W poniedziałek podczas gali Ekstraklasy dowiemy się, kto został najlepszym bramkarzem, obrońcą, pomocnikiem, napastnikiem i trenerem tego sezonu. Drugi rok z rzędu byłem członkiem kapituły, który selekcjonowała nominowanych, a potem oddawała głosy na wybraną przez siebie trójkę. Naszą redakcję reprezentowali również Szymon Janczyk i Wojciech Górski. Każdy z nas pokrótce uzasadni swoje typy, zaczniemy ode mnie.

Najpierw kilka kwestii technicznych, żebyście wiedzieli, jak to dokładnie wyglądało. W kapitule znalazło się trzydziestu siedmiu dziennikarzy. Większość zjawiła się osobiście na naradach w siedzibie Canal+. Kto nie mógł przyjechać, głosował online.
W poszczególnych kategoriach na starcie było już sporo nazwisk, ale drogą głosowania do każdej można było jeszcze dopisać po dwóch nominowanych i na przykład dzięki temu do obrońców trafił Joel Pereira. Pierwotnie go zabrakło, co stanowiło dla mnie duże zaskoczenie.
Nominowani do nagród w Ekstraklasie za sezon 2024/25. Jak głosowałem
Gdy już dokonaliśmy selekcji, każdy zaznaczał po pięć nazwisk. Całość podliczono i piątka, przy której najczęściej zaznaczano krzyżyk, przechodziła do finału, którego skład jeszcze tego samego dnia oficjalnie ogłoszono.

źródło: Ekstraklasa SA
Jeżeli chodzi o bramkarzy, napastników i trenerów, końcowa piątka wyglądała dokładnie tak, jak głosowałem. Różnice były wśród obrońców i pomocników. Wśród zawodników defensywnych zdecydowanie bardziej widziałem Erika Janżę niż Steve’a Kapuadiego. Kapitan Górnika Zabrze indywidualnie rozgrywa naprawdę dobry sezon, o czym świadczą też ofensywne konkrety (2 gole, 8 asyst). Moim zdaniem na swojej pozycji, czyli lewej obronie/wahadle jest najlepszy w lidze. A co do wahadeł, z nimi jest największy problem, bo tak naprawdę trudno je jednoznacznie przypisać do którejkolwiek kategorii. Jedni zawodnicy bardziej pasowaliby do skrzydłowych, inni są stricte defensywni. Najbardziej poszkodowany jest tu Jan Grzesik, który nawet nie przedostał się do finałowego głosowania, choć uważam, że jest czołowym ligowcem sezonu. Problem w tym, że do pomocników nie miał szans się dostać (dużą część sezonu rozegrał na skrzydle), a w obronie rozegrał za mało meczów. Panie Janie, sorry, tak wyszło.
Wśród pomocników wolałem Patrika Hellebranda od Royi Morishity. Japończyk wyrósł na kluczową postać Legii Warszawa, ale najwięcej dawał jej w europejskich pucharach i Pucharze Polski. W Ekstraklasie jest dobry, dobił do dwucyfrówki w klasyfikacji kanadyjskiej, jednak w moim odczuciu w przekroju całych dziesięciu miesięcy na wyizolowanym ligowym froncie zrobił za mało, żeby na koniec być w piątce w tak szerokiej kategorii. Hellebrand natomiast okazał się bardzo udanym transferem Górnika, praktycznie przez całe rozgrywki utrzymywał dobry, równy poziom i choć liczbami nie imponuje (2 gole), to takich zawodników też trzeba doceniać.
Cóż, musiałem to przełknąć i opierać się na tym, co wyszło po obradach.
Następnie do poniedziałku 19 maja do godziny 11:00 wszyscy z kapituły mieli podać swoje top3 dla każdej kategorii. Pierwsze miejsce oznaczało 5 pkt, drugie 3 pkt, trzecie 1 pkt. Proste.
Skoro wszystko jasne, możemy przejść do konkretów.
BRAMKARZE
Moje top3:
- 1. Kacper Trelowski
- 2. Bartosz Mrozek
- 3. Sławomir Abramowicz
Od razu podkreślę, że gdyby ktoś dał na pierwszym miejscu Mrozka, nawet nie zamierzałbym szerzej dyskutować, bo różnica między nimi jest na milimetry. Pokazuje to nawet średnia not na Weszło. Przedstawiciel Rakowa ma 5.27, przedstawiciel Lecha 5.21. Trelowski i Mrozek to zdecydowanie najlepsi bramkarze tego sezonu. Gdyby na pierwszym miejscu pojawił się ktoś inny, moglibyśmy mówić o totalnym nieporozumieniu.
