Miała być walka o mistrzostwo Polski, piękne kobiety w eleganckich toaletach, szampan i pewny marsz po tytuł klubu, który pogodzi mocarstwa z Poznania i Warszawy. Zamiast tego mieliśmy niekończącą się serię meczów bez zwycięstwa, kompromitacje z teoretycznie o wiele, wiele słabszymi rywalami i kuriozalne wypowiedzi trenera Pawłowskiego, że pół rundy bez zwycięstwa to jeszcze nie kryzys.
Wygląda na to, że zimą w klubie popełniono kilka poważnych błędów, albo po prostu ktoś zachłysnął się udaną jesienią. Efekt? Drużyna Śląska przed trzema decydującymi meczami sezonu wydaje się goła, jak ich trener na powitalnej konferencji.
1. Lepsze wrogiem dobrego, czyli Pawłowski dorzucił obciążeń
Temat okresu przygotowawczego od lat uchodzi w Polsce za punkt zapalny. Trener, który – w opinii piłkarzy – przesadzi z zimową zaprawą, po kilku tygodniach od wznowienia rozgrywek ląduje na aucie. Już zeszłorocznej zimy zawodnicy Śląska prosili Stanislava Levy’ego o spuszczenie z tonu i narzucenie lżejszych treningów. Czech się zgodził, a podporządkowanie piłkarzom opłacił swoją głową. Pawłowski na takie prośby pozostawał głuchy i – wręcz przeciwnie – jeszcze dorzucił obciążeń. W tym przypadku lepsze jest wrogiem dobrego. To co sprawdziło się jesienią mogło być kontynuowane, jednak sztab szkoleniowy Śląska postanowił iść naprzód. Efekt? Drużyna maszeruje wstecz, a na tle piłkarzy Lecha (0:3) wrocławianie wyglądali, jak juniorzy. Są wolni, ociężali i z obawą podchodzą do ostatnich minut meczu. Nie ma co się dziwić, przecież tej wiosny punkty w samych końcówkach wyszarpali już im Cracovia, Łęczna, Piast i dwukrotnie Górnik Zabrze.
2. Poszli na ilość, nie jakość?
Tadeusz Pawłowski coraz częściej swoimi wypowiedziami przypomina późnego Stanislava Levy’ego. Trener Śląska po zremisowanym meczu z zabrzanami zaczął się zastanawiać, czy przy tak wąskiej kadrze korzystniejszym byłoby jednak nie awansować do europejskich pucharów. Powód? „Łącząc mecze w Lidze Europy i ekstraklasę możemy podzielić los Ruchu Chorzów”. Faktycznie, Śląsk przypomina wiosną zespół, który za wszelką cenę chce uniknąć miejsca w pierwszej czwórce. Frajersko tracone punkty w końcówkach – zdaniem Pawłowskiego – są głównie spowodowane wąską kadrą zespołu. Czyżby trener zapomniał, że to on w głównej mierze odpowiadał za zimowe wzmocnienia? Śląsk był przecież jednym z najaktywniejszych graczy na krajowym rynku transferowym, ściągając aż sześciu zawodników. Za fakt, że ani jeden z nich nie ma pewnego miejsca w wyjściowym składzie, to beknąć powinien już ktoś z klubu. Grajciar, Lacny, Ciolacu, Przystalski, Abramowicz, Bartosz Machaj… Przyznajcie sami, że klubowi działacze zimą dostosowali się do skuteczności swoich piłkarzy.
Peter Grajciar – 690 minut, 1 gol, 1 asysta
Milos Lacny – 101 minut, bez gola i asysty
Mateusz Abramowicz – 0 minut
Andrei Ciolacu – 0 minut
Bartosz Machaj – 0 minut
Szymon Przystalski – o minut
3. Tedi, co z tym Marco?
Nawet żona nie może przypuszczać, co w tym tygodniu wymyśli pan Tadeusz w kwestii Marco Paixao. Wiosenne starcia Pawłowski vs Marco to prawdziwa kpina. Najpierw zimą piłkarz obiecał trenerowi, że do końca sezonu będzie starał się, jak najwięcej pomóc drużynie. Później „Tedi” przebąkiwał o chwiejącej się konstrukcji, którą powoduje sprawa Portugalczyka. Paixao, czyli absolutnie czołowy napastnik ekstraklasy, wylądował na ławce rezerwowych. Gdy wybrał się na drugą rozmowę do Pawłowskiego i znów zapewnił go, że nie podpisał jeszcze z nikim kontraktu, automatycznie wrócił do jedenastki. W kwestii Portugalczyka „Tedi” działa ze zdecydowaniem kobiety przed okresem wybierającej się na bal sylwestrowy. Jak już przekonał się, że Marco może jeszcze pomóc tej drużynie, to przeciwko Lechowi Poznań wystawił go w roli ósemki. „Przecież umie utrzymać się przy piłce”. Eureka! Tylko czemu jeszcze nikt w poważnej piłce nie zdecydował się cofnąć do pomocy Ibrahimovicia?
Z naszej, mam nadzieję, szczerej rozmowy zapadły mi w głowie jego pełne entuzjazmu słowa: „Bardzo chcę strzelać gole dla Śląska. Z pewnością mu to umożliwię!
Tadeusz Pawłowski dla Przeglądu Sportowego, 13.01.2015 r.
Należy przewidywać, co się będzie działo w następnym sezonie. Wszystko wskazuje na to, że Marco nas opuści , więc powinien zrozumieć, że już teraz muszę myśleć, jak drużyna będzie funkcjonować bez niego.
Tadeusz Pawłowski dla Przeglądu Sportowego, 12.05.2015 r.
Położenie Marco Paixao wygląda inaczej niż Sebastiana Mili, który nas opuścił w zimowym okienku transferowym. Sebastian w pewnym momencie wprost nam powiedział, że chce odejść. Z Marco tak nie jest. Portugalczyk jest gotowy na negocjacje w sprawie nowej umowy.
Tadeusz Pawłowski, konferencja prasowa przed meczem z Legią, 15.05.2015 r.
Chcemy dalej realizować filozofię Tadeusza Pawłowskiego zgodnie, z którą do samego końca będziemy chcieli wykorzystywać potencjał zawodników, których mamy w kadrze. Nawet jeśli po sezonie mają odejść.
Paweł Barylski, konferencja prasowa przed meczem z Lechią, 28.05.2015 r.
*
Przed rokiem Pawłowski wszedł do szatni Śląska z takim hukiem, że już na pierwszym treningu dwóch piłkarzy zgłosiło kontuzje. Człowiek z zachodu, który miał zarazić klub profesjonalizmem powoli sam wtapia się w polskie bagienko. Wymienionych błędów tej wiosny już nie naprawi, ale latem musi wyciągnąć wnioski. Niezależnie od tego, jak będzie wyglądał jego skład i czy na pozycji defensywnego pomocnika wciąż będzie mógł korzystać z usług Paixao.
Fot.FotoPyK