Są osoby, których nie żal krytykować, bo ani nie są mądrzy, ani sympatyczni, ale z Romanem Koseckim jest zupełnie inaczej – trudno o nim źle myśleć! Natomiast postanowił jakiś czas temu, że w zasadzie co tydzień będzie raczył widzów jakąś uroczą wrzutką na podpalenie, więc dyskutować z nim trzeba.

Otóż Kosecki tym razem powiedział tak w Kanale Sportowym: – Wiesz gdzie u nas grałby Yamal? W 2. lidze, bo musi się ograć.
Zresztą z tym poglądem Kosecki funkcjonuje już jakiś czas, ponieważ i wywiadzie na WeszłoTV mówił podobnie. Tyle że nie ma to większego sensu. Gdyż tak…
Oskar Pietuszewski jest jeszcze młodszy niż Yamal, a gra w Ekstraklasie, gra w Europie, grał w Superpucharze, w Pucharze Polski. No w zasadzie wystąpił wszędzie, gdzie tylko mógł. W tym sezonie w lidze ma dwa mecze w wyjściowym składzie (na dwa, panie Romanie).
Taki Kacper Kozłowski był najmłodszym debiutantem na mistrzostwach Europy i nie został nim dlatego, że Sousa odkopał go z drugiej ligi, bo pomocnik zachwycił go w Sokole Ostróda, tylko po prostu Kozłowski regularnie występował w Pogoni Szczecin.
A lata temu z kolei Ariel Borysiuk, nie będąc jeszcze pełnoletnim, zaczął regularnie grać w Legii Warszawa. Wydaje się więc, że jeśli trenerzy postawili na Borysiuka, to postawiliby też na Yamala, naprawdę.
Pewnie Kosecki powiedziałby na te argumenty, że to pojedyncze przypadki, ale coż – póki co jest trzy do jednego, zdaje się, że pan Roman nie sypie też genialnymi nastolatkami jak z rękawa, uparł się zaś na Yamala. A uparł się, gdyż to fenomen, naprawdę nie co drugi chłopak z jego rocznika jest na tym poziomie, więc dlatego to Yamal jest na świeczniku. To, że my nie mamy swojego Yamala, nie znaczy, że trenerzy nie chcą na niego stawiać, tylko gdzieś wcześniej nikt polskiego odpowiednika nie wypracował, ponieważ wciąż mamy (i będziemy mieć) ze szkoleniem problem.
Można sporo zarzucać trenerom ligowym, ale serio – żaden z nich nie jest głupi i nie posadziłby Yamala, ponieważ wolałby – załóżmy – Fiabemę. Jakby Frederiksen miał Yamala, to on by grał, a nie Fiabema, musi pan, panie Romanie uwierzyć na słowo.
I widzimy się przy następnej okazji. Może tym razem będzie coś o obcokrajowcach, że słabi, a Polacy mocni?