Cóż, bądźmy szczerzy – to nie był przyjemny mecz dla postronnego obserwatora. Jednak końcowy rezultat tego spotkania może mieć niebagatelne znaczenie dla rywalizacji o mistrzostwo kraju. Real Madryt zaliczył dziś bowiem poważną wpadkę i przegrał ze słabym w tym sezonie Espanyolem 0:1, po stracie gola w ostatnich minutach gry.
Napisać, że na papierze oglądaliśmy dzisiaj starcie Dawida z Goliatem to jak nic nie napisać. Espanyol rzekomo dysponuje dwoma milionami budżetu transferowego. To prawie tyle, ile Lecha Poznań kosztowało ogłoszone wczoraj wykupienie Patrika Walemarka.
Tymczasem gdyby nie istniało finansowe fair play, budżet Realu mógłby być prawie nieograniczony. To jednak tylko teoria. Florentino Perez prowadzi bardzo rozważną politykę finansową klubu. Momentami może nawet przesadza, ale trudno mieć do niego pretensje, gdy patrzy się na problemy największego rywala Królewskich – Barcelony. Poza tym, ta strategia się sprawdza. W końcu Real w ostatnich latach wielokrotnie wygrał Ligę Mistrzów.
Cierpienia Królewskich
Pierwsza połowa była dla Realu Madryt prawdziwą męczarnią. Królewscy zaczęli mocno i już w 21. minucie Vinicius zdobył bramkę, która ostatecznie nie została uznana, gdyż wcześniej przeciwnika faulował Kylian Mbappe.
Potem Real kontrolował spotkanie. Spokojnie budował akcje, ale robił to zbyt jednostajnie. Brakowało przyspieszenia. No i brakowało też trochę mimo wszystko dynamiki wspomnianego Viniciusa, który przed przerwą, nie licząc Thibauta Courtoisa, miał najrzadziej piłkę przy nodze.
Na dodatek dość szybko boisko musiał opuścić Antonio Rudiger. Reprezentant Niemiec nabawił się urazu mięśniowego i zastąpił go Raul Asencio, będący największym odkryciem końcówki poprzedniego roku w Madrycie. Dzisiaj młody obrońca spisywał się bardzo pewnie w obronie i nie miał problemów z wyprowadzaniem piłki.
W drugiej części gry Real nadal walił głową w mur. Espanyol grał natomiast bardzo kompaktowo i w zasadzie całą jedenastką skupiał się wyłącznie na zadaniach defensywnych. Los Blancos nie znaleźli na to sposobu. Zamiast rozszerzać pole gry i wykorzystywać skrzydła, Real często pchał się do bramki środkiem boiska. Dobrze piłkę rozgrywał Dani Ceballos, który miał średnią celność podań na poziomie 96 procent (110/114), ale koledzy z przodu nie potrafili wykorzystać dogodnych sytuacji.
𝐒𝐄𝐍𝐒𝐀𝐂𝐉𝐀!
Espanyol prowadzi z Realem Madryt!
Carlos Romero sfinalizował kontratak gospodarzy!
Transmisja meczu w CANAL+ SPORT i w serwisie CANAL+: https://t.co/j5YTlwrbwy pic.twitter.com/WY7qdFvJnm
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) February 1, 2025
Morderczy kontratak
No kiedy to Królewscy mozolnie budowali akcje i szukali otwierającego, Espanyol wyprowadził zabójczą kontrę.
Gola na wagę trzech punktów dla katalońskiej ekipy zdobył Carlos Romero, który wcześniej był niemiłosiernie gnębiony przez Rodrygo. Warto jednak wspomnieć, że swojemu zespołowi nie pomógł Carlo Ancelotti, który zmiany typowo taktyczne zaordynował dopiero w okolicach 80. minuty. Na dodatek na listę strzelców wpisał się zawodnik, który wcześniej powinien był… wylecieć z boiska po brutalnym faulu na Kylianie Mbappe, za który obejrzał jednak tylko żółtą kartkę.
W ten sposób Real zaliczył ogromną wpadkę z jedną z gorszych ekip w lidze. To jeszcze nie jest wielki powód do zmartwień, ale to nie na Santiago Bernabeu czy Camp Nou zdobywa się mistrzostwo. W hiszpańskiej ekstraklasie liczy się regularność, a mecze z Espanyolem czy Deportivo Alaves dla układu tabeli znaczą tyle samo, co z Atletico czy Barceloną. Dzisiejszego wieczora ważne trzy punkty pozostały w Katalonii.
Espanyol – Real Madryt 1:0 (o:0)
- 1:0 – Carlos Romero 85′
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Dyrektor sportowy z Premier League w Legii? Wysoka pensja, rasizm i Bułgarzy
- Sobota niespodzianek. Szokujące pudło Ndiaye i całkiem niezła Lechia
- Kuleszy kłopoty z wiceprezesami. Czy w PZPN nadchodzi rewolucja?
- Kokaina, nadwaga, rozbita rodzina i… wielki talent. David Benavidez w drodze po marzenia
Fot. Newspix