Reklama

Pochwała ciężkiej pracy. Czy Skrzypczak wzmocni środek obrony reprezentacji?

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

07 marca 2025, 13:34 • 4 min czytania 17 komentarzy

W znanym sportowym filmie “Moneyball” pada takie zdanie: “Ciężka praca nie zawsze prowadzi do sukcesu, ale nigdy nie skutkuje żalem”. Patrząc na karierę Mateusza Skrzypczaka, można uznać, że to jego motto. Zawodnik Jagiellonii zapieprzał za dwóch zawsze, nawet wtedy, gdy jego sytuacja wyglądała kiepsko, gdy nie miał żadnej gwarancji, że stanie się poważnym piłkarzem. Szalony upór ostatecznie przyniósł mu powodzenie – dziś jest filarem defensywy mistrza Polski i odważnie puka do drzwi reprezentacji.

Pochwała ciężkiej pracy. Czy Skrzypczak wzmocni środek obrony reprezentacji?

Jak świat długi i szeroki, kochamy takie historie. Niedoceniony w kilku miejscach młody chłopak najpierw jest bliski załamania, ale już po chwili zaciska pięści i idzie po swoje, wychodząc z założenia Rocky’ego: że w życiu nie chodzi o to, jak mocno uderzasz, tylko o to, jak mocno możesz zostać uderzony, a mimo tego iść dalej.

Za wolny na Ekstraklasę

Skrzypczak naprawdę mógł być dziś w innym miejscu. Jako nastolatek usłyszał od selekcjonera juniorskiej reprezentacji, że jest za wolny i za słaby fizyczne, by zrobić jakąkolwiek poważną karierę, nawet w Ekstraklasie. W ukochanym przez siebie Lechu, za który dałby się pokroić, nie należał do grona wyróżniających się zawodników, nawet w swoim roczniku (2000).

– Często było tak, że większość chłopaków z mojego rocznika szła do starszej grupy wiekowej, a ja zostawałem w tej naturalnej. Trochę bolało, ale traktowałem to jako lekcję, by dawać z siebie jeszcze więcej – mówił nam w sierpniu 2019 roku.

Mateusz mógł dorastać w poczuciu, że jest niewystarczający, mógł się tym wszystkim zniechęcić i rzucić piłkę w diabły, ale zamiast marudzić, zawsze zaciskał pięści i pracował, pracował, pracował.

Reklama

W akademii we Wronkach zaprzyjaźnił się z Tymoteuszem Puchaczem. Panowie wzajemnie się nakręcali, żeby robić dodatkowe treningi. Nie było przebacz – robota aż paliła im się w rękach (i nogach). Jakiś czas później Skrzypczak zachwycił sobą Adama Nawałkę. Były selekcjoner uwielbia piłkarzy z mentalnością żołnierzy, gotowych do poświęceń od świtu do zmierzchu, i tu trafił mu się taki właśnie chłopak.

To wszystko nie wystarczyło jednak na regularne granie w pierwszej drużynie Lecha. Może gdyby Nawałka został w klubie dłużej, życie Mateusza potoczyłoby się inaczej? A tak zarówno Dariusz Żuraw, jak i Maciej Skorża woleli stawiać na innych piłkarzy, stąd wiele spotkań młodego zawodnika rozegranych w tym czasie w drugiej drużynie Kolejorza, oraz wypożyczenia: do Puszczy Niepołomice i Stomilu Olsztyn.

Pościg za grafficiarzem

Jesteś rodowitym poznaniakiem. Od szóstego roku życia trenowałeś w Lechu. Twój tata jest kierownikiem tej drużyny. Kochasz Kolejorza tak bardzo, że gdy widzisz na mieście, jak jakiś człowiek zamazuje graffiti klubu, ruszasz za nim w pościg (ostatecznie okazało się, że to kibic, który chciał przygotować ścianę pod nowy malunek). Bywasz w Kotle na meczach. W mistrzowskim sezonie klubu żaden inny piłkarz nie budzi takiego aplauzu fanów jak ty, mimo że praktycznie nie grasz.

Piszę to wszystko po to, by pokazać, że opuszczenie Lecha po raz kolejny musiało być dla Skrzypczaka niełatwe. Ruszał do nowej dla siebie części Polski, ale ze starym podejściem: Żeby się w końcu przebić, nadal muszę harować.

Opłaciło się, już dawno temu. Najpierw Mateusz pomógł Jagiellonii utrzymać się w Ekstraklasie, potem zdobył z nią historyczne mistrzostwo Polski, a w tym sezonie pokazał, że jest w stanie grać w Europie na odpowiednim poziomie. Całkiem nieźle jak na gościa, który miał być za krótki na naszą ligę…

Reklama

Michał Probierz, znający białostockie realia jak mało kto, musiał docenić te wyczyny. Skrzypczak dostał więc powołanie do kadry na jesienne mecze z Chorwacją i Portugalią, ale w niej nie zadebiutował. W jego życiu nic nie udawało się od razu, więc teraz musiało być podobnie – kontuzja wykluczyła Mateusza ze spotkań Ligi Narodów.

Za chwilę rozpoczynamy eliminacje do kolejnych mistrzostw świata. Wystartujemy w nich z obroną, której rozpaczliwe próby zapobiegania utracie goli od dawna budzą w kibicach zarówno śmiech, jak i przerażenie.

Nie postawię tu tezy, że Skrzypczak zbawi nasz środek defensywy z miejsca – historia Mateusza pokazuje, że na wszystko, co dobre, potrzebuje czasu. Myślę jednak, że mecze z Litwą i Maltą to fantastyczne spotkania, aby dać mu szansę debiutu – skoro chłopak nie pękł na robocie we wczorajszym spotkaniu z Cercle Brugge, da sobie radę i z tymi przeciwnikami.

Swoje trzeba wydrapać

Byłoby ciekawie, gdyby Skrzypczak docelowo prześcignął w hierarchii reprezentacyjnych stoperów Sebastiana Walukiewicza. Obaj są z tego samego rocznika, ale to były gracz Pogoni od lat słuchał o sobie, jak wielkim jest talentem i jak dużo może osiągnąć w europejskim futbolu. Czy szaleńcza pracowitość wygra z naturalnym darem od Boga?

– Wychodzę z założenia, że trzeba drapać, drapać, aż się swoje wydrapie po prostu – słowa Mateusza z wywiadu dla Przeglądu Sportowego najlepiej oddają jego charakter.

I sprawiają, że coraz więcej kibiców w kraju zaczyna zastanawiać się, co wydrapie ten chłopak dla polskiej piłki w kolejnych latach.

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ O PIŁCE NA WESZŁO:

 

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

W tym finale było WSZYSTKO. Kounde znokautował Real, Barcelona zdobywa Puchar Króla!

Michał Kołkowski
45
W tym finale było WSZYSTKO. Kounde znokautował Real, Barcelona zdobywa Puchar Króla!

Ekstraklasa