Reklama

Klątwa europejskich pucharów. Pocałunek śmierci naprawdę istnieje

AbsurDB

Autor:AbsurDB

11 lutego 2025, 12:05 • 8 min czytania 14 komentarzy

Faza ligowa europejskich pucharów jest tak obciążająca, że da się dostrzec znaczące pogorszenie wyników ligowych jej uczestników w weekend następujący po europejskich rozgrywkach. W przypadku kilku drużyn efekt jest wręcz zaskakująco mocny i wygląda jak klątwa europejskich pucharów. Występuje też w naszym duecie eksportowym, ale nie w tak mocnym stopniu jak w Dinamie, Borussii, Salzburgu, Aston Villi czy City. Ile punktów straciły te drużyny w lidze w weekendy po meczach Ligi Mistrzów i jak wpływa to na ich pozycję w lidze?

Klątwa europejskich pucharów. Pocałunek śmierci naprawdę istnieje

Wyniki Legii i Jagiellonii w kolejkach po Lidze Konferencji

Wyniki Legii w meczach Ekstraklasy w weekendy bezpośrednio po spotkaniach fazy ligowej Ligi Konferencji to: remis w Białymstoku, wygrana z GKS-em, 2:5 w Poznaniu i remis w Mielcu. Jedna wygrana, dwa remisy i porażka, po dziewięć goli strzelonych i straconych i średnio 1,25 punktu na mecz. Dwie ostatnie kolejki Ligi Konferencji odbyły się już po zakończeniu rundy jesiennej.

Jagiellonia poza remisem z Legią zaliczyła wygraną z Koroną oraz podzieliła się punktami z Rakowem i Pogonią. Zaliczyła w meczach rozgrywanych kilka dni po Lidze Konferencji jedno zwycięstwo i trzy remisy. Strzeliła siedem goli, a straciła ich pięć. Zdobywała średnio półtora punktu na mecz.

Czy to są wyniki na miarę oczekiwań? Może dla zespołu środka tabeli – tak, ale przecież mówimy o pucharowiczach, medalistach poprzedniego sezonu, które średnio zdobywały około 1,8 punktu na mecz. Sprawdźmy jednak jak oba kluby radziły sobie w tegorocznych spotkaniach ligowych, gdy nie były one poprzedzone bojami w Europie w środku tygodnia.

Otóż w pozostałych szesnastu spotkaniach Jagiellonia zdobyła 32 punkty (średnio 2 na mecz), a Legia 28 punktów (średnio 1,75 na mecz). Oba kluby notowały zatem po Lidze Konferencji średnią o pół punktu gorszą, niż w pozostałych starciach.

Reklama

Strata może się odbić czkawką

Całe szczęście, że w Lidze Konferencji jest tylko sześć kolejek, nie osiem, jak w Lidze Mistrzów, a do tego dwie z nich odbyły się już po końcu rundy jesiennej Ekstraklasy, bo straty naszego eksportowego duetu w lidze są póki co jeszcze dość ograniczone. Gorzej będzie, jeżeli oba kluby zajdą daleko wiosną w Europie. Gdyby jakimś cudem doszły do półfinału i utrzymały różnicę w zależności od tego, czy grały mecz w środku tygodnia, oznaczałoby to dla Legii łączną stratę pięciu punktów w tabeli Ekstraklasy na koniec sezonu, a dla Jagiellonii, która musi grać dodatkową rundę play-off – aż sześciu oczek. To tyle, ile w prognozowanej końcowej tabeli Ekstraklasy dzieli wicemistrza Polski od piątej drużyny w tabeli! Są to potencjalnie olbrzymie straty, szczególnie przy niezwykle wyrównanej grupie pościgowej oraz w sytuacji, gdy nawet bez meczów w Europie, naszej czołówce zdarzają się takie kolejki jak ostatnia, w której czołowa szósta zdobyła… jeden punkt. Miało to miejsce dopiero drugi raz w historii Ekstraklasy:

W całej historii Ekstraklasy udało mi się zidentyfikować zaledwie jedną kolejkę, w której czołowa szóstka w tabeli zdobyłaby zaledwie jeden punkt. Miało to miejsce między 18 i 20 marca 2011 roku. Prowadząca wtedy wyraźnie w tabeli Wisła zremisowała 2:2 w Bytomiu. Wiceliderem była tak jak dziś Jagiellonia, która przegrała z Lechem po dwóch golach Stilicia. Trzecia Legia nie wykorzystała okazji i przegrała 0:2 w Bełchatowie, a mecz czwartej Lechii ze Śląskiem zakończył się wynikiem 1:2. Piąty Górnik identycznie jak w piątek, przegrał wtedy 0:3, tyle że w Wielkich Derbach Śląska w Chorzowie. Identyczny wynik padł w meczu szóstej Korony z ostatnią w tabeli Cracovią.

Wyścig żółwi po tytuł mistrza Polski

Ekstraklasa powinna zmienić za rok terminarz?

Trzeba oczywiście zauważyć, że Jagiellonia rywali w weekendy po Lidze Konferencji miała wybitnie mocnych – aż trzech z czterech to potencjalni pucharowicze. Zresztą, mierzyła się nawet bezpośrednio z Legią, która z kolei po jednym z meczów Ligi Konferencji musiała jechać na prawdopodobnie najtrudniejszy mecz sezonu do Poznania.

Moim zdaniem jest to niedopatrzenie Ekstraklasy. Takich sytuacji należy unikać i dla dobra Ekstraklasy uważam, że powinno się ustalać terminarz tak, aby w tych kolejkach najlepsze drużyny kraju mierzyły się jednak z teoretycznie słabszymi rywalami. Oczywiście, to pierwszy sezon fazy ligowej i Ekstraklasa mogła nie przewidzieć takiej sytuacji. Zresztą trudno przed sezonem przewidzieć, który z naszych reprezentantów zagra na tym etapie. W przyszłym sezonie odpowiednie ułożenie harmonogramu rozgrywek może być jeszcze trudniejsze, bo zapowiada się, że realnym scenariuszem jest gra aż trzech naszych drużyn w fazach ligowych. Z dysponującą dobrym współczynnikiem Legią poza czołową czwórką Ekstraklasy i bez Pucharu Polski będzie to jednak znacznie trudniejsze.

Reklama

Lech, Legia i Jagiellonia w fazie ligowej przyszłorocznych rozgrywek? To nie jest wariant optymistyczny, a realistyczny!

Gdyby Legia utrzymała w meczach po Lidze Konferencji taką średnią punktów na mecz, jaką miała w pozostałej części sezonu, traciłaby dziś tylko dwa punkty do Rakowa. Gdyby to samo zrobiła Jagiellonia, jej dystans do Lecha wynosiłby tylko punkt. Oczywiście – próbka jest zbyt mała, by wyciągać zbyt daleko idące wnioski. Poza tym jakość rywali w tych czterech popucharowych spotkaniach była wyższa niż w pozostałych, co mogło wpłynąć na średnią. W odniesieniu do naszego duetu te wyliczenia to tylko zabawa, a wiosną przekonamy się (oby jak najdłużej), czy wpływ gry w Europie na wyniki ligowe się utrzymuje.

Analiza uczestników Ligi Mistrzów

Jednak włoski analityk Lorenzo Carli sprawdził dokładnie wpływ gry w fazie ligowej Ligi Mistrzów jej trzydziestu pięciu uczestników (dla Slovana brak jest danych krajowych) na wyniki ligowe w weekend następujący po tych spotkaniach. Wyniki tego testu wskazują, że występy w środku tygodnia mogą mieć istotny negatywny wpływ na rezultaty w rozgrywkach krajowych, szczególnie w przypadku takich drużyn jak Aston Villa, Borussia czy Dinamo Zagrzeb. Weryfikacja hipotezy objęła też sprawdzenie wyników w weekend poprzedzający mecze Ligi Mistrzów i w tym przypadku wpływ nie został stwierdzony.

Zmiana rankingu Elo w weekend poprzedzający (oś pozioma) i następujący po LM (oś pionowa) Żródło: https://x.com/lorenzo_carli83/status/1886360007693779430

Z wykresu wynika, że Dinamo, Borussia, Salzburg, City i Aston Villa notują największe pogorszenie wyników (tym razem także z uwzględnieniem siły rywali) w weekend po Lidze Mistrzów. Przeanalizujmy to na konkretnych przykładach.

Wyniki Dinama Zagrzeb w weekend po Lidze Mistrzów:

1-4 Slaven Belupo,

1-0 Varazdin,

2-4 Osijek,

2-2 Gorica (przedostatnia w tabeli),

0-1 Hajduk,

1-3 Lokomotiva,

3-1 Istria,

1-2 Osijek.

Mistrz Chorwacji wygrał… dwa z ośmiu spotkań, stracił w nich siedemnaście goli i zdobył tylko siedem punktów. Istna katastrofa. Ale może te wyniki to efekt tego, że Dinamo jest słabe przez cały sezon? Tyle że w Lidze Mistrzów spisało się całkiem nieźle, a w lidze w pozostałych spotkaniach zanotowało osiem wygranych, cztery remisy i jedną porażką i zaliczyło różnicę bramek 31:10. Zdobyło w trzynastu meczach dwadzieścia osiem punktów. Traciło w nich ponad dwukrotnie mniej goli niż po grze w Europie, a gdyby utrzymało średnią punktów na mecz (ponad 2), to dziś byłoby liderem zamiast z trzeciego miejsca obserwować, jak Hajduk lub Rijeka odbierają mu tytuł!

Wyniki Borussii w weekend po Lidze Mistrzów:

1-5 Stuttgart,

1-2 Union,

1-2 Augsburg,

1-3 Mainz,

1-1 Bayern,

1-1 Hoffenheim,

2-2 Werder,

2-1 Heidenheim.

