Reklama

Orlen Wisła Płock lepsza od Industrii Kielce. Szlagier dla Nafciarzy!

Sebastian Warzecha

19 października 2025, 15:08 • 4 min czytania 14 komentarzy

Naprzeciw siebie dwie niepokonane ekipy, walczące nie tylko o to, by ten status utrzymać, ale też o przewagę nad wielkim rywalem. Na trybunach znakomita atmosfera, a na parkiecie z kolei spodziewać się można było tego, że będzie nerwowo – bo w poprzednich meczach tych dwóch ekip często bywało. Dzisiejszy mecz, choć nie miał rozstrzygać o mistrzostwie, to miał pozwolić przez kilka kolejnych miesięcy wywyższać się nad rywalem albo Orlen Wiśle Płock, albo Industrii Kielce.

Orlen Wisła Płock lepsza od Industrii Kielce. Szlagier dla Nafciarzy!

Orlen Wisła Płock górą w Świętej Wojnie!

Nie bez powodu starcia Orlen Wisły Płock i Industrii Kielce nazywane są Świętą Wojną. W ostatnich latach wiele odsłon tej rywalizacji pokazywało, że obie ekipy faktycznie traktują ją tak, jakby było coś świętego – i dla samych zawodników, i dla kibiców. Od lat przecież wiadomo, że rywalizacja w Superlidze rozstrzygnie się najpewniej właśnie w tych meczach – najpierw w fazie zasadniczej, a potem play-offach. Przez lata dominowali na krajowym podwórku kielczanie, ale Wisła od pewnego momentu zmniejszała dystans.

Reklama

I w ostatnich dwóch sezonach to ona okazała się lepsza. Choć Superpuchar – na początku tej kampanii – zdobyli gracze Industrii.

W dzisiejszym meczu faworytem mieli być jednak goście. Owszem, obie ekipy do tej pory nie zaliczyły ani jednej wpadki na krajowym podwórku i imponowały bilansem bramkowym. Jednak na trudniejszym terenie – w Lidze Mistrzów – znacznie lepiej radzili sobie zawodnicy z Płocka, którzy w pięciu spotkaniach zanotowali cztery wygrane, a przegrali tylko – bramką – z obrońcami tytułu z Magdeburga. Ostatnio Wisła pokonała nawet wielkie PSG. Kielczanie bilans mają dokładnie odwrotny – jedno zwycięstwo, cztery porażki. Ich problemem okazywała się w tych meczach głównie defensywa, z przodu regularnie się wiele zgadzało. Ale to obrona często jest nawet istotniejsza od ataku.

A najlepiej, gdy obie te formacje są odpowiednio zbalansowane. I tak to wygląda w ekipie z Płocka, która doskonale potrafi bronić, a momentami nawet lepiej atakować. To zespół grający konsekwentnie, trzymający się określonego stylu i doprowadzający go momentami do perfekcji. Stąd te wygrane w Lidze Mistrzów, które – choć do tego daleko – pozwalają marzyć nawet o dotarciu do TOP 4 tych rozgrywek.

I stąd też dzisiejsza wygrana. Bo to właśnie Nafciarze okazali się zespołem lepszym.

Orlen Wisła Płock lepsza od Industrii. Na terenie rywala

Kielczanie przystępowali do dzisiejszego starcia osłabieni. W ich składzie nie było Szymona Sićki, który nabawił się urazu w meczu Ligi Mistrzów z HBC Nantes, a do tego na trybunach siedzieli Alex Dujshebaev, Michał Olejniczak i Piotr Jędraszczyk. Tym większym faworytem musieli być goście, ale początkowo nie zdołali tego statusu potwierdzić. Obie ekipy znakomicie grały bowiem w ofensywie i przez pierwszych 12 minut trwała wymiana ciosów. Dopiero potem płocczanie zdołali odskoczyć na dwie bramki.

Gospodarze się jednak trzymali i stale byli blisko. Dopiero pod koniec zaliczyli spory przestój – pomiędzy 22. a 28. minutą ani razu nie trafili do bramki. Goście zrobili to za to trzykrotnie i odskoczyli rywalom. A gdy kielczanie próbowali odrobić straty – przy grze w przewadze w końcówce połowy wycofali bramkarza – to Artiom Karalek nie trafił do bramki, a Torbjorn Bergerud, który obronił jego strzał, szybko złapał piłkę i trafił rzutem przez całe boisko na sekundę przed końcem połowy.

Do przerwy Nafciarze prowadzili w efekcie 18:14.

Po niej przewagę jeszcze powiększyli i uciekli rywalom na sześć trafień. W 36. minucie po raz trzeci dwuminutową karę otrzymał jednak Przemysław Krajewski, który tym samym nie mógł już wrócić do gry. To wybiło płocczan z rytmu, a gospodarze potrafili z tego skorzystać. Trafili do bramki cztery razy z rzędu i zmniejszyli straty. Na kwadrans przed końcem dzieliła ich już od rywali tylko jedna bramka, a trzecią dwuminutową karę zebrał Zoltan Szita.

Wydawało się, że to Industria jest nakręcona. A jednak mistrzowie Polski wyszli z tego – zdawałoby się – bez problemu. Świetnie, jak i przez cały mecz, spisywali się Mitja Janc oraz Gergo Fazekas, którzy wiedli prym w ofensywie. Wydaje się, że kielczan ostatecznie dobiły dwa niewykorzystane – obronione przez Mirko Alilovicia – rzuty karne. To były spore szanse, które mogły pomóc w walce o minimum doprowadzenie do remisu. A zamiast tego – rywale znów im uciekli.

I tym razem na dobre. Wisła wygrała ostatecznie 32:27. A w końcówce jeszcze kilka razy się podziało – choćby wtedy, gdy na parkiecie leżał Dylan Nahi, a Dawid Dawydzik otrzymał niebieską kartkę (zostanie zawieszony na kolejne spotkanie) za atak głową. Nahi co prawda dołożył sporo od siebie, ale faul był niezaprzeczalny. Po meczu jednak to sam Dawydzik dostał w twarz od jednego z rywali i znów się zagotowało.

Ale taki jest właśnie klimat tych starć.

Industria Kielce – Orlen Wisła Płock 27:32 (14:18)

Fot. Newspix

Czytaj też na Weszło:

14 komentarzy

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka ręczna

Reklama
Reklama