Wiadomo, że na ustach wszystkich będzie dzisiaj Arsenal (i przede wszystkim Declan Rice, o rany…), ale hej, w Monachium też grano spotkanie i też był to futbol na najwyższym poziomie. Kto wybrał Bayern z Interem pewnie przegapił historię futbolu, bo dwa takie gole z wolnych jak Rice’a nie są codziennością, ale też nie przesiadł się z filmu oscarowego na produkcję z Antonim Pawlickim. Było dobrze, było ciekawie.
Pierwszy gol dla Interu – no przecież sztos. Szybka akcja, zagranie do środka pola karnego, tam Thuram nie traci głowy jak kiedyś Guti w Realu (pamiętacie?) i to wszystko puentuje Martinez strzałem z zewniaka. Najwyższa jakość, taka, którą gwarantuje tylko Liga Mistrzów. No i Ekstraklasa, naturalnie, oczywiście.
Bayern ten cios musiał boleć, bo raz, że wyłapał w efektowny sposób, a dwa, w ogóle się tego nie spodziewał. Do tego momentu to on kontrolował to spotkanie, wyprowadzał ataki i mógł prowadzić, ale w doskonałej sytuacji w słupek trafił Kane, a z – lekko licząc – setką prób Olise radził sobie Sommer.
Inter miał jeden celny strzał w pierwszej połowie i tyle wystarczyło, by prowadzić.
BAYERN MONACHIUM – INTER MEDIOLAN 1:2. SKUTECZNI GOŚCIE
Po przerwie Bayern się starał, prowadził grę, zamykał Inter w okolicach jego pola karnego, ale wpaść mu nie chciało, a też – by być sprawiedliwym – mimo przepaści w posiadaniu piłki (w drugiej połowie 67% do 33%), Sommer nie miał najtrudniejszego dnia w karierze. Mimo wszystko gospodarze dopięli swego, w 85. minucie wcisnął Mueller, ale… to nic nie dało.
Bo oto Inter po prostu wyprowadził kolejną kontrę i po prostu strzelił gola, zupełnie tak, jakby szedł do sklepu po bułki. Ci się męczą, kombinują, rozkminiają, jak zaskoczyć obronę i Sommera, a tamci jak już musieli, to poszli z akcją i strzelili na 1:2.
Niczym zabawa z młodszym bratem. Przekomarzają się, ale jak młody myśli, że coś osiągnie, to starszy pozbawia go złudzeń. Pewnie wyglądałoby to inaczej, gdyby nie kontuzje w Bayernie i okrojony skład, ale to przecież nie wina Interu, skórek od banana w szatni rywali nie rozkładał.
Wykorzystał sytuację i ma może nie autostradę, ale jednak dość wygodną drogę do półfinału Ligi Mistrzów.
A, warto odnotować, że w końcówce wszedł Zalewski, natomiast dobrej zmiany to on nie dał. Raz przy linii bocznej w trakcie wyrobu dryblingopodobnego rywal usadził go jak juniora, a potem Polak zapracował w prostej sytuacji na żółtą kartkę i rzut wolny dla Bayernu. Nic z niego nie było, ale zmiana Martineza na Zalewskiego była dziś bardzo nieekskluzywna.
BAYERN MONACHIUM – INTER MEDIOLAN 1:2 (0:1)
- 0:1 – Martinez 38′
- 1:1 – Mueller 85′
- 1:2 – Frattesi 88′
WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW:
- Problemy Bayernu i last dance Muellera? Strach przed Interem
- Vinicius nie jest sobą. Ale Carlo Ancelotti musi w niego wierzyć
- Upadek Galácticos. Jak Thierry Henry znokautował Real Madryt na Bernabéu
Fot. Newspix