Raków Częstochowa ostatnio zgubił nadspodziewanie dużo punktów, ale tym razem dość łatwo zrobił swoje, dzięki czemu może ze spokojem czekać na odpowiedź Lecha w Radomiu i Jagiellonii w Kielcach. Śląsk Wrocław wizualnie nie wypadł dziś tragicznie, chciał grać w piłkę, ale jak przychodziło co do czego, wystawiał się rywalowi jak drużyna juniorów.

Przy każdym golu Rakowa goście mogą mieć poczucie, że powinni się zachować zdecydowanie lepiej. W przypadku trafienia Brauta Brunesa sprawa jest prosta. Rafał Leszczyński popełnił katastrofalny błąd, pretensje może mieć tylko do siebie. Wydawało się, że Fran Tudor uprzejmie podał mu do koszyczka, ale bramkarz WKS-u wypuścił piłkę z rąk i norweski napastnik tak dobrej sytuacji nie mógł już zmarnować. Wcześniej miał trzy dobre okazje i zawsze czegoś mu brakowało do skutecznej finalizacji.
Raków Częstochowa – Śląsk Wrocław 3:0. Proste błędy gości
Przy pierwszym golu jak dziecko dał się przepchnąć Tommaso Guercio i wskakujący do składu przez pauzy kartkowe Ariel Mosór był zupełnie sam po dośrodkowaniu Koczerhina z rzutu rożnego. Wystarczyło poprawnie dołożyć głowę z paru metrów. Z kolei bramka na 2:0 to szereg błędów całej defensywy – od pozwolenia na wrzutkę Iviego, przez niefortunne strącenie piłki przez Petkowa, aż po brak asekuracji przy strzale Jesusa Diaza. On i Mosór świętowali premierowe gole w barwach Medalików.
Mosór przez chwilę był w minorowym nastroju, myśląc, że zawalił gola na 1:1. Po dalekim zagraniu Leszczyńskiego dał się łatwo minąć Ortizowi, który wygrał pojedynek z Trelowskim, ale na szczęście dla stopera gospodarzy, Bartosz Frankowski po podpowiedziach z wozu VAR musiał odgwizdać spalonego Hiszpana. Zaraz potem Raków podwyższył prowadzenie i w zasadzie było pozamiatane.
Jak już wspomnieliśmy, Śląsk nie chciał się murować, co częstochowianom zdecydowanie odpowiadało, bo mogli w swoim stylu kontrować. Goście mieli 59% posiadania piłki. Oddali aż 16 strzałów, z czego sześć celnych. Zdecydowana większość z nich oddawana była jednak z kilkunastu metrów, ze słabo przygotowanych pozycji. Kacper Trelowski musiałby popełnić naprawdę poważny błąd, żeby któreś z tych uderzeń przepuścić.
Naprawdę groźnie robiło się tylko wtedy, gdy głową próbował go zaskoczyć Al Hamlawi. Raz Trelowskiego uratowała poprzeczka, w drugim przypadku piłka poleciała obok słupka.
Adriano Amorim odkryciem dnia
Marek Papszun musiał kombinować z ustawieniem defensywy w obliczu kartkowych absencji Jeana Carlosa, Svarnasa i Otieno. I wyszło to drużynie na dobre. O Mosórze już pisaliśmy, ale nie sposób nie poświęcić kilku zdań Adriano Amorimowi. Jako skrzydłowy najczęściej irytował bezproduktywnością, natomiast teraz został ustawiony na lewym wahadle i pozamiatał. W zachowaniach obronnych na pewno ma pole do poprawy. Czasami na przykład kolega oczekiwał, że zostanie wysoko i będzie od razu pressował w bocznej strefie, a on był już cofnięty. Jedno czy drugie dośrodkowanie mógł blokować z większym animuszem…
Za to w ofensywie, trochę przerysowując, Amorim pokazał więcej niż we wszystkich poprzednich meczach razem wziętych. Matko, jak on łatwo dziś mijał rywali na skrzydle! Mając więcej miejsca na starcie, co rusz robił z tego użytek, wykorzystując swoją szybkość i mimo wszystko niezłą kontrolę piłki. Dość powiedzieć, że na ziemi wygrał 15 (!!!) z dziewiętnastu pojedynków. Z ośmiu prób dryblingu wyszło mu aż sześć. Szczerze? Naprawdę byliśmy pod wrażeniem.
Nie spodziewamy się jednak, że Papszun po jednym bardzo udanym meczu zmieni hierarchię i posadzi Silvę na ławce, choć być może taki powiew świeżości by się przydał. Odnosiliśmy wrażenie, że Silva od pewnego czasu trochę skostniał, ograniczając się do względnej przyzwoitości. W każdym razie, w razie potrzeby będzie interesująca alternatywa.
Dokładając do Amorima bardzo dobry środek pola z ekspansywnymi Koczerhinem i Berggrenem otrzymujemy przepis na dzisiejsze zwycięstwo Rakowa, zapewniające mu trwanie na pozycji lidera po tej kolejce. A Śląsk? Niech Ante Simundza się nie wygłupia i nie sadza już Al Hamlawiego na ławce. Henrik Udahl bez wątpienia chce, stara się dużo biegać, ale piłkarsko wygląda na wyjątkowo grubo ciosanego gościa. Za tydzień przed wrocławianami najważniejsze derby z Zagłębiem Lubin od wielu, wielu lat.
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- Co to w ogóle było?! Niesamowity Koulouris bohaterem szalonego meczu
- Zaskakująca decyzja PZPN! Zarząd wciąż nie uchwalił kluczowego przepisu [NEWS]
- Petr Schwarz: kiedyś żołnierz Papszuna, dziś w Śląsku bohater… tragiczny
- Komu mistrzostwo, a komu spadek? Eksperci przewidują rozstrzygnięcia
Fot. Newspix