Co do tego, że wybranie Kataru na organizatora Mistrzostw Świata w 2022 roku nie było do końca uczciwe, nie ma wątpliwości chyba nikt. Wybór absurdalny, kompletnie pozbawiony sensu, a jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Jak myślicie, ile trzeba wyłożyć kasy żeby zorganizować sobie mundial? Milion, pięć, pięćdziesiąt? Jak się okazuje – znacznie więcej. Angielscy dziennikarze z Mail on Sunday doliczyli się, że Katar wyłożył na to aż 17,2 miliarda funtów. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że zrobili to legalnie.
Jak to możliwe? Po prostu nie przekazywali kasy pod stołem, tylko ‘zainwestowali’ w rzeczy, które na pierwszy rzut okiem nie mają nic wspólnego z organizacją mistrzostw. Przedstawiciele krajów, którzy głosowali za powierzeniem Katarowi mundialu nawet nie kryją się z tym, że wzięli w łapę. O, przepraszamy, ‘byli zachęcani’ przez Katarczyków. Tak to się teraz ładnie nazywa.
Gwoli przypomnienia, Katar zwyciężył w głosowaniu USA wynikiem 14:8. Nie wiadomo, ilu z czternastu głosujących było po prostu zwolennikami rozgrywania Mistrzostw Świata w Katarze ze względu na tradycje piłkarskie tego kraju i jego idealny klimat, zarówno pogodowy jak i mentalny, a ilu po prostu zostało ‘nakłonionych’ drobnymi inwestycjami ze strony szejków. Jednak dzięki staraniom angielskich dziennikarzy można dowiedzieć się kogo mogły przekonać odpowiednie przelewy.
Zacznijmy od największej szychy, czyli Michela Platiniego. Francuz sam przyznaje, że Katarczycy zachęcali go do swojej kandydatury. W jaki sposób? Ot, zainwestowali we Francji, bagatela, 14,7 miliarda funtów. Tak, nie miliona – miliarda. W tej kwocie zamknęli się kupując PSG, zamawiając samoloty francuskiego producenta Airbus, tworząc beIN SPORTS i wykupując prawa do transmitowania Ligue 1 w Katarze. Trzeba przyznać, że w przypadku Francji się nie patyczkowali.
Niezłe warunki wynegocjowali też Nicolas Leoz z Paragwaju (1,3 miliarda) i Worawi Makudi z Tajlandii (1,2 miliarda). Prężni działacze załatwili swoim krajom między innymi umowę dotyczącą infrastruktury energetycznej i umowę na sprzedaż gazu. Wszystko to, tak jak w przypadku Francji, organizował jeden człowiek – Mohamed bin Hammam, przedstawiciel katarskiej federacji.
Układy pozostałych krajów, w porównaniu do wyżej wspomnianych, nie powalają. Hiszpania – 150 milionów (sponsorowanie Barcelony przez Qatar Airways), Argentyna – 59 milionów (spłata długów argentyńskiej federacji i organizacja sparingu Argentyna-Brazylia w Doha). Brazylia zgarnęła zaledwie 6,7 miliona za wzięcie udziału w kilku sparingach organizowanych przez Katarczyków, pikuś.
Znacznie większą przedsiębiorczością wykazał się Marios Lefkaritis z Cypru. Facet miał gdzieś inwestowanie w kraj i po prostu sprzedał należącą do niego ziemię w Nikozji. Nie wiemy, ile kosztuje ziemia na Cyprze, ale wygląda na to, że to pod tym względem jeden z najdroższych krajów świata – Lefkaritis otrzymał od Katarczyków aż 27 milionów. Nieźle ustawił się także Jack Warner, który podobno w zamian za swój głos i trzymanie buzi na kłódkę w sprawie korupcji otrzymał 933 tysiące.
Trzeba przyznać, że Katarczycy się nie szczypali, ale trudno się im dziwić – w końcu jak nikt inny są znani ze swojej miłości do piłki nożnej. A gdy w grę wchodzi miłość, to pieniądze nie mają żadnego znaczenia. W końcu co to jest 99 milionów wydane na zachęcenie głosujących z Afryki, w porównaniu do organizacji Mistrzostw Świata? No tyle, co nic. Zresztą nawet te 17,2 miliarda funtów nie robi wrażenia, przy budżecie jaki Katar zgromadził na całą organizację mistrzostw – przekracza on 132 miliardy.