– W tym momencie z polskich skoczków zeszło powietrze. Potrzebny był ten medal, żebyśmy do kolejnych zawodów podeszli bardziej na luzie. W ten sposób, że już nic nie trzeba, wszystko można. Mamy krążek, mamy bardzo dobre skoki. Możemy patrzeć optymistycznie – ocenił w rozmowie z Weszło Jan Szturc. Z pierwszym trenerem Adama Małysza rozmawialiśmy o sukcesie Piotra Żyły, który sięgnął po złoty medal mistrzostw świata.
KACPER MARCINIAK: Jest pan w stanie uwierzyć w to, co stało się dziś w Planicy?
JAN SZTURC: Powiem tak, oglądałem konkurs w gronie rodzinnym i przed skokiem Piotrka dostrzegłem, że na wykresie pokazywała się odległość 104-105 metrów. Takie były wahania. Powiedziałem wtedy: kurczę, Piotrek teraz palnie 105 metrów i będzie miał medal.
Trafił pan.
Dokładnie. Dostał zielone światełko i poleciał. Patrzyłem tylko na dojazd i jak dostrzegłem, że utrzymuje bardzo dobrą pozycję, to wiedziałem, ze skok będzie bardzo długi. Ale to 105 metrów to chyba ktoś wyczarował. Wszyscy się u nas śmiali, bo chwilę wcześniej trochę nad wyraz wieszczyłem taką odległość. Były jednak dobre warunki. A jak u Piotra się wszystko zgra, to potrafi wykorzystać to, co ma w nogach.
Wszystko poszło tak, jak trzeba. Od dojazdu, po odbicie. Awansował z trzynastego miejsca na pierwsze. Obronił złoty medal z Oberstdorfu ze skoczni normalnej. To nie lada wyczyn. Jest najstarszym skoczkiem w historii, który zdobył mistrzostwo świata. Lata lecą…
Dwa lata temu też był najstarszy.
Tak, sam o tym mówił w wywiadzie. Myślę więc, że to złoto tym bardziej mu smakuje.
W czołówce w drugiej serii znajdował się jakiś skoczek, o którym pan pomyślał: o, on może wyprzedzić Piotra?
Jak skakała ostatnia trójka – czyli Karl Geiger, Andreas Wellinger i Stefan Kraft – to warunki były chyba nieco gorsze. Bo wystarczało im w okolicach 103 metrów. Pierwszy z Niemców akurat skoczył bardzo dobrze [101.5 m red.], ale być może nie miał z czego odlecieć. Wydawało się zatem, że skończy na czwartej pozycji. Bo Wellinger i Kraft wyglądali na pewniaków do medalu. Ale tylko jeden z nich się obronił. Austriak też nie miał sprzyjających warunków, ale popełnił błąd na progu. I skończył na czwartym miejscu.
Na bardzo dobry wynik dzisiaj liczyli na pewno Słoweńcy, na czele z Laniskiem. Po weekendzie w Kulm trenowali właśnie w Planicy. Ale okazało się, że nie zawsze ci, co skaczą świetnie w treningach i kwalifikacjach, wygrywają. No i mamy też Graneruda.
On chyba nie miał dzisiaj szczęścia do warunków.
Tak, ale tu zaważyły błędy. I w pierwszym, i w drugim skoku. Granerud gdyby zrobił to, co pokazywał przed Rasnovem, odleciałby daleko. Nawet przy takich warunkach. Widać zatem, że trochę forma z niego zeszła. Nawet w kwalifikacjach nie skakał zbyt czysto na progu. Dzisiaj było to samo. Przy okazji odpadł też inny z faworytów – Ryoyu Kobayashi – który został zdyskwalifikowany. Niespodzianką było też, że żaden z Austriaków nie znalazł się na podium. Kraft po pierwszej serii wyglądał na murowanego kandydata do medalu.
A nasi skoczkowie? Złoto Żyły to jedna rzecz. Ale piąte miejsce Kubackiego? Bardzo dobry wynik. Szóste miejsce Kamila Stocha też byśmy z miesiąc temu brali w ciemno. Paweł Wąsek do tego awansował z trzydziestego miejsca na szesnaste, a Olek Zniszczoł skończył dwudziesty. To był więc bardzo dobry występ naszych zawodników. Gratulacje dla nich i całego sztabu szkoleniowego, który też na ten sukces pracował.
W tym momencie trochę z polskich skoczków zeszło powietrze. Potrzebny był ten medal, żebyśmy do kolejnych zawodów podeszli bardziej na luzie. W ten sposób, że już nic nie trzeba, wszystko można. Mamy krążek, mamy bardzo dobre skoki. Możemy patrzeć optymistycznie. Jutro odbędą się miksty, a potem przenosimy się na dużą skocznię.
No właśnie – na dużej skoczni, w drużynówce, będziemy faworytami do złota?
Oczywiście, w drużynówce na normalnej skoczni w tym momencie bylibyśmy faworytami. Ale jednak na dużych obiektach dochodzą inne czynniki. Większa prędkość, większe ruchy wiatru. Oczywiście nie skreślam Biało-Czerwonych., bo będą się liczyć. Ale co zobaczymy ostatecznie? Okaże się, poczekajmy cierpliwie. Dwa lata temu Żyła był czwarty w drugim konkursie indywidualnym, nie zabrakło mu wiele do podium. Teraz też będzie groźny. Wszystko przed naszymi skoczkami.
Fot. Newspix.pl