Reklama

Wisła Płock przez 36 dni nie mogła zgłosić Martina Haška. Przedstawiamy kulisy sprawy

Maciej Wąsowski

Autor:Maciej Wąsowski

08 kwietnia 2023, 08:59 • 8 min czytania 3 komentarze

To jeden z najdłużej potwierdzanych transferów zawodnika w ostatnich latach w Ekstraklasie. Płocki klub od 28 lutego nie mógł uprawnić czeskiego pomocnika do gry. Wszystko wynikało z faktu, że FIFA nie mogła ustalić faktycznego statusu Martina Haška. Jego poprzedni klub – turecki Erzurumspor twierdził, że rozwiązał umowę z zawodnikiem z powodów dyscyplinarnych. Z kolei Czech uważał, że to turecka strona jest winna rozwiązania kontraktu. Ponad miesiąc trwała wymiana pism, żeby finalnie 5 kwietnia Hašek został zatwierdzony do przez Nafciarzy.

Wisła Płock przez 36 dni nie mogła zgłosić Martina Haška. Przedstawiamy kulisy sprawy

Zrobiła się z tego spora saga. W Płocku długo nie wiedzieli, dlaczego nie mogą zgłosić piłkarza do rozgrywek Ekstraklasy. Wszystkie procedury trwały ponad miesiąc, a istniało niebezpieczeństwo, że zawodnik nie będzie dostępny do gry, przynajmniej do końca obecnego sezonu. Tymczasem jego kontrakt z Wisłą obowiązywał, piłkarz trenował, ale nie mógł grać. O tym jak sprawa wyglądała z perspektywy klubu porozmawialiśmy z prezesem płocczan Tomaszem Marcem i Mateuszem Stankiewiczem – radcą prawnym, zajmującym się sprawami związanymi z FIFA, Wisła wynajęła go do tej sprawy.

Klub jedno, zawodnik drugie

Po podpisaniu umowy z zawodnikiem, zwyczajowo złożyliśmy wniosek o zatwierdzenie jego pozyskania w FIFA TMS (z ang. Transfer Matching System – platforma internetowa, rejestrująca zagraniczne transfery zawodników). Czekaliśmy aż FIFA przekieruje sprawę dalej, do federacji, z której pozyskaliśmy piłkarza. W tym wypadku chodziło o turecką federację (TFF – przyp. red.). Wszystko trwało zaskakująco długo, bo zazwyczaj jest to maksymalnie dzień, dwa lub w skrajnych przypadkach trzy dni – mówi prezes Marzec.

W końcu dostaliśmy pismo, w którym przeczytaliśmy, że „w związku z niejasnością okoliczności rozwiązania kontraktu, FIFA prosi o dodatkowe wyjaśnienia ze strony zawodnika”. Martin napisał oświadczenie na temat tego, jak cała sytuacja wyglądała z jego perspektywy. Kolejne długie dni trwało procedowanie tego przez FIFA. Później światowa federacja poprosiła poprzedni klub Martina – Erzurumspor FK o przedstawienie swojego stanowiska. Niestety, wersje Martina Haška i przedstawicieli tureckiego klubu były rozbieżne. Nasz zawodnik twierdził, że jego umowa w Turcji została rozwiązana z winy klubu, a Erzurumspor uważał, że rozwiązanie kontraktu nastąpiło z winy piłkarza – dodaje szef płockiego klubu.

Reklama

Wszystko rozbijało się o charakter rozstania Haška z Turkami. Co gorsza w FIFA TMS Erzurumspor wskazał, że umowa została rozwiązana przez klub z powodu wykroczeń dyscyplinarnych piłkarza.

Teoretycznie informacje, które dostała Wisła pierwotnie wskazywały, że zawodnik jest wolny. Później w systemie FIFA TMS okazało się, że Erzurumspor zgłosił, że umowa została rozwiązana z winy piłkarza. Wisła o tym nie wiedziała. Dlatego nie można było zastosować wyjątku o tym, że gracz, który nie ma ważnego kontraktu w trakcie okna, może dołączyć do nowego klubu później, już poza oknem. Musieliśmy przekonać FIFA, że zawodnik ma swoje racje, aby uzyskać zezwolenie na jego rejestrację – wyjaśnia mecenas Stankiewicz.

Deadline rejestracji nie dotyczył Haška

W całej sprawie początkowo bardzo ważna była data 31 marca, bo do tego czasu kluby Ekstraklasy mogły dokonywać rejestracji zawodników pozyskanych z wolnego transferu już poza oknem.

