Wystarczyło nie pokpić sprawy z Feyenoordem, by Bayern Monachium w ogóle nie musiał zawracać sobie głowy dwumeczem 1/16 finału Ligi Mistrzów. Co prawda udało się uniknąć w nim Manchesteru City, ale dodatkowe starcia z Celtikiem, tuż przed i po arcyważnym spotkaniu Bundesligi z Bayerem Leverkusen, są potrzebne Bawarczykom jak poranna wizyta CBA. Podopieczni Vincenta Kompany’ego jechali na Celtic Park w trybie ekonomicznym i ostatecznie dowieźli wygraną 2:1, lecz długimi momentami igrali z ogniem. I przed rewanżem nie mogą być jeszcze niczego pewni.
Jeśli ktoś włączył telewizor w 30. sekundzie spotkania, mógł zostać ogłuszony wybuchem euforii na Celtic Park. Nicolas Kuehn w szale radości fetował z kibicami, a ci w najśmielszych snach nie przypuszczali, że spotkanie z Bayernem rozpocznie się w tak wymarzony dla nich sposób.
Zwłaszcza, że to Bawarczycy zaczynali grę od środka, decydując się na wycofanie piłki do Manuela Neuera i natychmiastowe długie podanie. Tam jednak futbolówkę przejęli gospodarze, podanie na skrzydło dostał Kuehn, ściął do środka i mocno, płasko uderzył sprzed pola karnego. A później utonął w morzu szalonej euforii. Celtic, by objąć prowadzenie, potrzebował zaledwie kilkudziesięciu sekund.
Niestety dla Szkotów – radość była przedwczesna, bowiem jeden z ich napastników pospieszył się z wbiegnięciem za linię obrony, będąc przy strzale na spalonym. A że dodatkowo przeszkadzał Neuerowi, gol nie mógł zostać uznany. Niestety też dla widowiska – bo z jego zdobyciem wiązała się ciekawa historia.
Nazwisko jej strzelca, Nicolasa Kuehna, wzbudziło już bowiem przed laty zainteresowanie Bayernu. I to na tyle poważne, że ten postanowił wyciągnąć go z młodzieżowych ekip Ajaksu Amsterdam i jako 19-latka sprowadzić do Monachium. Tam skrzydłowy przez dwa lata grał w trzecioligowych rezerwach, szlifując umiejętności m.in. pod okiem Sebastiana Hoenessa, dzisiejszego trenera Stuttgartu. Ostatecznie Bayern uznał jednak, że nic z niego nie będzie – oddając najpierw do Erzgebirge Aue, a później do Rapidu Wiedeń. Dziś, strzelając gigantowi, w którym nie zdołał zadebiutować, Kuehn był bliski prywatnej wendetty.
Bayern cierpliwy i skuteczny
Gol jednak został anulowany i na placu gry wszystko wróciło do normy. Bayern, zgodnie z przewidywaniami, utrzymywał się przy piłce na połowie rywala, spychając go do głębokiej defensywy. Momentami Dayot Upamecano i Eric Dier rozgrywali piłkę na trzydzieści metrów przed bramką Kaspera Schmeichela – to dowód na to, jak przygniatającą przewagę osiągali Bawarczycy. A w dodatku dobrze odebrali sygnał ostrzegawczy z pierwszej akcji meczu i przed przerwą nie pozwolili już Celtikowi na oddanie ani jednego uderzenia.
Sami, zupełnie jak w Bundeslidze, nie spieszyli się, jakby wiedząc, że prędzej czy później ich napór przyniesie skutek. Że nie trzeba narzucać szaleńczego tempa i tworzyć miliona sytuacji strzeleckich, bo te w końcu zaczną pojawiać się same.
Podopieczni Vincenta Kompany’ego się nie pomylili – gdy wydawało się, że pierwsza część zakończy się bezbramkowym remisem, Upamecano posłał długie podanie do Michaela Olise’a, a ten z całej mocy „załadował” pod ladę. Gdyby Schmeichel stał na linii strzału, najpewniej wpadłby do bramki razem z piłką.
𝐌𝐈𝐂𝐇𝐀𝐄𝐋 𝐎𝐋𝐈𝐒𝐄𝐄𝐄𝐄𝐄! 🚀🚀🚀
Przepiękny gol Francuza! 😍 Bayern strzela do szatni i prowadzi z Celtikiem 1:0! 💪
📺 Transmisja meczu w CANAL+ EXTRA 2 i w serwisie CANAL+: https://t.co/OFoz9m2gHf pic.twitter.com/vAue5I2KhB
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) February 12, 2025
I tak jak Bayern z przytupem zakończył pierwszą część spotkania, tak z impetem rozpoczął drugą. Minęły ledwie cztery minuty – i mieliśmy już 2:0. Tym razem Harry Kane został zostawiony bez opieki na dalszym słupku, gdy z rzutu rożnego dośrodkowywał Joshua Kimmich. Anglik z tak bliskiej odległości wykonał po prostu wyrok.