Dlaczego więc postawiłem na Trelowskiego? Dlatego, że doceniam jego rozwój na przestrzeni całych rozgrywek. Startował z bardzo niskiego pułapu, po zupełnie nieudanym wypożyczeniu do Śląska Wrocław, w którym rozegrał jeden ligowy mecz w Mielcu i zawalił go, mimo obronionego rzutu karnego. Latem chyba nawet w samym Rakowie nie zakładali, że będzie on numerem jeden, skoro zakontraktowali Kristoffera Klaessona. Norweg jednak wytrwał pod Jasną Górą półtora miesiąca, nie zadebiutował i został pożegnany w atmosferze niejasności co do jego wagi i profesjonalizmu. Trelowski wskoczył więc między słupki. Pierwsze kolejki miał trudne. Kilka razy interweniował nerwowo, prokurował zagrożenie pod własną bramką, widać było brak pewności siebie. Na jego szczęście szybko się ogarnął, zaczął być solidny, a od występu w Radomiu dość regularnie potrafił realnie pomagać zespołowi. 17 czystych kont to nie tylko zasługa kolegów z pola. W kilku meczach to on ratował wynik, a nie bardzo solidna defensywa, która oczywiście całościowo ułatwiała mu robotę.
Podtrzymuję zdanie, że powołanie Trelowskiego przez Michała Probierza już w październiku było przedwczesne, wtedy jeszcze pokazał za mało, ale gdyby selekcjoner zaprosił go na zgrupowanie wiosną, już by mnie to nie dziwiło.

Kacper Trelowski czy Bartosz Mrozek: który z nich zostanie najlepszym bramkarzem Ekstraklasy?
Ani Trelowski, ani Mrozek nie zaliczyli w tym sezonie występu ewidentnie nieudanego, w którym wyraźniej by zawalili w kontekście wyniku końcowego. Nigdy nie zeszli poniżej noty 4, co warto podkreślić.
Naturalnym trzecim miejscem jest Sławomir Abramowicz, który z powodzeniem zastąpił odchodzącego Zlatana Alomerovicia. Wahania jego formy były nieco większe, jesienią na moment wylądował nawet na ławce, ale błyskawicznie się otrząsnął, stał się mocnym punktem Jagiellonii i kandydatem do ciekawego transferu w nadchodzącym okienku. Warto stawiać na swoich.
OBROŃCY
Moje top3:
- 1. Stratos Svarnas
- 2. Joel Pereira
- 3. Jean Carlos Silva
Tu był zdecydowanie najbardziej lichy wybór, obecność Kapuadiego to kropka nad i w tym temacie. Postawiłem na solidność i powtarzalność, czyli zawodnika, którego omijały rotacje w najlepszej defensywie ligi. Svarnas nie ociera się o spektakularność w grze, jednak poniżej przyzwoitego poziomu nie zszedł ani razu, a niejednokrotnie prezentował znacznie więcej. Dwukrotnie w kluczowych momentach przydał się też pod bramką rywali, strzelając zwycięskiego gola w Poznaniu i trafiając na 1:0 w domowym spotkaniu z Legią.
Gdyby Zoran Arsenić pograł trochę więcej, pewnie to on wszedłby za Svarnasa, jednak muszą być jakieś minimalne kryteria meczowe, by być branym pod uwagę. Kapitan Medalików ominął pierwszych dziesięć kolejek, a w następnych miesiącach jeszcze cztery razy nie oglądaliśmy go na boisku. Zdrowie przeszkodziło, nie pierwszy raz.
Joel Pereira był bez wątpienia najbardziej spektakularnie grającym obrońcą, tyle że znaczną część rundy wiosennej spędził na ławce. Na tegoroczną inaugurację zabrakło go z Widzewem, Rasmus Carstensen wykorzystał szansę i wyrósł na godnego konkurenta dla Portugalczyka. Pereira słabo wypadł z Lechią i już w przerwie został zluzowany przez Duńczyka, a z Rakowem nie udał się eksperyment w wystawieniu go na lewej stronie defensywy. Zaczął więc grać Carstensen, mimo że przecież został jedynie wypożyczony z Koeln bez prawa wykupu. Zawodnikowi z takim statusem często naprawdę trudno zaistnieć, a tu gość wygryzł dotychczas najlepszego obrońcę ligi.

Nawet w tym słabszym okresie Pereira zdążył strzelić cudownego gola w Szczecinie, natomiast cztery kolejki temu wrócił do składu (Carstensen obniżył loty) i znów jest świetny. Dzięki temu nie da się go nie wyróżnić za cały sezon, ale pewien niedosyt pozostaje. Wystarczyłoby, żeby prezentował na początku wiosny minimum przyzwoitości jako starter, a mógłby nawet myśleć o nominacji na piłkarza sezonu. A tak zostaje mu „tylko” drugie miejsce wśród obrońców, przynajmniej u mnie.
Najniższy stopień podium to już wybór przymusowy, bo najchętniej nie dałbym nikogo, skoro w piątce nie znalazł się Janża. Kogoś jednak musiałem wskazać i wyróżniłem Jeana Carlosa Silvę – niemal wyłącznie za to, co robił dla Rakowa jesienią. W tym roku znacznie obniżył loty i Marek Papszun chyba z przyzwyczajenia ciągle go wystawiał. Silva od początku nie zagrał dopiero w ostatniej kolejce z Koroną Kielce.
POMOCNICY
Moje top3:
- 1. Afonso Sousa
- 2. Gustav Berggren
- 3. Kamil Grosicki
Sousa ostatnio zagrał słabiej z Legią i GKS-em Katowice, ale w ujęciu generalnym to dla mnie na tę chwilę jedyny realny konkurent dla Koulourisa do tytułu MVP ligi. Pomocnik Lecha miał w swojej grze najwięcej pierwiastka spektakularności i najczęściej wyglądał na kogoś, kto przerasta ten poziom. Wiosną często zdarzało się to również Gholizadehowi. On jednak trochę kazał na siebie czekać, długo się rozkręcał, choć i tak wahałem się, czy nie umieścić go na trzecim miejscu.
Wracając do Sousy, liczbami także się broni. 12 goli i 5 asyst bez wykonywania rzutów karnych czy abonamentu na stałe fragmenty gry w zespole, w którym ofensywne akcenty mocno się rozkładają, bo poza Ishakiem dwucyfrówkę w klasyfikacji kanadyjskiej osiągnęli również Gholizadeh i Walemark, to naprawdę godny wynik. A i tak suche liczby nie zawsze oddają jego olbrzymi wpływ na jakość gry Kolejorza, który przed decydującą kolejką ma wszystko w swoich rękach w temacie mistrzostwa Polski.
Gustav Berggren to taki Hellebrand na sterydach. W Rakowie nie mówi się o nim najwięcej, ale to fundamentalna postać częstochowskiej drużyny. Bez niego nie byłoby mowy o walce o tytuł do ostatniej kolejki. Szwed miewał gorsze chwile, dwukrotnie daliśmy go do badziewiaków, ale plusów znajdziemy znacznie, znacznie więcej. Nikt tak jak Berggren nie potrafi samym przyjęciem piłki z obrotem uciec rywalowi/rywalom i napędzić akcję. Mam tylko nadzieję, że latem nie skusi się na jakieś Bochum i zostanie w Ekstraklasie.
Za trzecie miejsce pewnie wielu mnie skrytykuje. Kamil Grosicki nie gra z aż takim polotem jak we wcześniejszych latach. Niejednokrotnie znika z pola widzenia w meczach z najlepszymi. Nadal jednak zdecydowanie się wyróżnia, czy to się komuś podoba, czy nie. Jest najlepszym asystentem w stawce (10), a porzucając rzuty karne dorzucił też siedem goli. Gdyby pozostał przy jedenastkach, które przejął Koulouris, prawdopodobnie miałby takie same albo jeszcze pokaźniejsze statystyki niż rok temu, kiedy wybrano go najlepszym piłkarzem rozgrywek. Trudno to zignorować.

Kamil Grosicki nadal wyróżnia się w Ekstraklasie.
