Reklama

Hurkacz w ATP Finals? Tak – jako drugi rezerwowy…

Szymon Szczepanik

Opracowanie:Szymon Szczepanik

02 listopada 2022, 20:48 • 5 min czytania 3 komentarze

By zapewnić sobie miejsce w tegorocznych ATP Finals, Hubert Hurkacz musiał wznieść się na wyżyny swoich możliwości i wygrać niezwykle mocno obsadzony turniej Paris Masters. Zostawmy już rozważania, na ile taki scenariusz był możliwy. Ale nie znaczy to, że udział Polaka w zawodach w Turynie był nieprawdopodobny. Gdyby Hurkacz pokonał dziś Holgera Rune, miałby szansę na wyprzedzenie Taylora Fritza w rankingu race i otrzymanie roli pierwszego rezerwowego w finałach ATP.

Hurkacz w ATP Finals? Tak – jako drugi rezerwowy…

Niestety, Hurkacz nie wykorzystał szansy i przegrał swoje spotkanie 0:2 w setach. Czy zatem zobaczymy go w Turynie? Zapewne tak, gdyż według rankingu przypada mu pozycja drugiego rezerwowego zawodów. Ale nie oszukujmy się – szansa na zobaczenie Hurkacza na korcie jest niewielka. Hubi może tam z czystym sumieniem jechać z nastawieniem, by spróbować znakomitej włoskiej kuchni i obejrzeć tenisowe popisy wyżej notowanych kolegów.

HURKACZ KONTRA NAJGROŹNIEJSI RYWALE

Hubert Hurkacz nie miał łatwego zadania w walce o udział w finałach ATP. Najwięksi konkurenci Polaka – Felix Auger-Aliassime, Andriej Rublow i Taylor Fritz – również pojawili się w Paryżu. Kanadyjczyk dziś wygrał swój mecz i zameldował się w 1/8 turnieju. A tam mógł spotkać Amerykanina. W kolejnej rundzie zagra też Rosjanin, którego przeciwnikiem miał zostać wygrany meczu Holger Rune-Hubert Hurkacz.

Przy takim układzie losowania stało się jasne, że jeżeli Hubert marzył o wieńczącym sezon turnieju w Turynie, to w stolicy Francji musiał myśleć o wygraniu zawodów. W końcu w rankingu race uzbierał 2905 punktów. Szósty w tym zestawieniu Auger-Aliassime ma ich na koncie 3725, a siódmy Rublow 3530. Stąd nawet pokonanie dziś Rune oraz uporanie się w następnej rundzie z Rublowem nie zapewniało Polakowi stałego udziału w ATP Finals.

Orlen baner

Reklama

Ale Hurkacz i tak miał o co grać, nawet przy założeniu, że nie uda mu się zagrać w Turynie. A przynajmniej nie jako stałemu uczestnikowi. Oto bowiem do ósmego Fritza Polak tracił zaledwie 55 punktów. Gdyby doszedł w turniejowej drabince do ćwierćfinału, a Amerykanin zakończył zawody na drugiej lub trzeciej rundzie, to Hubert rzutem na taśmę wyprzedziłby go w rankingu race. To z kolei oznaczałoby, że Hurkacz pojechałby do Włoch jako pierwszy rezerwowy. Oczywiście nie życzymy źle żadnemu z tenisistów którzy wyprzedziliby Polaka w rankingu, lecz nie da się ukryć, że kontuzje i drobne urazy, wykluczające na kilka dni, to w tenisie normalka. Stąd jako pierwszy zmiennik, Hurkacz miałby spore szanse zaprezentować się w Turynie na korcie. Nawet w jednym meczu.

By to wszystko miało miejsce, nasz rodak dziś musiał stawić czoła Holgerowi Rune. Dziewiętnastoletni Duńczyk jawił się jako bardzo niewygodny przeciwnik. Do niedawna mógł poszczycić się serią dziewięciu wygranych z rzędu, na którą złożyło się zwycięstwo turnieju ATP 250 w Sztokholmie oraz dojście do finału ATP 500 w Bazylei. W Szwajcarii przegrał ze wspomnianym już przez nas Augerem-Aliassimem. Zatem trudno było odmówić mu tego, że znajduje się w dobrej dyspozycji.