Dostałem telefon od Pawła Magdonia (dyrektora sportowego Wisły – przyp. red.) w momencie, kiedy kontrakt z zawodnikiem był podpisany i doszło do pierwszej odmowy wydania dokumentów, które miały posłużyć do rejestracji zawodnika w rozgrywkach Ekstraklasy. Wisła Płock za pośrednictwem PZPN zwróciła się do FIFA o wydanie certyfikatu transferowego. Pierwotna informacja była taka, że pan Martin Hašek jest wolnym zawodnikiem. W tym przypadku kontrakt zakończył się w inny sposób niż porozumienie stron. Dlatego regulacja związana z rejestracją zawodników do 31 marca w rozgrywkach Ekstraklasy nie miała zastosowania. Tak naprawdę do dziś z prawnego punktu widzenia nie wiadomo z czyjej winy umowa została rozwiązana. To będzie jeszcze przedmiotem rozważań FIFA. Ostatecznie po postępowaniu będzie wiadomo, kto ponosi odpowiedzialność za to. Gdy kontrakt jest rozwiązywany jednostronnie, to FIFA chroni zawodników, żeby mieli oni możliwość znalezienia nowego pracodawcy i związania się z nowym klubem poza oknem. Nie dotyczy to jednak sytuacji, w której to zawodnik jednostronnie sam zrywa kontrakt, porzuca klub albo kończy współpracę bez żadnych podstaw. Wtedy FIFA nie zezwala na rejestrację poza oknem. Światowa federacja bardzo dba o tzw. „stabilność kontraktową”. Całą sprawa polegała na tym, że musieliśmy przekonać FIFA, że pan Hašek nie porzucił tureckiego klubu, tylko że sytuacja była odwrotna, bo zawodnik miał podstawy do tego, żeby odejść. Trzeba też było pokazać argumenty, że Erzurumspor nie miał podstaw, żeby rozwiązać umowę z winy piłkarza. Było potężne zamieszanie i chaos informacyjny. Mieliśmy kilka ścieżek, które rozważaliśmy. Początkowo obawialiśmy się, że ten deadline 31 marca może przeszkodzić w uprawnieniu zawodnika. Później okazało się, że możemy dokonać rejestracji po tej dacie. Warto jednak podkreślić, że Wisła całą papierologię i wnioski złożyła w FIFA przed 31 marca. Było to zrobione trochę dla bezpieczeństwa. Dzięki temu sprawa była w toku. Dużą pracę wykonali też pani Joanna Misiewicz z PZPN i pan Piotr Bielecki z Ekstraklasy SA. Podeszli oni do sprawy z dużym wsparciem i ze zrozumieniem – podkreśla Stankiewicz.

Wisła nie mogła wiedzieć o problemie

Teoretycznie sprawa mogłaby trwać i trwać. Szczęściem Wisły było to, że w trakcie sprawy prawnicy zwrócili uwagę, że zmieniły się przepisy i stały się bardziej klarowne w tego rodzaju sprawach.

Weszły one w życie 30 marca. FIFA zgodziła się na wydanie tymczasowego certyfikatu, a ten upoważnił nas do zgłoszenia Martina do rozgrywek Ekstraklasy. Wszystko komplikowało też to, że w takich przypadkach FIFA nie daje sobie deadline’u, na podjęcie decyzji. Gdyby nie ta zmiana, to niewykluczone moglibyśmy jeszcze długo czekać na zgłoszenie go do rozgrywek – przyznaje Marzec.

Reklama

Kto w całej sprawie zawinił? Wydaje się, że trochę przed szereg wyszedł Erzurumspor, który zgłosił w FIFA rozwiązanie umowy z winy zawodnika.

Federacje krajowe są operatorem kontaktów z FIFA TMS, ale nie ingerują w to, co kluby do niego przekazują. Erzurumspor ma prawo jak każdy klub dochodzić swoich praw. Jego przedstawiciele uznali, że z ich perspektywy klub usunął zawodnika z listy płac z powodów dyscyplinarnych. Wisła nie miała dostępu do tej informacji, do momentu wystąpienia o chęć rejestracji piłkarza w Polsce. Dodam jeszcze tylko, że sprawa między panem Haškiem i Erzurumsporem będzie trwać. Spór będzie musiał rozstrzygnąć Trybunał Piłkarski FIFA, a później jest jeszcze możliwość odwołania przed Trybunałem ds. sportu w Lozannie. Być może ostateczna decyzja zostanie podjęta dopiero za dobrych kilkanaście miesięcy – podkreśla Stankiewicz.

