się interaktywny kalkulator z symulacją poszczególnych wyników. Tabela na dole wciąż jest płaska, ale ta kolejka dała nam już kilka konkretnych odpowiedzi. Na sto procent utrzymała się Cracovia, nie spadną też Piast ani Ruch, natomiast z ligą żegna się właśnie Bełchatów. Po upokarzającej klęsce z Zawiszą ekipa Kieresia podejmie za trzy dni walczącą o życie Koronę, a na koniec – prawdopodobnie w meczu o bezpośrednie utrzymanie – zmierzy się na wyjeździe z Łęczną. Wygląda to na tyle beznadziejnie, że miejscowi działacze już pewnie kombinują, jak tu zwolnić Kieresia, potem na nowo zatrudnić, by następnie jeszcze raz wyrzucić i po ostatniej kolejce przywrócić na posadę. W końcu drużyną trzeba wstrząsnąć!
Dziś Bełchatów udowodnił, że pasuje do Ekstraklasy jak Grzegorz Milko do Canal+. Pełen archaizm. Może i GKS nie położył się tak ewidentnie jak przed kilkoma godzinami Łęczna, ale piłkarsko dzieliła go od Zawiszy przepaść. Momentami wyglądało to tak, jakby średniak La Liga przyjechał na zaproszenie polskiego trzecioligowca. Tak, La Liga, bo Zawisza – co podkreślamy po raz enty – mimo noża na gardle wciąż gra w piłkę. Dzisiejsze wymiany Barisicia i Miki, otwierające podania Drygasa czy dryblingi Pawłowskiego, szczególnie z pierwszej połowy, można śmiało wykorzystać do highlightów na galę Ekstraklasy. Drygasa natomiast powinna wziąć pod lupę cała czołówka ligi. W Legii, Wiśle czy Śląsku facet dostaje plac z miejsca. Niesamowite, jaki postęp można zrobić grając przez cały sezon o życie.
I to jest właśnie różnica pomiędzy Zawiszą a Bełchatowem… Jedni na środku mają niezmordowanego Majewskija z Drygasem, drudzy kompletnie zagubionego Wacławczyka z Rachwałem, który zalicza właśnie swój czwarty spadek z ligi, wyrównując dorobek legendarnego Mateusza Żytki. Rachwał powinien zarazem odebrać honorowe członkostwo w klubie zawodników holowanych za nazwisko (jakie nazwisko?!), któremu od dawna przewodzi Janota. Istnieje bowiem prawdopodobieństwo, że po spadku sięgnie po niego jakieś Podbeskidzie czy inna Łęczna i tak pan Patryk przebimba kolejny sezon. To takie typowo polskie. Typowo ekstraklasowe.
Pastwimy się nad Rachwałem – nie ma przypadku, że facet ma na czole wypisaną porażkę – ale cały Bełchatów zaliczył wiosną kompletną degrengoladę. Wynik 2-2-12 mówi wszystko. Sytuacja ekipy Kieresia jest o tyle fatalna, że Zawiszy zostały dwa mecze z drużynami, które w zasadzie się utrzymały – Ruchem i Piastem. Liczymy jednak – że tak to ujmiemy – na sportowe rozstrzygnięcia. Czyli mecze toczące się na ODROBINĘ innym poziomie niż Łęczna – Ruch.