Reklama

Co za ściganie w Manchesterze! Zmarzlik drugi w Grand Prix

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

13 czerwca 2025, 22:33 • 5 min czytania 3 komentarze

Genialne emocje dał nam dziś tor w Manchesterze, gdzie ze wszystkich elementów żużlowego rzemiosła w pewnym momencie najmniej liczył się… start. To na dystansie działy się cuda, a im dalej w Grand Prix – tym większe. A że do samego końca mieliśmy w gronie ścigających się Bartosza Zmarzlika, to dodatkowo oglądaliśmy to z zaciśniętymi mocno kciukami. A wiecie, co jest najlepsze? Jutro czeka nas powtórka!

Co za ściganie w Manchesterze! Zmarzlik drugi w Grand Prix

Bartosz Zmarzlik drugi w Manchesterze. Grand Prix dla gospodarzy

Od 2016 roku – gdy wybudowano stadion w Manchesterze – czekano, aż zawita tam żużlowe Grand Prix. I wreszcie się doczekano – podwójnie. Bo ze względu na odwołanie zawodów w Cardiff, to właśnie w Manchesterze mają się odbyć dwa Grand Prix. Pierwsze już za nami, drugie czeka nas… jutro. I biorąc pod uwagę, jak wyglądało ściganie dzisiaj, wiemy jedno – tego jutrzejszego już nie możemy się doczekać! Grand Prix Wielkiej Brytanii było czystą reklamą żużla. Genialnym pokazem w wykonaniu najlepszych zawodników na świecie.

I tylko szkoda, że nie triumfował Bartosz Zmarzlik. Choć – biorąc pod uwagę, że najlepszy okazał się Dan Bewley, reprezentant gospodarzy – dla emocji na torze to nawet lepiej. A poza tym – może jutro czeka nas rewanż?

Dziś z kolei już pierwsze biegi pokazały nam, że czego jak czego, ale mijanek możemy się spodziewać. Tor w Manchesterze wyraźnie premiował ściganie na dystansie, dobry start niczego właściwie tu nie gwarantował. W dodatku widać było, że zawodnicy faktycznie chcą się ścigać. W tym Zmarzlik, który już w swoim pierwszym starcie w świetnym stylu wyprzedził Andrzeja Lebiediewa i pomknął do mety na prowadzeniu. Drugi start w jego wykonaniu to tylko jeden punkt, ale znów – świetny dystans. Bartek przegrał bowiem start z kiepskiego, trzeciego pola i powalczył skutecznie o punkcik, a był nawet bliski dwóch, ale nie wpuścił go przed siebie… Dominik Kubera.

Dla drugiego z Polaków był to jednak jeden z najjaśniejszych punktów całego dnia – ogółem przez cały dzień zgromadził na swoim koncie pięć oczek i zajął dopiero 12. miejsce.

Reklama

Zmarzlik za to robił swoje. Z kolejnych biegów przywiózł trzy, dwa i znowu trzy punkty. Bartek genialnie wręcz się na szybkim torze napędzał i wyraźnie podobało mu się to, jak da się tam walczyć. W biegu 10 przegrał co prawda z Bradym Kurtzem, ale to był pokaz speedwaya, w którym ta dwójka i wtrącający się w to wszystko Martin Vaculik kilkukrotnie wymienili się pozycjami. Pięć biegów później Bartek znów mijał się z rywalami wielokrotnie, ale tym razem okazał się najlepszy – Dan Bewley i Fredrik Lindgren mogli ostatecznie tylko oglądać jego plecy.

Co było dalej? Kapitalna walka o bezpośredni awans do finału, a więc miejsce w TOP 2 po fazie zasadniczej. Przed ostatnimi biegami prowadził Max Fricke (11 punktów), a za nim z dziewięcioma oczkami znajdowali się Brady Kurtz i Bartosz Zmarzlik. Kurtz wygrał bieg 19., spokojnie odjeżdżając Lindgrenowi. A w ostatnim biegu bezpośrednio walczyli ze sobą Polak i drugi z Australijczyków. Zmarzlik był tam znakomity. Od początku prowadził i miejsca nie oddał ani na moment. Fricke z kolei przegrał niespodziewanie nie tylko z Polakiem, ale i z Kaiem Huckenbeckiem. Niemiec tym samym odebrał Maxowi bezpośrednie miejsce w finale, bo choć cała pierwsza trójka miała tyle samo punktów i zwycięstw w biegach, to Fricke zaliczył gorszy czas najszybszego wyścigu od Zmarzlika i Kurtza.

Jak się okazało – zadecydowało to o tym, że nie wystąpił w finale. W biegu ostatniej szansy totalnie bowiem pokpił sprawę, od początku jechał ostatni i tak zostało, a do finału wszedł Fredrik Lindgren. Stawkę po drugim z tych biegów uzupełnił z kolei Dan Bewley, który jadąc właściwie cały czas po zewnętrznej w kapitalnym stylu zbliżył się, a potem wyprzedził Jacka Holdera na ostatnim okrążeniu. Finał gotował nam się kapitalnie, bo mieliśmy dwóch najlepszych żużlowców sezonu – Kurtza i Zmarzlika, gotowego na wszystko Lindgrena, a także kapitalnego reprezentanta gospodarzy w osobie Bewleya, który im dalej w zawody, tym jeździł lepiej.

I wiecie co? To był koniec godny tego Grand Prix.

Reklama

Jedynie Lindgren nie sprostał wyzwaniu, od początku do końca jechał ostatni. Ale Bewley, Kurtz i Zmarzlik dali takie show, że prędko o nim nie zapomnimy. Mijali się tyle razy, że nawet na starcie ostatniego okrążenia nie odważylibyśmy się powiedzieć, który z tej trójki wygra. Raz jeden, raz drugi, raz trzeci wchodził po wewnętrznej albo próbował napędzać się na długiej. Ostatecznie najlepiej tor rozczytał gospodarz – Bewley dojechał do mety na pierwszym miejscu, a potem zsiadł z maszyny i zrobił sobie rundkę honorową na piechotę, przybijając piątki kibicom.

I dobrze, że na piechotę. Bo od jednego z fanów dostał piwo, które chętnie łyknął. Gdyby podjechał tam na motocyklu, to niekoniecznie mógłby to zrobić. A za dzisiejszą jazdę na taki łyczek zdecydowanie zasłużył.

TOP 10 Grand Prix Wielkiej Brytanii:

  1. Daniel Bewley (Wlk. Brytania)
  2. Bartosz Zmarzlik (Polska)
  3. Brady Kurtz (Australia)
  4. Fredrik Lindgren (Szwecja)
  5. Jack Holder (Australia)
  6. Robert Lambert (Wlk. Brytania)
  7. Martin Vaculik (Słowacja)
  8. Mikkel Michelsen (Dania)
  9. Max Fricke (Australia)
  10. Jan Kvech (Czechy)

Fot. Newspix

Czytaj również:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Legia bez wzmocnień przed pucharami. Historia pokazuje – to grozi kompromitacją

AbsurDB
5
Legia bez wzmocnień przed pucharami. Historia pokazuje – to grozi kompromitacją

Żużel

Komentarze

3 komentarze

Loading...