Chcielibyśmy nawet powiedzieć, że nie mógł już spudłować, ale to nieprawda – bo w pierwszej połowie doszło do bliźniaczej sytuacji. Kane, także po rożnym, także z podobnej pozycji, z tym, że wówczas głową, uderzył jednak niecelnie, choć wydawało się, że już wtedy powinien wpisać się na listę strzelców. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze.
Bayern podwyższa prowadzenie! ⚽ Pozostawiony samotnie w polu karnym Harry Kane bezlitośnie wykorzystał okazję… i to w jakim stylu! 💥💣
📺 Transmisja meczu w CANAL+ EXTRA 2 i w serwisie CANAL+: https://t.co/OFoz9m2gHf pic.twitter.com/bFyS6A41CK
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) February 12, 2025
Dwa gole i tryb: Pora na CS-a
A skoro przed upływem 50 minut było już 2:0, Bayern mógł włączyć tryb ekonomiczny i przejść płynnie myślami do weekendowego hitu z Bayerem Leverkusen. W sobotę Bawarczycy zmierzą się bowiem z obecnym mistrzem Niemiec, którego od dwóch sezonów nie mogą pokonać. Ewentualna wygrana niemal zapewni im powrót na ligowy tron, bowiem przewaga może wzrosnąć aż do jedenastu punktów.
Z podobnego założenia wyszedł pewnie Kompany, dość szybko zdejmując z boiska wyróżniającego się dziś Olise’a i dając mu odpocząć przed ligowym starciem. Pewnie liczył też na to, że wkrótce będzie mógł zrobić to samo z Jamalem Musialą czy Kanem.
Ale Bayern nie byłby sobą, gdyby nie przysporzył swoim kibicom dreszczyku emocji pod swoją bramką.
Tak było tuż po bramce Kane’a, gdy Upamecano nadepnął we własnym polu karnym Arne Engelsa i sędzia początkowo wskazał na jedenasty metr. Francuza uratował jednak fakt, że to on pierwszy dopadł do piłki i arbiter, po długiej analizie VAR, cofnął karnego dla Celitcu.
Tak było też, gdy Raphael Guerreiro wyłożył piłkę rywalowi, a Daizen Maeda minął nawet Neuera, ale zamiast strzelić do pustej bramki, kopnął piłkę równolegle do linii końcowej.
Bayern igrał z ogniem, bawił się zapałkami, podawał rękę Celtikowi – aż w końcu się doigrał. A Szkoci, na nieco ponad 10 minut przed końcem spotkania, zdobyli kontaktową bramkę. W roli głównej znów wystąpił Maeda, tym razem sprytnie odnajdując się w polu bramkowym po zamieszaniu i kilku przebitkach pod samym nosem bawarskiego golkipera. Z bliska wepchnął piłkę do bramki głową, sprawiając, że końcowe minuty nabrały rumieńców.
W nich gra defensywna Bayernu wcale nie należała do najpewniejszej, lecz Celtikowi zabrakło już czasu na wyrównujące trafienie, choć raz po raz przedostawał się w pole karne faworyzowanego przeciwnika. Gdy sędzia odgwizdał koniec starcia, na twarzy Kompany’ego dało się zobaczyć wyraźną ulgę.
Taki rezultat sprawia jednak, że za niespełna tydzień, we wtorek na Allianz Arenie, zaledwie trzy dni po meczu z Bayerem, Bawarczycy znów będą musieli wskoczyć na wysokie obroty, by sensacyjnie nie wylądować za burtą Champions League. Bo Celtic pokazał dziś, że choć momentami brakuje mu jakości, odpuścić wcale nie zamierza. I być może jego marzenia o sprawieniu niespodzianki wcale nie są bezpodstawne.
Celtic FC – Bayern Monachium 1:2 (0:1)
- 0:1 – Olise 45’
- 0:2 – Kane 49’
- 1:2 – Maeda 79’
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Pogrzeb Manchesteru City coraz bliżej. Recepty Guardioli nie działają
- Poprzez piłkę zakotwiczył na Zachodzie. Rybołowlew i prawie sprzedane Monaco
- Niedawno błyszczał razem z Szymańskim. Jak Santiago Gimenez odjechał Polakowi?
Fot. Newspix