Fantastyczny sezon za nami, skończyliśmy go dwiema ekipami w połowie kwietnia, kiedy bywały czasy, że kończyliśmy jedną w połowie sierpnia. Chwilę można się pocieszyć, bo to wszystko ładnie wygląda, ale futbol taki jest, że dużo czasu na radość nie daje i już zaraz będzie się trzeba zastanawiać: co dalej?

Jesteśmy – słusznie – szczęśliwi, bo mamy 15. miejsce w rankingu UEFA i nabiliśmy prawie 12 punktów. No, ale kolejny sezon zaczniemy już na 13. miejscu, gdyż odpada nam sezon 20/21, kiedy:
- Cracovia przyjęła sztukę w 1. minucie i odpadła w pierwszej rundzie z Malmoe
- Piast przeszedł dwie rundy, ale w trzeciej przegrał 0:3 z Kopenhagą
- Legia dostała wpierdziel od Omonii i od Karabachu
- Lech wszedł do grupy Ligi Europy, ale tam był bezradny
Brr, co za czasy, a i tak przecież wcześniej było jeszcze gorzej. Niemniej potem musi nam jeszcze odpaść sezon 21/22 i mamy szansę rosnąć, jeśli będziemy zastępować te bagienne chwile tymi co najmniej ładnymi. Gdzie jest sufit? A cholera wie, natomiast dzisiaj na dziewiątym miejscu są Czesi, co daje im gwarantowane miejsce w Lidze Mistrzów. Jaki to jest zastrzyk tych finansowych i niefinansowych korzyści, chyba nie trzeba tłumaczyć – pokonujesz wszystkich u siebie, jesteś w europejskiej elicie. No opłaca się inwestować w zespół, żeby zostawić za sobą krajową konkurencję.
Gdy tego nie ma, też warto, ale jednak możesz się martwić, że tego w Europie nie odbijesz. A tutaj właściwie na tacy dostajesz piękny bilet.
I tak, droga do tego daleka, natomiast czemu nie wierzyć – i przede wszystkim pracować – że kiedyś możemy się z tymi Czechami zamienić miejscami? To nie są kosmici z Premier League. Można z nimi walczyć i to powinien być nasz cel, żeby do tego TOP10 się wepchnąć, tak jak kiedyś celem było TOP15.
JAGIELLONIA I LEGIA W LIDZE KONFERENCJI – SUPER. ALE TERAZ NIECH WZOREM BĘDZIE BODO/GLIMT
Bo też trzeba spojrzeć, że choć dwa zespoły w ćwierćfinale Ligi Konferencji wyglądają ładnie, to jednak konkurencja nie śpi. Wciąż daleko nam do tego, by przeżyć taką przygodę jak Bodo/Glimt – oni są teraz w półfinale Ligi Europy, po drodze ogrywając Porto, Bragę, Besiktas, Olympiakos czy teraz Lazio. No to jednak trochę trudniejsza trasa niż Baćka Topola i Petrocub, a gdyby trener jakiejś polskiej drużyny taką drogę przebył, otrzymałby honorowe obywatelstwo i miałby właściwie pewną drugą turę w wyborach prezydenckich (jeśli nie zwycięstwo).
To byłby – wciąż – cud. A dla Bodo jednak żaden cud, oni tym, czym my dzisiaj – czyli ćwierćfinałem LK – cieszyli się już w sezonie 21/22.
Dla nas Liga Europy to wciąż jednak za wysokie progi. Raków w zeszłym sezonie nie potrafił zająć trzeciego miejsca nawet w momencie, gdy wystarczyło przegrać w ostatniej kolejce mniej niż Sturm w korespondencyjnym starciu. Wcześniej Legia nic nie ugrała mimo świetnego startu, a ostatnie wyjście z grupy to jest sezon 14/15 czyli kompletna prehistoria.
CZY WARTO GRAĆ W LIDZE EUROPY?
Pojawi się pewnie dyskusja – przynajmniej w przestrzeni kibicowsko-medialnej – czy warto się tam już pchać, czy jednak to właśnie Liga Konferencji odpowiada naszym obecnym możliwościom. Jest to dyskusja, którą trudno do końca zrozumieć, bo jaki plan mają ci, którzy chcą się kitrać z punktami w Lidze Konferencji: to znaczy robimy tam ranking, żeby potem bać się wyjść na tych lepszych z Ligi Europy i – oby – Ligi Mistrzów?
To byłoby absolutnie bez sensu. Po to gramy teraz w LK, żeby nabrać europejskiej ogłady i gdy tylko przyjdzie okazja, zacząć rywalizować na wyższych poziomach. Czy jak ktoś gra w grę komputerową, to też leci cały czas na „easy”? Jaka to przyjemność, dajcie spokój, zresztą to prosta droga do zwijania się, nie do rozwijania, jeśli będziemy chcieli być dobrzy tylko w Lidze Konferencji.
Zawsze grajmy o jak największą stawkę. Tą dzisiaj jest Liga Konferencji, ale jutro wcale nie musi być.
WIĘCEJ O JAGIELLONII NA WESZŁO:
- “Real odpadł z pucharów, a Jagiellonia ciągle w nich gra”
- Jagiellonia umiała się postawić [NOTY]
- Jaga najlepiej w polskiej piłce łączy fronty
Fot. Newspix