Problemy fizyczne i mentalne. Ruganie przez legendy klubu. Wędka z Omonią Nikozja i brak powołania do reprezentacji Anglii na mistrzostwa świata. To wszystko spotkało Jadona Sancho w ostatnim kwartale 2022 roku. Jego kłopoty w Manchesterze United mogą nie zostać szybko rozwiązane. Co się dzieje z fantastycznym skrzydłowym, który swoją grą w Dortmundzie zachwycił kibiców na świecie?
Jest najdrożej sprzedanym piłkarzem z Bundesligi do Premier League. Do Niemiec przyjechał w 2017 roku, a opuszczał je cztery lata później z łącznym trzycyfrowym dorobkiem goli i asyst. Swoimi dryblingami, przebojowością i szybkością zadziwiał cały świat. Od kilku tygodni pełni jednak marginalną rolę w Manchesterze United. Nie trenuje z zespołem. Menedżer Erik ten Hag nie zamierza pomagać mu w powrocie. Kłopoty się mnożą, a zawodnik coraz słabiej radzi sobie z presją, w wyniku czego zupełnie wyłączył komunikację w mediach społecznościowych. Na Instagramie, który w przeszłości był dla niego ważnym elementem do lansu, gdzie pokazywał swoje wypady odrzutowcem do Dubaju czy wizyty prywatnego fryzjera, usunął wszystkie posty, a na zdjęcie główne wstawił czarną zaślepkę.
Jadon Sancho: problemy w Manchesterze United
– Nie sądzę, żeby dołączył do nas w tym tygodniu. Chciałbym przywrócić go do składu tak szybko jak to możliwe, ale nie mogę dać realnej prognozy, kiedy może to nastąpić. Czasami są okoliczności związane z kondycją, innym razem z nastrojem. Rozmawiałem z nim kilkukrotnie. Mamy spadek poziomu jakości i czasami nie wiadomo, dlaczego lub co to powoduje. Chcemy go nakierować na właściwą ścieżkę przez odpowiednią kombinację treningu fizycznego i psychicznego – powiedział przed kamerami Sky Erik Ten Hag przed meczem z Burnley 21 grudnia.
Słaba gra, wędka i koniec marzeń
W kolejnych dniach menedżera wielokrotnie pytano o postępy w powrocie do gry Sancho. Holender krótko ucinał spekulacje, odmawiając odpowiedzi bądź tłumacząc, że nie ma żadnych zmian u angielskiego skrzydłowego. Wciąż trenuje indywidualnie z asystentem do przygotowania motorycznego. Nie bierze udziału w ćwiczeniach z zespołem. Opuścił wszystkie spotkania po przerwie mundialowej. Problemy pojawiły się jednak znacznie wcześniej.
Już we wrześniu ten Hag zagadywany był o formę Sancho, który gasł z tygodnia na tydzień. Bronił się wtedy ogólnikami i przywoływał dobrze przepracowany okres przygotowawczy. – Radzi sobie całkiem nieźle, ale wciąż ma wiele miejsca do poprawy, ponieważ posiada ogromne umiejętności. Przygotował się do sezonu całkiem nieźle. Bardzo dobrze wyglądał w meczach przedsezonowych. To powinno zaprocentować w trakcie sezonu, a wiemy, że czekają nas mecze co trzy dni – tłumaczył holenderski trener.
Spotkania odbywały się często, ale Sancho albo w nich nie grał, albo prezentował się słabo. W pierwszym starciu z Omonią Nikozja ten Hag stracił cierpliwość do skrzydłowego i ściągnął go już w przerwie przy wyniku 0:1. Czerwone Diabły wygrały spotkanie 3:2, a 22-latek w podstawowym składzie w Lidze Europy już nie wystąpił. Od wrześniowej przerwy reprezentacyjnej, którą spędził w klubie bowiem ostatnie spotkanie dla Synów Albionu rozegrał w październiku 2021 roku z Andorą, rozegrał tylko sześć meczów. A następnie zachorował. Jeśli po cichu liczył, że mimo wszystko pojedzie na mistrzostwa świata, to grubo się pomylił. Z największego światowego prospekta stał się przeciętniakiem, który nie radzi sobie z presją, rywalizacją o skład i wysokimi oczekiwaniami, które sam rozbudził.
“Najgorzej wydane pieniądze”
– Sancho nigdy nie biega do tyłu! Potrzebuje szybkiego lewego obrońcy lub środkowego napastnika, z którymi mógłby współpracować. Tak naprawdę nie ma go w tej chwili – grzmiał w angielskich mediach Paul Scholes, były pomocnik Manchesteru United.
O krok dalej w swoich narzekaniach posunął się były obrońca Czerwonych Diabłów – Paul Parker. – Ma wiele problemów, ponieważ nigdy nie atakuje bocznych obrońców, podaje do tyłu i tak naprawdę nie wchodzi w dryblingi. Sposób, w jaki grasz w Niemczech zupełnie różni się od tego w Premier League. Wygląda tak, jakby nigdy nie był w stanie dostosować się odpowiednio do roli kluczowego zawodnika United. Jeśli zobaczysz na kwotę, jaką klub zapłacił za niego, można śmiało powiedzieć, że to najgorzej wydane pieniądze w historii Manchesteru United – powiedział dla Bettors 19-krotny reprezentant Anglii. A trzeba przyznać, że konkurencję na najbardziej przepłaconego piłkarza w historii Czerwonych Diabłów ma dużą.