Jedna wygrana i trzy remisy, bilans goli 10:17, sześć punktów w ośmiu meczach. To żenujący bilans dortmundczyków w spotkaniach Bundesligi bezpośrednio po Lidze Mistrzów. Można tłumaczyć to kryzysem Borussii, ale dlaczego zatem w Europie spisała się całkiem nieźle, a w pozostałych meczach ligi niemieckiej zanotowała siedem wygranych, dwa remisy i cztery porażki? Zdobyła zatem 23 punkty w 13 spotkaniach i z taką średnią byłaby na czwartym miejscu zamiast na jedenastym tracić dystans do miejsca umożliwiającego grę w pucharach za rok.

Wyniki Salzburga w weekend po Lidze Mistrzów:

0-0 Tirol,

0-5 Sturm,

0-0 Wolfsberger,

0-2 BW Linz,

1-1 Hartberg.

To już wygląda komediowo. Zespół, który przez lata dominował ligę i strzelał w niej grubo ponad dwa gole na mecz, w pięciu spotkaniach po Lidze Mistrzów (trzy kolejki odbyły się w przerwie ligi austriackiej) zdobył… jedną bramkę, tracąc ich osiem i zdobył trzy punkty. Ponownie, tłumaczymy wyniki Salzburga wielkim kryzysem, tyle że w pozostałych dwunastu spotkaniach strzelił… 25 goli i zdobył w nich 24 punkty. Gdyby taką średnią notował przez cały sezon, byłby dziś wiceliderem zamiast zajmować szokujące piąte miejsce.

Wyniki Manchesteru City w weekend po Lidze Mistrzów:

2-2 z Arsenalem,

3-2 z Fulham,

1-0 z Southampton,

1-2 z Brighton,

0-2 z Liverpoolem,

1-2 z United,

3-1 z Chelsea,

1-5 z Arsenalem.

Trzy wygrane w ośmiu meczach Citizens, z ujemnym bilansem bramek 12:16 można oczywiście tłumaczyć nagłym listopadowym tąpnięciem formy. Ale ponownie: w pozostałych szesnastu spotkaniach Guardiola zdobył 31 punktów i miał bilans bramek 36:19. Gdyby taką średnią notował w meczach po Lidze Mistrzów, walczyłby dziś z Nottingham o trzecie miejsce, zamiast tracić do niego sześć punktów.

Wyniki Aston Villi w weekend po Lidze Mistrzów:

3-1 Wolves,

0-0 United,

1-1 Bournemouth,

0-2 Liverpool,

0-3 Chelsea,

1-2 Forest,

1-1 West Ham,

0-2 Wolves.

Lwy rozpoczęły pięknie, od 3:1 z Wolves, ale potem nie wygrały już żadnego spotkania strzelając… trzy gole. W pozostałych szesnastu spotkaniach Villa zdobyła 31 punktów i strzeliła 28 bramek, zatem spisywała się nawet lepiej, niż w poprzednim sezonie, gdy zajęła czwarte miejsce. Także ona walczyłaby dziś o podium zamiast tracić coraz bardziej dystans do europejskich pucharów, gdyby utrzymała średnią ze spotkań rozgrywanych po tym, gdy nie walczyła w środku tygodnia w Europie.

Czy to się opłaci?

Dlaczego tak się dzieje? Czy wytłumaczeniem jest wyłącznie zmęczenie? Chyba nie, bo dlaczego przechodziłoby ono ze środy na niedzielę, ale już nie odwrotnie: z niedzieli na środę, a więc z poprzedzającej grę w Europie kolejki ligowej? Zespoły wydają się celowo priorytetowo traktować rozgrywki pucharowe i to w znacznie większym stopniu, niż miało to miejsce jeszcze sezon temu. Dlaczego?

W nowej fazie ligowej europejskich pucharów każdy punkt, a nawet każdy gol się liczy. W ligach krajowych tak nie jest. Mimo tego, większość wymienionych wyżej drużyn… niepotrzebnie się na nią spinała. Nawet zdobywając o kilka punktów mniej i tak grałyby dalej (lub odpadli jak Salzburg czy Dinamo) poza… Legią i Aston Villą, które zdobyły zaledwie o punkt więcej od dziewiątej drużyny w tabeli ligowej, która musi grać w play-offach oraz oczywiście Manchesterem City, który ledwo wtoczyl się do baraży. Czasem zatem jednak taka nawet przesadna mobilizacja na spotkania w środku tygodniu jest bardzo opłacalna. Ten dodatkowy punkt mógł dać tym trzem klubom kilka milionów euro. W maju dowiemy się, czy koszt utraty kilku oczek w lidze był wart poniesienia i czy tak samo jednego punkciku nie zabraknie tym zespołom do zakwalifikowania się do europejskich pucharów.

 

Fot: Newspix.pl

Kocha sport, a w nim uwielbia wyliczenia, statystki, rankingi bieżące i historyczne, którymi się nałogowo zajmuje. Kibic Górnika Wałbrzych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

14 komentarzy

Loading...