Reklama

Trela: Utrzymanie indywidualne. Kto ze spadkowiczów zasłużył na Ekstraklasę?

Michał Trela

Autor:Michał Trela

19 maja 2025, 12:44 • 11 min czytania 11 komentarzy

Z Ekstraklasy spadali już przyszli reprezentanci krajów, uczestnicy Ligi Mistrzów, mundiali, mistrzostw Europy i bohaterowie wielomilionowych transferów. Kto z tegorocznego grona ma szanse na podobne historie?

Trela: Utrzymanie indywidualne. Kto ze spadkowiczów zasłużył na Ekstraklasę?

 „Bo w rynsztoku szukasz! Ja moją Mariolkę zapoznałem w bibliotece” – pouczał „Nowy” „Franza” w drugiej części „Psów” Pasikowskiego. Co może działać w przypadku poznawaniu kobiet na poziomie, na rynku transferowym nie obowiązuje. Tam warto szukać wzmocnień wszędzie. Także „w rynsztoku”. Bo z Ekstraklasy spadali w ostatnich latach przyszli reprezentanci krajów, uczestnicy Ligi Mistrzów, mundiali, mistrzostw Europy i bohaterowie wielomilionowych transferów. O najbardziej spektakularnych przykładach takich karier w ostatniej dekadzie szerzej pisałem TUTAJ.

Drużyna za sto milionów. Dlaczego warto szukać wzmocnień u spadkowiczów?

Ekstraklasa. Kto ze spadkowiczów może pozostać w lidze?

Także w tym sezonie trudno wrzucić wszystkich piłkarzy Puszczy Niepołomice, Stali Mielec i Śląska Wrocław do jednego worka. Choć drużynowo wszyscy zapracowali na tegoroczne spadki i każdy przyłożył do nich mniejszą lub większą cegiełkę, indywidualnie w lepszym środowisku mogliby pokazać się z lepszej strony. Przy wciąż ubogim transferowym rynku wewnętrznym, zawodnicy, którzy spadli z ligi są często rynkowymi okazjami – zweryfikowanymi już w Ekstraklasie, a więc niosącymi mniejsze ryzyko niepowodzenia, a często z kartą na ręku lub dostępni w promocyjnej cenie.

Bramkarze:

Dwaj z trzech spadkowiczów stawiali w tym sezonie na młodzieżowców w bramce i żaden z nich nie rozegrał dobrego sezonu. Kewin Komar z Puszczy Niepołomice nie potrafił utrzymać poziomu, który w poprzednim sezonie prezentował w drużynie Tomasza Tułacza, a Michał Perchel, reklamowany jako duży talent, na razie nie potwierdził tego w Ekstraklasie i pewnie dobrze mu zrobi ogranie się w I lidze. Stal stawiała na Jakuba Mądrzyka, który był tylko wypożyczony z Rakowa, więc po sezonie będą decydować w Częstochowie, jaką dalszą ścieżkę wybrać dla wychowanka.

Reklama

Na najciekawszą opcję transferową na tej pozycji wygląda więc Rafał Leszczyński, w poprzednim sezonie jeden z najlepszych bramkarzy Ekstraklasy i filar wicemistrzowskiego Śląska. We Wrocławiu 33-latkowi udało się wreszcie po latach zaistnieć w najwyższej lidze, w której doczekał się debiutu w barwach Piasta Gliwice, a gdy już zagrał w Ekstraklasie w Podbeskidziu Bielsko-Biała, nie wykorzystał szansy. Dopiero za trzecim podejściem pokazał, co przed laty widział w nim Adam Nawałka, powołując go do reprezentacji Polski z I-ligowego Dolcanu Ząbki. Z trzech sezonów we wrocławskiej bramce, tylko ten poprzedni był jednak dla Leszczyńskiego naprawdę dobry. Może więc okazać się, że nikt się o niego nie upomni i bramkarz wróci na poziom I-ligowy, na którym rozegrał już ćwierć tysiąca meczów.

Stoperzy:

I na tej trudno o nieoczywiste strzały, jak wtedy, gdy Raków Częstochowa wyjmował z Podbeskidzia Milana Rundicia i uczynił z niego ważnego zawodnika mistrzowskiej ekipy z 2023 roku. Jeśli ktoś z tegorocznego zestawu spadkowiczów miałby powtórzyć jego historię, to najprędzej chyba Roman Jakuba z Puszczy. Wprawdzie i dla niego, jak dla całej drużyny, lepszy był debiutancki sezon w Ekstraklasie. Wciąż mowa jednak o szybkim lewonożnym stoperze, niezłym technicznie, odnajdującym się pod bramką rywala i w razie potrzeby grającym także na lewej obronie. Jako że Ukrainiec ma 24 lata, jest jeszcze w wieku dającym nadzieję na dalszą sprzedaż.

Jeśli chodzi o stoperów Puszczy, na ogół głośniej było o Arturze Craciunie. On jednak jest większą zagadką. Wprawdzie świetnie gra głową i pewnie wykonuje rzuty karne, co dawało mu okazje częstego trafiania do siatki. Popełnia jednak znacznie więcej błędów niż Jakuba i już w poprzednim sezonie miewał momenty, gdy był nieobliczalny w obronie. Minione rozgrywki znakomite miał natomiast Aleks Petkow, nieoczywisty transfer Davida Baldy i ważna postać w wicemistrzowskim sezonie Śląska. W tym roku Bułgar tak mocno obniżył jednak loty, że trudno dziś stwierdzić, która jego twarz jest prawdziwsza. Zarówno Petkow, jak i Craciun mogą znaleźć zwolenników, ale jeśli to się nie wydarzy, trudno będzie po nich płakać. Kandydatami na solidnych ligowców dla klubów z drugiej połowy tabeli mogą się okazać Serafin Szota czy Aleksander Paluszek. Nie rozegrali jednak sezonu, który gwarantowałby im utrzymanie, mimo spadku zespołowego.

Roman Jakuba i Artur Craciun

Boki obrony:

Pozycja, na której panuje duża posucha. W Śląsku przez większość sezonu trwał ciągły casting na obsadę boków obrony. Nikt do końca w nim nie przekonał. Można ewentualnie liczyć, że Tomasso Guercio będzie ciekawie się rozwijał, a Marc Llinares jest w stanie pokazać więcej niż wiosną, ale tak naprawdę trudno po którymś z nich płakać. Boki obrony przysparzały sporo bólu głowy także trenerowi Puszczy. Dlatego najciekawszego bocznego obrońcę można chyba znaleźć w Mielcu. Alvis Jaunzems w skali całego sezonu był najbardziej rzetelnym graczem Stali. Należy do przedstawicieli coraz rzadszego gatunku, czyli bocznych obrońców, którzy dobrze bronią. Może grać jako wahadłowy, prawy obrońca i półprawy stoper. Świata już raczej nie podbije, ale gdyby pozostał w Ekstraklasie, nic złego by się nie stało.

Reklama

Środek pomocy:

Duet potencjalnie najciekawszych środkowych pomocników Puszczy i Stali zamelduje się na początku przygotowań u nowego trenera Cracovii. Jani Atanasow i Karol Knap zostali skreśleni przez Dawida Kroczka, choć obaj pokazywali w drużynie Pasów, że radzą sobie na poziomie Ekstraklasy. W Niepołomicach i Mielcu może nie udowodnili, że rezygnacja z nich była błędna, ale teraz mogą otrzymać w Krakowie kolejną szansę. Oprócz nich w środku pomocy spadkowiczów z Małopolski i Podkarpacia biegali głównie piłkarze albo na tyle wiekowi, że trudno im będzie jeszcze zaistnieć w Ekstraklasie, albo na tyle ograniczeni, że elita raczej się o nich nie upomni. Chyba że o Matthew Guillaumiera, który w Stali na ogół był definicją przeciętności. Zdarzały mu się przebłyski, ale chyba zbyt rzadkie, by trafić do silniejszego polskiego klubu.

Dlatego wszystko, co najciekawsze u spadkowiczów w środku pola, można znaleźć we Wrocławiu. Sporo kontrowersji wywołała niedyspozycja Petra Pokornego w rundzie wiosennej i ewentualne symulowanie kontuzji może być sygnałem ostrzegawczym dla jego potencjalnego nowego pracodawcy. Piłkarsko jednak Słowak nie powinien się martwić o dalszą obecność w Ekstraklasie. Jednym z wygranych odejścia Jacka Magiery okazał się Jakub Jezierski, który dobrą techniką udowodnił, że warto mieć go na radarze. Z kolei jednym z najciekawszych transferów zimy okazał się Jose Pozo, który osiągnął właśnie to, na co liczą piłkarze zagraniczni podpisujący w zimie kontrakty z zespołem będącym w sytuacji tak beznadziejnej, jak Śląsk: że zdąży pokazać się na polskim rynku i udowodnić, że zasługuje na grę w lepszym środowisku. Były gracz Manchesteru City dokładnie to zrobił i o przyszłość chyba powinien być spokojny.

Skrzydła:

Po części to samo, co o Pozo, można powiedzieć o Ivanie Cavaleiro ze Stali, którego dośrodkowania, strzały z dystansu i pojedyncze zagrania także potwierdziły wielką klasę. W jego przypadku znaków zapytania jest jednak więcej. Pozo jest bowiem dwa lata młodszy i przez ostatnie pół roku nie miał problemów zdrowotnych, które Portugalczyka regularnie wytrącały z rytmu. Kto chciałby podpisać z nim kontrakt, musiałby go najpierw gruntownie przebadać, a potem i tak liczyć się z ryzykiem, że będzie mógł korzystać z niego rzadko.

Pewniejszymi opcjami wydają się więc skrzydłowi Śląska i Puszczy. Piotr Samiec-Talar, choć nie grał tak, jak wicemistrzowskim sezonie, potwierdzał, nawet z konieczności cofnięty do środka pola, że drzemią w nim umiejętności uprawniające do gry w Ekstraklasie. Jeśli Śląsk zamierza szybko wrócić do elity, to właśnie Samiec-Talar wydaje się idealnym piłkarzem, by oprzeć na nim I-ligową ofensywę. Planów rychłego powrotu na pewno nie mają natomiast w Niepołomicach, co sprawia, że na transfer powinien nastawić się Antoni Klimek. Po tym jak popadł w niełaskę w Widzewie, podjął w zimie nieoczywistą decyzję o przeprowadzce do Niepołomic – klubu zagrożonego spadkiem i grającego w niesprzyjający takim piłkarzom sposób. Mimo początkowych trudności, były gracz Odry Opole pokazał jednak, że może prezentować się dobrze na poziomie Ekstraklasy. Nie udowodnił może, że Widzew, skreślając go, popełnił podobny błąd jak w przypadku Kristoffera Hansena, ale na pewno pokazał na tyle dużo, by uznać, że szkoda go na ugrzęźnięcie w prawdopodobnie nie najsilniejszym klubie I ligi.

Można jeszcze zastanowić się nad Fryderykiem Gerbowskim, który w Stali u Ivana Djurdjevicia miał niezłą końcówkę, a przy deficycie młodych ofensywnych zawodników z Polski może znaleźć na siebie chętnych oraz Arnau Ortizem, któremu sztab Jacka Magiery wytykał słabe bronienie, ale u Ante Simnudży dobrze pokazywał się w grze do przodu. To jednak na podstawie tego sezonu słabsze kandydatury niż Samiec-Talar i Klimek.

Ivan Cavaleiro w przeszłości grał m.in. w Fulham

Napastnicy:

Zdecydowanie najsilniej obsadzona pozycja u tegorocznych spadkowiczów. Można od nich wyciągnąć naprawdę ciekawych piłkarzy, pasujących do różnych sposobów gry. Trenerzy szukający typowych snajperów, którzy potrafią idealnie dostawić nogę lub głowę w polu karnym i nie potrzebują wielu szans, by trafić do siatki, powinni szczególnie bacznie przyjrzeć się Michalisowi Kosidisowi. W drużynie, która tworzyła mu bardzo niewiele szans, potrafił nastrzelać osiem goli, mimo że w drugiej części sezonu był zwykle rezerwowym. Większość jego goli padła po zagraniach z pierwszej piłki, będących właśnie umiejętnym dostawieniem nogi lub głowy. Grek ma braki w grze tyłem do bramki, nie jest tytanem pressingu, ale w drużynie stwarzającej więcej okazji, może myśleć o strzelaniu dwucyfrowej liczby goli.

Kosidis wiosną stracił miejsce na rzecz bardziej uniwersalnego partnera, jakim był German Barkouski. Białorusin pokazał już w Polsce umiejętność dobrego uderzenia zza pola karnego i stworzenia sobie sytuacji samemu. Jest zadziorny, waleczny i silny fizycznie. Trudno go powalić. Nie zostawia wiele przestrzeni obrońcom rozgrywającym piłkę na własnej połowie. Pasuje więc do charakterystyki, jakiej poszukuje wielu współczesnych trenerów. A mowa o piłkarzu wciąż młodym, więc chętnych na jego usługi nie powinno brakować.

Barkouski był jednym z najciekawszych napastników, jacy pojawili się w zimie w Ekstraklasie. Ale nie został najskuteczniejszym. Sześć razy trafił bowiem do siatki Assad-Al Hamlawi, który łączy cechy obu napastników Puszczy. Nie był aż tak skuteczny, jak Kosidis i zdarzyło mu się zmarnować kilka dogodnych szans. Lepiej jednak niż on uczestniczył w grze kombinacyjnej, przez co wydaje się pasować do drużyny dominującej, bazującej na atakach pozycyjnych. Były król strzelców II ligi szwedzkiej zdecydowanie udowodnił, że zasługuje na pozostanie w Ekstraklasie. Skoro napastników poszukują wszyscy, ktoś zweryfikowany w Polsce nie powinien w lecie narzekać na brak zainteresowania.

Trenerzy:

Spadek to dla każdego trenera rysa w CV. Nie każdego jednak obciąża w tym samym stopniu. Do spadku Stali i Śląska rękę przyłożyło łącznie sześciu trenerów. Ante Simundża, mimo że nie uratował Ekstraklasy dla Wrocławia, sposobem, w jaki podniósł zespół, a przede wszystkim stylem, jaki zaczęła prezentować jego drużyna, zrobił sobie ciekawą reklamę na polskim rynku, udowadniając, że jest fachowcem, którym mogą zainteresować się silniejsze kluby. Za takiego uchodził do niedawna Jacek Magiera, jednak to koszmarna niemal połowa sezonu w wykonaniu Śląska w największej mierze zadecydowała o spadku. Ktoś z Ekstraklasy pewnie i tak się na niego skusi, biorąc pod uwagę, że krótkoterminowo potrafił osiągać w różnych miejscach spektakularne efekty, ale on na pewno wizerunkowo stracił w tym sezonie sporo. Nie bez wpływu na degradację wrocławian był też Michał Hetel, który przegrał trzy kluczowe mecze z bezpośrednimi rywalami. Na pewno nie zrobił sobie tym samym reklamy, by ktoś już teraz rozważał go jako ciekawą opcję.

W Stali Mielec winy też nie rozkładają się równomiernie. Po tym sezonie trudno sobie wyobrazić, by pracę w Ekstraklasie niebawem znów miał dostać Janusz Niedźwiedź, który spadł z ligi drugi raz z rzędu, prowadził mielczan przez większość rozgrywek, a prezes Jacek Klimek w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” jasno wskazał jego zatrudnienie jako błąd. W mniejszym stopniu na spadku ucierpiał Kamil Kiereś, zwolniony na początku sezonu. Jego dobra praca w Mielcu we wcześniejszych sezonach powinna w przyszłości skupić kolejny klub ekstraklasowy będący w podbramkowej sytuacji. Ivan Djurdjević z kolei miał w spadku pewnie najmniejszy udział, ale jego misja ratunkowa była na tyle nieudana, że w żadnym stopniu nie odmieniła postrzegania tego trenera po jego fatalnych pobytach we Wrocławiu i w Poznaniu. Serba czeka więc odbudowywanie pozycji w I lidze.

Najbardziej zagadkowy jest status Tomasza Tułacza, który konsekwentną pracą i unikatowym pomysłem na futbol przebił się z niższych lig do Ekstraklasy i jeszcze, mimo skromnych możliwości, zdołał przetrwać w niej dwa sezony. Jednocześnie jednak nie udało mu się przekształcenie Puszczy w zespół grający choć trochę lepszą piłkę, a runda wiosenna pokazała, że Tułaczowi przestał też działać plan A. Trudno obwiniać go za spadek, ale pytanie, czy pokazał na tyle, by chciał go zatrudnić inny ekstraklasowy klub. Łatka trenera od stałych fragmentów gry, który gra trudny w odbiorze futbol oraz głośne ironizowanie z piłkarskiej nowomowy mogą wywoływać ostrożność u potencjalnie zainteresowanych klubów. Z drugiej jednak strony, efekty jego długofalowej pracy w klubie o bardzo ograniczonych możliwościach były na tyle spektakularne, że chciałoby się zobaczyć, jak poradziłby sobie w innym środowisku. Mimo spadku, na Tułacza pewnie prędzej czy później znaleźliby się chętni. Oczywiście, o ile nie zdecyduje się na kontynuowanie pracy w Niepołomicach, co także nie jest przecież wykluczone.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:

fot. Newspix.pl

Patrzy podejrzliwie na ludzi, którzy mówią, że futbol to prosta gra, bo sam najbardziej lubi jej złożoność. Perspektywę emocjonalną, społeczną, strategiczną, biznesową, czy ludzką. Zajmując się dyscypliną, która ma tyle warstw i daje tak wiele narzędzi opowiadania o świecie, cierpi raczej na nadmiar tematów, a nie ich brak. Próbuje patrzeć na futbol z analitycznego dystansu. Unika emocjonalnych sądów, stara się zawsze widzieć szerszą perspektywę. Sam się sobie dziwi, bo tych cech nabywa tylko, gdy siada do pisania. Od zawsze słyszał, że ludzie nie chcą już czytać dłuższych i pogłębionych tekstów. Mimo to starał się je pisać. A później zwykle okazywało się, że ktoś jednak je czytał. Rzadko pisze teksty krótsze niż 10 tysięcy znaków, choć wyznaje zasadę, że backspace to najlepszy środek stylistyczny. Na co dzień komentuje Ekstraklasę w CANAL+SPORT.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Manchester City złamał przepisy Premier League. Zapłaci ponad milion funtów kary

Aleksander Rachwał
1
Manchester City złamał przepisy Premier League. Zapłaci ponad milion funtów kary

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Rekordowy transfer Górnika staje się faktem. Młody piłkarz odchodzi z Zabrza

Szymon Janczyk
19
Rekordowy transfer Górnika staje się faktem. Młody piłkarz odchodzi z Zabrza

Komentarze

11 komentarzy

Loading...