Na Sancho ciąży ogromna presja jego talentu. W Borussii Dortmund zachwycał świat swoją szybkością, rajdami, dryblingami. Przez cztery lata rozegrał 137 meczów, w których zdobył 50 bramek i zanotował 67 asyst. Miał bezpośredni udział przy golu, co 87 rozegranych minut. Wszystkim wydawało się, że jego potencjał jest nieograniczony. W matematyce i ekonomii mogłoby się to sprawdzić. Niemniej jednak piłka to zupełnie inna dziedzina, a i w tych dwóch wspomnianych dochodzi do niespodziewanych sytuacji, krachów, Czarnych Łabędzi, jak opisywał to Nassim Nicholas Taleb w swojej książce o tym samym tytule, które sprawiają, że zachodzą z pozoru nieprawdopodobne zdarzenia bądź nie zachodzą te bardzo prawdopodobne. W kategoriach nieprawdopodobieństwa można traktować to, że Sancho zapomniał jak się gra w piłkę.
Syndrom gwiazdy Dortmundu
Już w przeszłości Anglik miał problemy z odpowiednim nastawieniem i przygotowaniem do spotkań. Gdy w 2020 roku Borussia Dortmund nie dała zielonego świata na jego odejście na Wyspy Brytyjskie jego forma drastycznie spadła. Zapanował u niego marazm czy wyraźnie widoczna niechęć do futbolu. Pierwszego ligowego gola w sezonie 2020/21 strzelił dopiero w styczniu, widząc, że swoimi dąsami nic nie wskóra, a lepszymi występami będzie w stanie zapracować na wysoki kontrakt w nowym zespole.
Potwierdza się natomiast kolejny z problemów, który dotyka wielu piłkarzy BVB po zagranicznym transferze. Syndrom gwiazdy Dortmund. Taką nazwę przyjmiemy dla zjawiska, w którym dany zawodnik jest gwiazdą Borussii. Piłkarz otoczony rodzinną atmosferą, miastem bez wielu pokus i zaufaniem, które ciężko spotkać w innym profesjonalnym klubie, występującym na tak wysokim poziomie, prezentuje się wręcz rewelacyjnie. Szybko zdobywa sławę w Niemczech. O jego dokonaniach rozpisują się światowe media i wieszczy mu się wielki transfer. Po wyjściu ze strefy komfortu nie gra już tak dobrze, a nawet występuje poniżej oczekiwań. W Anglii dla zjawiska nietrafionych transferów z Niemiec pojawiła się nawet konkretna nazwa, czyli podatek od Bundesligi, który mocno dotknął choćby Timo Wernera.
Kogo natomiast dotyczył syndrom gwiazdy Dortmundu?
- Henrich Mychitarian. W Manchesterze United wytrzymał zaledwie półtora roku. Po tym czasie został sprzedany do Arsenalu. Z Dortmundu odszedł za 42 mln.
- Shinji Kagawa. W Manchesterze United wytrzymał zaledwie dwa lata. Po tym czasie wrócił do BVB, a następnie zaczął tułaczkę po klubach. Z Dortmundu odszedł za 16 mln euro, wrócił za osiem.
- Ousmane Dembele. W pierwszym sezonie w Barcelonie zdobył tylko cztery bramki. W kolejnych latach częściej zawodził lub nie grał niż spisywał się bardzo dobrze. Z Dortmundu odszedł za 140 mln.
- Christian Pulisic. Do dziś spisuje się w Chelsea poniżej oczekiwań. Jest rzucany po pozycjach, a do bramki dla The Blues dokłada się raz na 3,5 spotkania. Z Dortmundu odszedł za 64 mln.
- Julian Weigl. Na stałe nie przebił się w składzie Benfiki. Po półtora roku wrócił do Niemiec na wypożyczenie. Z Dortmundu odszedł za 20 mln.
Historia nie napawa optymizmem
Szczególnie przypadki dwóch pozyskanych przez Manchester United zawodników pokazują, że marnie opłacają się Czerwonym Diabłom wzmocnienia z Dortmundu. Sancho jest trzecim takim transferem, potwierdzającym tę zależność. Na razie nie można stawiać na nim krzyżyka, choć jego statystyki nie powalają. Osiem goli i cztery asysty w przeszło 50 meczach to wynik wręcz zatrważający, mając w pamięci potencjał skrzydłowego. Wciąż jest jednak 22-latkiem, który w każdej chwili może odpalić i wrócić na właściwe tory. Nie można jednak wykluczać faktu, że ogromne zamieszanie wokół niego i jego transferu, ogromne pieniądze jak na takiego młokosa – ponad 18 mln funtów rocznie, namieszały mu w głowie na tyle, że już więcej nie zobaczymy go na odpowiednim poziomie.
Kagawa na niego nigdy nie wrócił. Mychitarian musiał odbudowywać się pięć lat, by wejść ponownie na właściwy poziom i zaliczyć sezon z dwucyfrową liczbą goli oraz asyst, a i tak było mu daleko do rekordowego sezonu, gdy w Borussii Dortmund strzelił 23 gole i zanotował 32 asysty. Choć próba jest niewielka, to historia nie napawa optymizmem dla przypadku Sancho. Jak na razie Anglik zmierza podobną ścieżką, co dwaj pozostali zawodnicy. Ochronny okres Sancho w Manchesterze powoli mija, a zaczynają się rozliczenia i weryfikacje. Jak dotąd wygląda on blado. Za chwile włodarze Czerwonych Diabłów nie będą zadawać sobie pytać, co dzieje się ze skrzydłowym, tylko co z nim zrobić.
WIĘCEJ O ANGIELSKIM FUTBOLU:
- Po co Liverpoolowi Cody Gakpo?
- Zmiana klubu, problemy mentalne i mundial z ławki. Trudny rok Jana Bednarka
- Za niski. Za chudy. Z biednej rodziny. Dziś Almiron zachwyca w Premier League
Fot. Newspix