KONIEC MISJI O KRYPTONIMIE “ATP FINALS”

Zanim jednak przejdziemy do samego meczu – a było to pierwsze spotkanie obu tenisistów w tourze – musimy popsioczyć trochę na realizatorów. Rozumiemy, że na drugim korcie Paris Masters nie ma aż tyle miejsca, lecz kamera telewizyjna była ustawiona za nisko. W dodatku nie obejmowała pełnej szerokości boiska, stąd obraz musiał przesuwać się w każdej akcji. Takie dynamiczne ujęcia dają fajny efekt, o ile gramy w Tennis World Tour na PlayStation. Jednak podczas oglądania meczu, niektóre zagrania są po prostu słabo widoczne. Ale cóż, taki jest urok ciasnych, bocznych kortów. Dziś przekonał się o tym sam Hubert, który podczas swojego podania zagrał piłkę tak niefortunnie, że ta odbiwszy się od nawierzchni kortu, poszybowała prosto w oko młodej fanki, siedzącej naprzeciwko. W ramach pocieszenia dodajmy, że Hurkacz zdobył wtedy asa serwisowego, dziewczynie nic się nie stało, a Polak przeprosił za swoje zagranie.

A jak wyglądały poczynania obu tenisistów? Cóż, pierwszy set był bardzo szybki, nie uświadczyliśmy w nim wielu długich wymian. Dość powiedzieć, że w jedenastym gemie pierwszego seta pokazano średnią długość gemów przy podaniach obu tenisistów. W przypadku Huberta wyniosła ona nieco ponad minutę i pięćdziesiąt sekund. Rune wykręcił średnią na poziomie 2:10.

Jak zwykle, kluczem do dobrej gry Huberta był jego serwis. A ten stał na bardzo wysokim poziomie – zwłaszcza w przypadku pierwszego podania. Ale we wspomnianym już jedenastym gemie Duńczyk zaskoczył Polaka agresywnym returnem. Chciałoby się napisać, nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka. W końcu ileż to razy w tym sezonie Hurkacz mocno trzymał się we własnym podaniu, po czym ryzykował przy ostatnich serwisach rywala. I nieraz dobrze na tym wychodził. Teraz to jego przeciwnik zastosował taki manewr, dzięki któremu zdobył jedyne przełamanie w secie. I wygrał partię 7:5.

Reklama

Wówczas mogliśmy się obawiać dalszych losów tego meczu. W końcu na sześć ostatnich spotkań, Hurkacz przegrał aż cztery. Tym razem również drugą partię rozpoczął najgorzej jak tylko mógł. Napędzony Holger bez większych problemów zdobył gema, grając na returnie. Owszem, Hubi potrafił popisać się asem serwisowym czy też pojedynczymi zagraniami. Jednak jego młodszy przeciwnik sprawiał wrażenie zawodnika bardziej przekrojowego, uniwersalnego. W odpowiednich momentach dobrze schodził do siatki, ale potrafił się też popisać znakomitym forehandem.

Komentujący ten mecz Tomasz Lorek, po pierwszym secie powiedział, że starcie z Holgerem to przeprawa z gatunku zimowego wejścia na Nanga Parbat. Biorąc pod uwagę to, co widzieliśmy w drugim secie, dodalibyśmy do tego, że chodzi o wejście mając założone klapki i krótkie spodenki. Duńczyk po prostu zmiażdżył Polaka, zabrał całą jego pewność siebie. Frustrował, bo tak po ludzku trudno się nie wkurzyć, kiedy widzisz, że rywalowi wchodzi każda piłka. Nawet kiedy Hubert grał fajne piłki, te potrafiły wracać na jego część kortu. I to w taki sposób, że Polak nie miał szans na ich odbiór. Tym sposobem drugi set zakończył się masakrą. Duńczyk zafundował Polakowi breadsticka, wygrywając z nim 6:1.

Tak oto zakończył się występ Huberta Hurkacza w Paris Masters. Czy można go nazwać rozczarowującym? Tak, biorąc pod uwagę to, że jego bezpośredni rywale do ATP Finals nie zawiedli. Auger-Aliassime i Rublow grają dalej. Taylor Fritz obronił ósmą pozycję, która w tym roku daje status pierwszego rezerwowego. To Hubert musiał atakować i walczyć o punkty. Niestety, nie udało mu się ani w Paryżu, ani wcześniej w Wiedniu i Antwerpii. Nie zrozumcie nas źle – 9. pozycja w rankingu ATP Race to nie powód do rozpaczy. Jednak końcówkę sezonu w wykonaniu Hurkacza trudno ocenić pozytywnie. W końcu misja “ATP Finals” zakończyła się klapą.

Hubert Hurkacz-Holger Rune 0:2 (5:7, 1:6)

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Media: Transferowy niewypał na dniach ma odejść ze Śląska Wrocław

Bartosz Lodko
5
Media: Transferowy niewypał na dniach ma odejść ze Śląska Wrocław

Tenis

Komentarze

3 komentarze

Loading...