Czarny scenariusz nie wszedł w życie

W pewnym momencie władze Wisły rozważały nawet rozstanie z zawodnikiem. Hašek trenował, jego kontrakt obowiązywał, ale nie mógł grać w oficjalnych spotkaniach.

Rozpatrywaliśmy różne scenariusze. Zastanawialiśmy się czy nie zaproponować obniżenia kontraktu, bo Martin nie mógłby grać, ale treningami moglibyśmy przygotować go na nowy sezon. Drugim pomysłem było rozwiązanie umowy za porozumieniem stron. Mieliśmy jakieś opcje. Ale to byłby czarny scenariusz, którego nie chcieliśmy. Gdybyśmy jednak wiedzieli, jak to wszystko się potoczy, to pewnie dwa razy bardziej zastanowilibyśmy się przed podpisaniem kontraktu. Martin pasuje nam i trenerowi Stano do koncepcji budowania tego zespołu. Trzeba pamiętać, że ściągając go zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie potrzebował trochę czasu, żeby dojść do swojej optymalnej dyspozycji stricte fizycznej. Na początku z naszej strony nie było dużej nerwowości, ale nie spodziewaliśmy się aż takich komplikacji przy sprawach rejestracyjnych – zaznacza prezes Wisły.

W 2020 roku Hašek był bohaterem nieco podobnej historii. Rozwiązał wtedy umowę ze Spartą Praga z winy klubu. W listopadzie ubiegłego roku Trybunał Arbitrażowy w Lozannie uznał, że zrobił to bezpodstawnie i musiał zapłacić klubowi 100 tys. euro. Jego przeszłość przynajmniej oficjalnie nie miała wpływu na obecną sytuację.

Nie mieliśmy żadnej obawy w tym temacie, że spór Martina ze Spartą mógł mieć jakieś znaczenie – mówią zgodnie prezes Marzec i mecenas Stankiewicz.

Lekcja na przyszłość

Cała historia ze zgłoszeniem Haška to na pewno lekcja nie tylko dla Wisły, ale również dla innych polskich klubów. Czasami zatwierdzenie do gry piłkarza pozyskanego z wolnego transferu może być bardzo skomplikowane.

Jednostronne rozwiązywanie umów ze strony zawodnika jest w ostatnich latach dość popularne w Europie. W takich przypadkach klub do końca idzie w zaparte, nawet jeżeli były jakieś zaległości finansowe. Tutaj wyjątkowość tego przypadku była taka, że stan faktyczny mocno różnił się od tego, co było zgłoszone przez turecki klub w FIFA TMS. Od pewnego momentu nie wiadomo było tak na dobrą sprawę, co było przyczyną rozwiązania umowy. Dużą pracę wykonała też kancelaria prawna, którą zatrudnili agenci zawodnika. Jej efektem jest szczęśliwy finał, w postaci rejestracji zawodnika. Sprawa była dość niecodzienna i pokazuje jak czasami trudno zgłosić do gry piłkarza poza oknem transferowym. To ciekawy case również dla innych polskich klubów – uważa Stankiewicz.

Hašek jest już obecnie w lepszej dyspozycji fizycznej i jeżeli nie stanie się nic nadzwyczajnego, to będzie mógł zadebiutować w Wiśle już w dzisiejszym spotkaniu z Zagłębiem Lubin (12.30).
W końcu. Cieszę się, bo można było zwątpić, że to się kiedyś stanie. Oczywiście wszystko zależy od tego czy w składzie będzie go widział trener Stano. Wiemy jednak, że ten chłopak piłkarsko może nam wiele dać – kończy prezes Marzec.

MACIEJ WĄSOWSKI

WIĘCEJ O WIŚLE PŁOCK:

Fot. Newspix

Rocznik 1987. Urodził się tego samego dnia, co Alessandro Del Piero tylko 13 lat później. Zaczynał w tygodniku „Linia Otwocka”, gdzie wnikliwie opisywał m.in. drugoligowe losy OKS Start Otwock pod rządami Dariusza Dźwigały. Od lutego 2011 roku do grudnia 2021 pracował w „Przeglądzie Sportowym”, gdzie zajmował się głównie polską piłką ligową. Lubi pogrzebać przy kontrowersjach sędziowskich, jak również przy sprawach proceduralnych i związkowych. Fan spotkań niższych klas rozgrywkowych, gdzie kibicuje warszawskiemu PKS Radość (obecnie liga okręgowa). Absolwent XXV LO im. Józefa Wybickiego w Warszawie i Wyższej Szkoły Dziennikarskiej im. Melchiora Wańkowicza.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

3 komentarze

Loading...