Jak informuje Sport.pl, przed kilkoma dniami miało dojść do spotkania prezesów 27 polskich związków sportowych. Jego celem było ustalenie wspólnego stanowiska wobec Radosława Piesiewicza, którego działań mają dość. Efektem – list, wystosowany do prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego, w którym poproszony został on o dymisję.
Ostatni rok to pasmo problemów Piesiewicza i PKOl-u. Kiepski występ Polaków na igrzyskach – wbrew zapewnieniom prezesa – sprowokował sporo pytań o to, jak działa komitet. W wątpliwość podawano między innymi to, jak wydawane są pieniądze komitetu, ile zarabia prezes i ile kosztują loty rządowymi samolotami oraz jak wyklarował się skład polskiej delegacji, która poleciała do Paryża. Do tego doszły też wpadki wizerunkowe – jak obecność prezesa na billboardach z polskimi sportowcami czy niefortunne zdjęcie z Anastazją Kuś opublikowane w social mediach. Piesiewicz wszelkie zarzuty długo odpierał, ale sprawami finansowymi szybko zainteresowało się Ministerstwo Sportu i Turystyki na czele ze Sławomirem Nitrasem.
Otwarty konflikt z tym ostatnim, sprawił, że ze wspierania PKOl-u wycofała się duża część sponsorów, głównie spółek Skarbu Państwa. Pod koniec października minister Nitras wprowadził dodatkowo w życie zarządzenie numer 17. Dokument ten zmuszał związki do informowania opinii publicznej o ich finansach – dochodach, wydatkach, umowach sponsorskich, wynagrodzeniach prezesów itp. Wzbudziło to popłoch w związkach, które sugerowały – a niektóre poradziły się nawet prawników – że w ten sposób dojdzie między innymi do naruszenia tajemnic handlowych. Minister Nitras był w tej kwestii jednak nieugięty.
CZYTAJ TEŻ: OPOWIEŚĆ O PREZESIE Z POLITYCZNEGO NADANIA. HISTORIA RADOSŁAWA PIESIEWICZA
Większość działaczy uznała, że jest to zarządzenie wymierzone głównie w Piesiewicza i zarządzany przez niego PKOl. – Mieliśmy noworoczne spotkanie na Stadionie Narodowym. Skończyło się połajanką ministra Nitrasa na PKOl, konkretnie na Sekretarza Generalnego Marka Pałusa: “Pan zarabia tyle i tyle, a mówił pan, że tyle i tyle. Oszukał pan”. To trochę otworzyło ludziom oczy, jakie mogą być prawdziwe pobudki tego zarządzenia – cytuje Sport.pl jednego z anonimowych działaczy.
Nic dziwnego, że prezesom związków ma zależeć na odwołaniu Piesiewicza. Liczą oni bowiem, że to pomoże zmniejszyć nacisk ministerstwa.
Stąd 12 lutego na Stadionie Narodowym odbyło się spotkanie wielu z nich z ministrem Nitrasem, w czasie którego próbowano zmienić treść zarządzeń ministerstwa. Jednak jak informuje Sport.pl – już po jego zakończeniu prezesi 27 związków pozostali na sali i kontynuowali dyskusję. Ostatecznie wysunięto sugestię, by napisać do prezesa PKOl-u list, w którym uargumentowano prośbę o dymisję Piesiewicza. Do tej pory petycję podpisać miało ponad 20 prezesów. To jednak tylko pierwsza część planu, łagodna, bo pozwalająca prezesowi odejść na własnych warunkach.
Gdyby tego nie zrobił, zostaje opcja numer dwa. Czyli odwołanie go na Walnym Zgromadzeniu. W skład tego ostatniego wchodzą trzej delegaci każdego z polskich związków sportowych “działających w sportach objętych programem najbliższych Igrzysk Olimpijskich”, do tego dwaj delegaci Towarzystwa Olimpijczyków Polskich, kolejni dwaj z komisji zawodniczej PKOl, członkowie MKOl z polskim obywatelstwem, polskie związki sportowe “działające w sportach nie objętych programem Igrzysk Olimpijskich” i osoby prawne “związane z ruchem olimpijskim, propagujące idee olimpijskie lub przyczyniające się do rozwoju sportu polskiego”.
CZYTAJ TEŻ: RADOSŁAW PIESIEWICZ I ABSURDY POLSKIEJ KOSZYKÓWKI
Jeśli chodzi o głosowanie nad odwołaniem prezesa, na Walnym Zgromadzeniu pojawić musi się co najmniej stu delegatów uprawnionych do oddawania swoich głosów. Co najmniej 2/3 z nich musiałyby przy tym zagłosować za zdymisjonowaniem Piesiewicza. Jest w tym wszystkim jeszcze jeden haczyk – prezes PKOl miał szybko dowiedzieć się o liście. W reakcji niemal z miejsca przełożył zaplanowany na 24 lutego zarząd PKOl, opóźniając jego zwołanie o miesiąc. Zaaranżował też indywidualne spotkania z prezesami poszczególnych związków. Czy mu pomogą? Przekonamy się z czasem.
Z pewnością Radosław Piesiewicz jest w tej chwili jednak w najtrudniejszej sytuacji, od kiedy został prezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego. I może mieć problemy z utrzymaniem się na piastowanym od kwietnia 2023 roku stanowisku.
Fot. Newspix