NAPASTNICY
Moje top3:
- 1. Efthymios Koulouris
- 2. Mikael Ishak
- 3. Jesus Imaz
Chyba najmniej kontrowersyjna sekcja, może poza tym, że do napastników zapisano Jesusa Imaza. Lider Jagiellonii wiosną często sprawiał wrażenie zmęczonego trudami sezonu, ale ma 16 goli i 5 asyst, mimo że rzuty karne należą do Pululu. To wystarczy za argumentację do umieszczenia go w trójce.
Na szczycie musi być Koulouris, który w 2025 roku strzela jak szalony. Pisałem już we wcześniejszych tekstach, że to piłkarz specyficzny. Są od niego napastnicy szybsi, lepiej wyszkoleni, silniejsi, więcej pracujący dla zespołu, ale nikt nie ładuje piłki do siatki tak często jak on, a to na koniec jest najważniejsze. Zaraz za nim Ishak, który czasami odstaje motorycznie i sprawia wrażenie kogoś, po kim borelioza pewien ślad w organizmie zostawiła na zawsze, ale w gruncie rzeczy zawodził rzadko, a 21 bramek i 5 asyst mówią same za siebie.
Odchodzącego do Hannoveru Benjamina Kallmana także trzeba docenić (18 goli, 7 asyst), do podium jednak ciut zabrakło ze względu na gorszy okres przez dużą część wiosny.
TRENERZY
Moje top3:
- Niels Frederiksen
- Marek Papszun
- Jacek Zieliński
W przypadku trenerów był zasadniczy problem: musieliśmy głosować, zanim poznaliśmy mistrza Polski. A to akurat ma gigantyczne znaczenie, bo pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że przegrany w tej walce mógłby wypaść z top3. Skoro jednak oba scenariusze są możliwe, postawiłem i na Frederiksena, i na Papszuna – w kolejności prawdopodobieństwa sięgnięcia po tytuł.

Obaj mieli komfort rywalizacji, bo Jagiellonia i Legia przez zdecydowaną większość sezonu łączyły ligę z pucharami. W takiej sytuacji, mając podobne lub nawet większe możliwości w tworzeniu jakościowej kadry, wypadnięcie poza pierwszą dwójkę uznawałbym za kompromitację. Tego Frederiksen i Papszun uniknęli, pozostaje pytanie, który z nich skończy z wielkim niedosytem. Tak, wielkim niedosytem, gdyż absolutnie nie kupuję konferencyjnych wypowiedzi Papszuna o wicemistrzostwie i byciu małym klubem. Nie ma w nich choćby krzty wiarygodności. Raków może nie dojeżdżać ze stadionem i bazą, ale jeśli mówimy tylko o klasie pierwszego zespołu, tutaj jest potentatem. Mały klub nie wydaje w Ekstraklasie blisko dwóch milionów euro na rezerwowych napastników…
Trzecie miejsce w gruncie rzeczy mogłoby obsadzić z 5-6 trenerów. Przy każdym byłyby argumenty, nawet przy tych, którzy nie zmieścili się w piątce. Przy nazwiskach Roberta Kolendowicza, Rafała Góraka, Mateusza Stolarskiego czy Leszka Ojrzyńskiego znajdziemy przecież znacznie więcej plusów niż minusów, a mimo to zabrakło ich w piątce.
Gdyby Jagiellonia miała pewne puchary, najniższy stopień podium zarezerwowałbym dla Adriana Siemieńca. Skoro jest inaczej, wyróżnię Jacka Zielińskiego. Długo pracował w najtrudniejszych warunkach ze wszystkich wymienionych szkoleniowców. Korona zaczynała sezon jako jeden z głównych kandydatów do spadku, a utrzymanie zapewniła sobie błyskawicznie. Pod wodzą Zielińskiego rozwinęli się Fornalczyk i Długosz, a ostatnio także Błanik. Odważnie i z niezłym skutkiem wprowadzał młodzież, kryterium minutowe kielczanie wypełnili jako pierwsi w lidze. Jak widać, nie wszyscy ze starej gwardii trenerskiej muszą ustępować miejsca młodszym.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Czy obaj uczestnicy przegrają finał Ligi Europy?
- Czy Raków już wyciągnął konsekwencje wobec kibiców-rasistów? “Sprawa jest w toku”
- Widzew nie ściągnie go z powrotem. Obrońca zostanie w Szwajcarii [NEWS]
- Takich zarobków oczekiwał Källman. “Byliśmy w szoku”
fot. NewsPix.pl