Mamy wrażenie, że mecze Huberta Hurkacza oraz Carlosa Alcaraza zawsze wyglądają tak samo. Po pierwsze, są zacięte i pełne zwrotów akcji. Po drugie, mamy w nich przynajmniej jednego tie-breaka. Po trzecie, na koniec zawsze triumfuje Hiszpan. No i cóż, tak też było tym razem. “Hubi” uległ Carlitosowi w półfinale turnieju w Rotterdamie.
Ten mecz nie rozpoczął się źle dla Polaka, a wręcz przeciwnie. To on dominował na korcie, wygrywając cztery z pierwszych pięciu gemów. W szóstym natomiast miał aż trzy breakpointy, co oznaczało, że Alcaraz naprawdę znajduje się pod ścianą. Ale wówczas… wszystko się posypało. Hiszpan jakimś cudem uratował swoje podanie, doprowadzając do stanu 2:4. A następnie zaczął błyskawicznie odrabiać straty. Ba, wygrał cztery gemy z rzędu i skradł Hurkaczowi partię, która po prostu musiała być jego. Ale nie była, stąd zaczęliśmy się zastanawiać, czy “Hubi” zdoła podnieść się mentalnie i wrócić jeszcze na wysokie obroty.
Jak się okazało – zdołał. W drugim secie w repertuarze Polaka ponownie zaczął świetnie funkcjonować serwis (i nie tylko, bo Hurkacz potrafił też bardzo sprawnie wykańczać rywala w wymianach). O ile jeszcze w swoim pierwszym gemie serwisowym musiał trochę namęczyć się z Hiszpanem, kolejne wygrywał ekspresowo.
Inna sprawa, że tak jak przy nazwisku polskiego tenisisty pojawiały się kolejne cyferki, tak to samo mogliśmy powiedzieć o Alcarazie. Bo i on dobrze radził sobie przy swoim podaniu. To oznaczało, że o losach seta (czy też meczu) miał zdecydować tie-break. A w nim Carlitos wreszcie zaczął trochę “pomagać” naszemu zawodnikowi. Nie był już tak precyzyjny jak wcześniej i – przede wszystkim – popełnił podwójny błąd serwisowy. Na koniec też przegrał dwie zacięte wymiany i tym samym wstąpiła w nas nowa nadzieja – bo Hurkacz triumfował w tie-breaku 7:5, doprowadzając do trzeciej partii.
BREAKING: Supernatural activity has occurred in Rotterdam 🚨🌍@carlosalcaraz is out of this world!!! @abnamroopen | #abnamroopen pic.twitter.com/duC0E1As6l
— ATP Tour (@atptour) February 8, 2025
Trzeciej partii, która niestety od początku się dla niego nie układała. Alcaraz wygrał rozpoczynającego gema do zera. A potem kolejnego gema… też do zera. Powiemy więcej – z pierwszych czternastu piłek trzeciej partii Hurkacz wygrał tylko jedną. Po tym falstarcie zdołał się co prawda otrząsnąć, ale nastąpiło to za późno. Bo Hiszpan wszedł już na taki poziom, że nie stał się nieuchwytny dla “Hubiego”. Nie mieliśmy już żadnych tie-breaków, żadnych zwrotów akcji. Decydujący set potrwał tylko 35 minut (kiedy poprzednie były prawie godzinne) i zakończył się triumfem 21-latka z El Palmar.
Tak jak wspomnieliśmy wyżej: mecze Hurkacza z Alcarazem są naprawdę zacięte. Ale jak dotąd wygrywa je tylko Hiszpan – to dla niego czwarte zwycięstwo w czterech spotkaniach z wrocławianinem. Po dzisiejszej rywalizacji Hurkacz nie ma się jednak czego wstydzić. Zagrał niezłe zawody. Z tym, że trafił też na jednego z najlepszych tenisistów w tourze.
Carlos Alcaraz – Hubert Hurkacz 6:4, 6:7 (5), 6:3
Fot. Newspix.pl