Przed dwoma laty Aleksandra Król-Walas i Oskar Kwiatkowski napisali historię polskiego snowboardu. Ona na mistrzostwach świata zdobyła brąz, on kilkanaście minut później poprawił złotem. W tym roku Oskar złapał kontuzję i nie mógł obronić tytułu. Ale Ola pojawiła się na starcie mistrzostw, choć jeszcze nieco ponad rok wcześniej była w ciąży. I po raz drugi z rzędu stanęła na podium. Polka znów jest brązowa!
Najpierw medal, potem dziecko
– To była po prostu wszechogarniająca radość. Ja naprawdę bardzo długo marzyłam o tym medalu. Już nieważne było, czy on będzie z igrzysk, czy z mistrzostw świata. Śmieję się, że dla mnie ten brązowy medal jest taki, jakby to było złoto. Czułam się spełniona, zapomniałam o tych latach i trudzie trenowania – mówiła „Dziennikowi Polskiemu” Ola, gdy dwa lata temu wywalczyła pierwszy w karierze medal mistrzostw świata. Wraz ze złotym Oskarem Kwiatkowskim przysłużyła się wtedy polskiemu snowboardowi, który zyskał zainteresowanie fanów i mediów. A niedługo potem Adam Małysz postanowił nawet postarać się o zawody Pucharu Świata w naszym kraju.
I te faktycznie tu trafiły. W dużej mierze za sprawą tamtego sukcesu.
CZYTAJ TEŻ: ALEKSANDRA KRÓL-WALAS. MATKA NA DESCE MARZY O OLIMPIJSKIM MEDALU
Ola w pierwszej edycji zmagań w Krynicy jednak nie wystartowała. Nie mogła, była w ciąży. Zresztą po medalu dużo się w jej życiu pozmieniało, bo wcześniej wzięła jeszcze ślub z wieloletnim narzeczonym. Prawdziwe góralskie wesele, nie byle co. A potem ciąża, poród, kilka miesięcy nie tyle przerwy – bo trenowała, na ile mogła, głównie na siłowni – ale względnego odpoczynku. A po narodzinach córeczki, Hani, nowa motywacja – jeździć i wygrywać dla niej.
Szybsza niż kiedykolwiek wcześniej
Jeździła więc… chyba najszybciej w karierze. Już w pierwszym starcie w Pucharze Świata stanęła na podium. Potem zaliczyła jeszcze kilka takich. W szwajcarskim Scuol wygrała drugie w życiu zawody Pucharu Świata. Ale potem przypałętało się nieco problemów, w tym uraz ręki i wyniki się pogorszyły. Straciła żółtą koszulkę liderki Pucharu Świata w slalomie gigancie, którą przez jakiś czas nosiła, skończyła sezon na czwartym miejscu. Została jednak jeszcze jedna, najważniejsza impreza.
Mistrzostwa świata. To na nich miała bronić brązowego medalu… a może i powalczyć o więcej?
W Engadin już w kwalifikacjach pokazała, że jest w formie. Zajęła w nich szóste miejsce, a więc znalazła się wśród zawodniczek wyżej rozstawionych i w 1/8 finału mogła wybrać swój tor. A to ważne – zwykle jest tak, że jeden z nich jest po prostu szybszy. Ola, jak wiele koleżanek, postawiła na niebieski i na nim spokojnie dojechała do mety, podczas gdy jej rywalka – Chinka Xinhui Bai – upadła właściwie jeszcze w pierwszej części trasy. Trudniej było w ćwierćfinale. Tam Polka jechała na czerwonym torze, a za rywalkę miała Szwajcarkę Julie Zogg – trzecią zawodniczkę eliminacji. Obie “cięły się” do końca, ale na finiszu minimalnie lepsza – o 5 setnych sekundy – okazała się Król-Walas!
Jak dwa lata temu
Była więc w strefie medalowej. Ale miała chrapkę na więcej. W walce o wielki finał jej rywalką była Japonka Tsubaki Miki, czyli triumfatorka klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w slalomie gigancie. Obie od początku jechały niesamowicie równo. Pierwszy punkt pomiaru czasu? Idealny remis. Drugi? Również. Trzeci był już na mecie i do ostatniej chwili nie byliśmy pewni, która z nich okaże się lepsza. Ostatecznie padło na Japonkę. O jedną setną sekundy…
Ola nie mogła jednak tego niepowodzenia rozpamiętywać, bo na snowboardowym stoku wydarzenia toczą się bardzo szybko. Trzeba było się pozbierać i ruszyć – jak w Bakuriani – do walki o brąz z reprezentantką gospodarzy, Ladiną Caviezel. Tu też było równo, Szwajcarka nie pozwalała odjechać Oli, momentami wydawało się nawet, że prowadzi – ba, na kilka skrętów przed finiszem nadal tak było. Ale na ostatnich metrach Król-Walas odskoczyła przeciwniczce i triumfowała.
𝐀𝐋𝐄𝐊𝐒𝐀𝐍𝐃𝐑𝐀 𝐊𝐑Ó𝐋-𝐖𝐀𝐋𝐀𝐒 𝐙 𝐁𝐑𝐀̨𝐙𝐎𝐖𝐘𝐌 𝐌𝐄𝐃𝐀𝐋𝐄𝐌 𝐌Ś
![]()
pic.twitter.com/Ewd52nmekG
— Eurosport Polska (@Eurosport_PL) March 20, 2025
Zdobyła więc drugi brąz z rzędu. I drugi w karierze. Równocześnie potwierdzając, że – obok reprezentantów łyżwiarstwa – jest naszą największą medalową nadzieją na przyszłoroczne igrzyska olimpijskie.
Fot. Newspix
CZYTAJ WIĘCEJ O SPORTACH ZIMOWYCH: