Czesław Michniewicz ma prawo uważać, że wie więcej o piłce niż wszyscy kibice, dziennikarze, eksperci i trenerzy w Polsce. To w końcu on jest obecnie najwyżej, prowadzi najważniejszą drużynę w tym kraju, ponad nią nic już nie ma (a przynajmniej dla Polaka, bo przecież do poważnej ligi takiego nie wezmą). Natomiast skoro również zagraniczne media, ale też byli piłkarze krytykują nasz styl gry, to chyba wypada się nad sobą zastanowić?
Albo inaczej – po prostu przestać się wygłupiać. Mam już dość tego samobiczowania się, podkreślania, że jesteśmy słabi i możemy grać tylko lagą. Nie wiem, jak Michniewicz to zrobił, ale przekonał zawodników z porządnych europejskich klubów, że są bardzo przeciętni w piłkę nożną i dajcie spokój, czego tu wymagać.
Mundial jest raz na cztery lata, a myśmy wysłali tam drużynę, która ma ochotę przepraszać, że żyje. Kanadyjczycy chcą – dosłownie – rozpierdalać kolejne ekipy, a nam wystarczą remisy, najlepiej wszystkie po 0:0, żeby jednym i drugim nie było przykro przy stracie bramki.
Dość.
Tak, nie jesteśmy zbyt bystrzy, jeśli chodzi o futbol, ale nie jesteśmy też totalnie ułomni. Coś tam potrafimy, w przeciwnym wypadku nie byłoby nas na czwartym turnieju z rzędu. No to pokażmy to, bawmy się tymi meczami, miejmy z nich jakąś pozytywną pamiątkę. No bo tak naprawdę co z tego, jeśli wyjdziemy z grupy z bilansem 1:0, jeśli odpadniemy w 1/8 po oklepie od Francji 0:5? Czy to jest coś, czego tak bardzo pragniemy i pożądamy? Chyba nieco nam odwaliło na punkcie wyjścia z grupy.
Więcej – sądzę, że świat szybciej by nas zapamiętał, gdybyśmy dali czadu w grupie, ale jednak polegli niż męczyli bułę i odpadli chwilkę po pierwszej fazie. Po drugie – na takim prymitywizmie jeszcze nikt nic nie zbudował. Można zagrać jeden dobry turniej (co i tak nam nie grozi), a potem co? Będzie wchodzić pokolenie nowych, młodych, zdolniejszych piłkarzy i też każemy im pałować?
To jest krótkowzroczność, ale żeby patrzeć jeszcze bliżej, to przecież może być gorzej. Załóżmy defensywkę z Arabią, która da nam 1:0 po golu dupą Piątka, a potem 0:3 z Argentyną i jednak wylot z turnieju. Będziecie z takiego scenariusza zadowoleni? Będziecie mieć wspomnienia, chętnie odwijać sobie ten turniej? Oczywiście, że nie.
Nie rozumiem też piłkarzy, naprawdę. Niektórzy z nich zaraz kończą z reprezentacją. I chcą kończyć w takim stylu, bez historii? Smutne.
Zamiast się cieszyć tym turniejem, to obecnie się nim męczymy. Inni się bawią, a my się smucimy – do imprezy dołączył nawet Iran, który ma już cztery gole. Z taką grą moglibyśmy zagrać 31 spotkań i byśmy czterech nie uzbierali. A jestem pewien, że gdyby dać Iranowi Lewandowskiego i Zielińskiego, to pieprznęliby Walię 5:0. Tymczasem my niedawno fetowaliśmy nad nimi dwa skromne zwycięstwa, a widać jakie to są dziady.
Serio – ruszcie na tę Arabię. Pogodzimy się z wynikiem 3:4, najwyżej się uzna, że jednak się nie nadajemy. Tak było przecież na Euro – za wpadkę ze Słowacją byliśmy źli, ale po Szwecji nikt nie miał większych pretensji. Bywa, nie ułożyło się. A tutaj kombinujemy jak koń pod górę, kiedy cztery punkty mogą nam nic nie dać. A i tak pewnie wtedy odtrąbimy sukces, że tyle punktów w grupie w XXI wieku to jeszcze nie mieliśmy!
Tylko znów: co z tego? Kibice chcą się cieszyć mistrzostwami świata, bo one nie są rozgrywane codziennie. Padlin w typie Warty z Górnikiem Zabrze mamy codziennie aż nadto. Chcieliśmy święta, wesela.
A jest stypa. I w sumie nieważne, czy skończymy ją chwilę wcześniej, czy chwilę później.
WOJCIECH KOWALCZYK
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI: