Reklama

Real strzelał i strzelał, i wreszcie wygrał. Koronacja odroczona

Antoni Figlewicz

Autor:Antoni Figlewicz

14 maja 2025, 23:51 • 5 min czytania 18 komentarzy

Akurat traf chciał, że przed tym meczem miałem okazję spotkać się z paroma kumplami. Nawet się nie obejrzałem, a temat zszedł na mecz Realu, bo jeden z kolegów to zapalony madridista. Marudził trochę, nie chciał, żeby dziś już Barcelona cieszyła się z mistrzostwa Hiszpanii. I wiecie, co powiedział? – Nie no, przecież nie wtopią z taką Majorką. Cholera, miał rację. Widać, że stary wyjadacz.

Real strzelał i strzelał, i wreszcie wygrał. Koronacja odroczona

Około jedenastej minuty zawibrował mi telefon, bo na wspólnej grupie wszyscy szydzili, że może jednak da się wtopić z “taką Majorką”. Drużyną, która przyzwyczaiła fanów La Liga do tego, że raczej nie walczy o najwyższe cele, ale akurat w tym sezonie jeszcze o coś gra. I nie jest to byle co – piłkarze z Balearów mają szansę wbić się do europejskich pucharów, a byłby to dla nich naprawdę niezły wyczyn.

Było dziś widać tę determinację w ekipie gości. Czuć było, że nie mają zamiaru ulec Królewskim, którym nie można pod żadnym pozorem zarzucić bierności. Oni też cisnęli, też próbowali, ale raz za razem spotykali się ze ścianą.

Ścianą imieniem Leo Roman.

Real – Mallorca 2:1. Barcelona jeszcze chwilę poczeka

Trafić taki dobry dzień akurat na Santiago Bernabeu i akurat z tak męczącym się Realem? Hiszpański golkiper gości albo jest urodzony w czepku, albo lubi mieć przeciwko sobie gwiazdy światowego formatu. W tym sezonie zagrał w lidze tylko siedem razy – z czego dwukrotnie z Barceloną i teraz po raz pierwszy z Realem. Niedawno był już nawet bliski zatrzymania ligowego giganta, ale mimo dwunastu obronionych strzałów i tylko jednej straconej bramki musiał się pogodzić z porażką w kwietniowym meczu z Dumą Katalonii. Dziś dostał szansę w piękny wieczór w Madrycie i nie zawiódł, a swoje robili też koledzy. Ostatecznie – to znów nie wystarczyło do zdobycia choćby punktu.

Reklama

Sam fakt, że piszemy tu tyle o gościach z Majorki dowodzi jednak, że Real wydawał się długimi fragmentami bezsilny. Królewscy szybko stracili gola i potem mimo licznych ataków nie byli w stanie na niego odpowiedzieć przez naprawdę długi czas. Ważnym momentem spotkania musi więc być to trafienie stopera gości, Martina Valjenta. Ładne skądinąd, bo też nie tak często oglądamy obrońców w tego typu akcjach.

Najgorsze dla piłkarzy i trenerów Realu były po pierwszej połowie gwizdy, które żegnały ich w drodze na przerwę. No bo jak to tak podarować tytuł odwiecznemu rywalowi? To się nie godzi!

Goście oczywiście nie przeważali, ale czy Real był zdecydowanie lepszy?

Czym mierzy się przewagę na piłkarskim boisku? Trudno powiedzieć, to tak na oko zawsze się ocenia. Dziś mamy jednak problem z Realem, który prowadził grę, wykreował sobie całe mnóstwo okazji, oddał zdecydowanie więcej strzałów, dużo bardziej starał się zagrozić bramce rywali. A mimo to w pamięci zostaną nam parady Romana i całe multum udanych interwencji obrońców z Balearów, którzy na stadionie w stolicy Hiszpanii powinni, tak na chłopski rozum, zaprezentować się o wiele gorzej.

Szczęściem Królewskich udało się dziś zapobiec blamażowi, który wobec okoliczności i ewentualnego przyznania tytułu Barcelonie byłby pewnie nie do zniesienia. Ale nie było blamażu, nie ma tematu. To także dzięki Kylianowi Mbappe, który wreszcie wziął sprawy w swoje ręce i w drugiej połowie wyrównał po indywidualnej akcji w polu karnym gości.

Reklama

Mogło być lepiej, ale statystyki kłamią, pamiętajcie

Ktoś spojrzy po tym spotkaniu na statystyki i pomyśli pewnie, że podopieczni Jagoby Arassate mieli kupę szczęścia, że nie dostali dziś srogiego łomotu. Nic bardziej mylnego – oni po prostu zagrali dobre spotkanie i od początku nastawili się na defensywę. A i konterka nieźle funkcjonowała – od razu po wyrównującym golu Mbappe piłkarze z Majorki dostali szansę na swoją drugą bramkę i naprawdę niewiele brakowało, żeby szybko ostudzili resztki zapału gospodarzy. Tu jednak błysnął Courtois, który w starciu sam na sam z Mateu Moreyem okazał się po prostu lepszy.

Statystyki kłamią, pamiętajcie. Real oddał dziś 39 strzałów, wykonał 26 rzutów rożnych, 11 razy zmusił do interwencji Leo Romana. I niemal do samego końca wydawało się, że wszystko to na nic, bo Królewscy prawie osiągnęli dziś taki sam efekt bramkowy jak rywale, którzy strzelali w sumie cztery razy.

Prawie, bo Real to jednak Real.

Gol last minute i Barcelona musi się wykazać

Nie wiadomo, jak oni to robią, ale znowu się prześlizgnęli. W ataku ostatniej szansy zaspała linia defensywna Majorki i Romana pokonał Jacobo Ramon – jeden z jaśniejszych punktów całego meczu i piłkarz, który zdecydowanie zasłużył dziś na wyróżnienie, nawet bez tego trafienia na 2:1.

Dzięki jego bramce sprawa tytułu, teoretycznie, pozostaje otwarta. Przecież Barcelona może jeszcze wszystko przegrać, nie? W Madrycie nikt chyba w taki scenariusz nie wierzy, ale dziś chociaż udało się wyjść z twarzą z całego zamieszania.

Real nie podał Katalończykom tytułu na srebrnej tacy, choć było bardzo, ale to bardzo blisko.

Real Madryt – RCD Mallorca 2:1 (0:1)

  • 0:1 – Valjent 11′
  • 1:1 – Mbappe 68′
  • 2:1 – Ramon 90’+5

CZYTAJ WIĘCEJ O LIDZE HISZPAŃSKIEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

To będzie nowy klub Fabiańskiego? Został tam zaoferowany

Kamil Warzocha
0
To będzie nowy klub Fabiańskiego? Został tam zaoferowany

Hiszpania

Hiszpania

Oni prawie upadli, on niemal stracił stopę. Santi Cazorla chce wprowadzić Real Oviedo do La Ligi

Sebastian Warzecha
2
Oni prawie upadli, on niemal stracił stopę. Santi Cazorla chce wprowadzić Real Oviedo do La Ligi

Komentarze

18 komentarzy

Loading...