Na papierze Emma Navarro w pierwszym secie nie zagrała źle. Amerykanka trzymała się w wymianach, a jej tenis można było określić jako solidny. Jej pech polega jednak na tym, że przebywając na korcie z Igą Świątek, musiała dostosować się do naszej rodaczki i grać wybitnie. Polka nie pozostawiła dziś rywalce żadnych złudzeń. Wygrała spotkanie 6:1 i 6:2 w setach i pewnie awansowała do jutrzejszego półfinału Australian Open. Choć zapewne amerykańscy fani najbardziej będą wracać do kontrowersyjnej sytuacji, po której polska mistrzyni wygrała jednego z gemów…
RYWALKA, KTÓREJ NIE NALEŻAŁO LEKCEWAŻYĆ
Chociaż Navarro jest rówieśniczką Igi Świątek, to obie panie zadziwiająco mało razy miały okazję spotkać się ze sobą na korcie. W seniorskiej rywalizacji rozegrały ze sobą ledwie jedno spotkanie. Miało to miejsce jeszcze w 2018 roku, podczas zawodów ITF w Charleston. Turnieju, którego Emma jest gospodynią. I to dosłownie, bowiem tamtejszy klub należy do jej ojca-miliardera.
– Pamiętam tamten mecz. Kiedy myślę o mojej karierze, wydaje mi się, że nie było zbyt wielu momentów, w których ktoś całkowicie zmiótł mnie z kortu, a wtedy tak się stało. Grałyśmy w moim klubie w Charleston. Pomyślałam wtedy, że ta dziewczyna jest naprawdę dobra. Po prostu czułam, że nie mam szans, byłam zupełnie inną zawodniczką. Brakowało mi mocy i szybkości, by rzucić jej wyzwanie. A ona kończyła każdą piłkę – wspominała Amerykanka, która spotkanie ze Świątek przegrała 0:6, 2:6.
CZYTAJ TEŻ: OJCIEC MILIARDER, TRENINGI O ŚWICIE I UNIWERSYTET. EMMA NAVARRO, RYWALKA IGI ŚWIĄTEK
Dlaczego więc tenisistka, która ma tyle samo lat, co Polka, właściwie nie miała okazji grać z Igą w ostatnich latach? Odpowiedź jest prosta. W przeciwieństwie do Świątek, Navarro dopiero niedawno rozgościła się wśród tenisowej czołówki. Przełomowy w karierze Amerykanki okazał się dopiero ubiegły rok. Wtedy wygrała pierwsze (i jak na razie jedyne) zawody WTA w Hobart. Doszła też do ćwierćfinału Wimbledonu oraz półfinału US Open. W trakcie tych wielkoszlemowych zawodów pokonywała dwukrotnie Coco Gauff. Z kolei podczas Indian Wells zdołała ograć Arynę Sabalenkę.
Innymi słowy, tenisistka z USA to zawodniczka, którą można łatwo zlekceważyć na podstawie jej tenisowego CV. Ale byłby to błąd, którego – taką mieliśmy nadzieję – Iga Świątek uniknie. W końcu ósma pozycja Navarro w rankingu WTA nie wzięła się znikąd.
JEST PÓŁFINAŁ!
Pierwszy set był o tyle zastanawiający, że Emma Navarro właśnie na papierze, pod względem statystyk nie wyglądała źle. Jej grę można określić jako solidną. Jednak sorry, pani Emmo, znalazła się pani w ćwierćfinale Australian Open. I grała naprzeciwko wielokrotnej mistrzyni wielkoszlemowej oraz obecnie drugiej rakiety świata. Tutaj ledwie solidna gra, to po prostu za mało.
Amerykanka bowiem niby dobrze wyglądała w wymianach. Ale co z tego, skoro ostatecznie to nasza mistrzyni prawie za każdym razem była lepsza? Świątek w decydujących momentach uderzała celniej. Jej gra stawała się dla rywalki za szybka i chyba najzwyczajniej w świecie zbyt wymagająca.
Symboliczny okazał się siódmy (i zarazem ostatni) gem pierwszej partii. Emma w nim serwowała i wygrywała już 40:0. Zdawało się więc, że nasza rodaczka jeszcze chwilę będzie musiała powalczyć o wygraną. Wtedy Świątek ponownie pokazała, że nie ma zamiaru odpuścić żadnego punktu. Najpierw zdobyła pierwszy. Później niezłym backhandem doprowadziła do kontaktu. To wywołało nerwy u Amerykanki, która zepsuła serwis, a następnie przegrała wymianę. Tym sposobem z pewnie wygranego gema Navarro zrobił się dla niej taki, którego Świątek mogła wyszarpać. I tak też się stało!
Iga, swift off the blocks, taking the first set 6-1 👏@iga_swiatek #AO2025 pic.twitter.com/GlFGEbo49j
— #AusOpen (@AustralianOpen) January 22, 2025
Navarro nie poddała się po tym niepowodzeniu. Wciąż starała się grać swój tenis, a napędzić mogło ją to, że w dwóch gemach w których serwowała, utrzymała własne podanie. Z tyłu głowy mieliśmy jednak statystykę, że nasza rodaczka każdy poprzedni mecz wygrywała po dwóch setach. W przeciwieństwie do Navarro, która swoje mecze wygrywała zawsze po trzech partiach. Przełożyło się to na to, że Iga spędziła od Emmy na korcie o ponad pięć godzin mniej. To z kolei dawało nadzieję, że Navarro pomimo dobrego początku z czasem po prostu pęknie.
I przy stanie 2:2 Świątek przełamała rywalkę. Wcześniej jednak nie obyło się bez kontrowersji. Kiedy bowiem to Iga serwowała, to punkt decydujący o wygranym gemie zdobyła po… błędzie arbiter. W jednej z wymian Navarro zagrała bowiem dobry skrót. Iga niby zdołała przebić piłkę, a później wykończyła akcję, ale okazało się, że piłka wcześniej jednak dwa razy dotknęła jej strony kortu. Sędzia Eva Asderaki nie zauważyła jednak podwójnego odbicia, choć cała akcja miała miejsce dosłownie pod jej nosem!
Umpire at the Emma Navarro vs Iga Swiatek match doesn’t make use of VAR even though Navarro asks for it.
Very bizarre from the umpire, looks like a clear double bounce.
Swiatek holds for 3-2.
— edgeAI (@edgeAIapp) January 22, 2025
Czy amerykańscy kibice będą wracać do tej sytuacji? Zapewne tak, a teoria o forowaniu faworyzowanych tenisistek ponownie nabierze rozmachu. Ale dajmy spokój, szukanie jej potwierdzenia w jednej sytuacji to głupota. Ostatecznie zawodniczka pochodząca z Raszyna pozwoliła ugrać rywalce zaledwie trzy gemy. Może w niektórych elementach tenisowego rzemiosła Navarro potrafiła stawić Idze czoła, ale w każdym z nich to Świątek była tenisistką lepszą.
Rywalką Igi Świątek w półfinale Australian Open będzie Madison Keys, która dziś przed meczem Polki pokonała Elinę Switolinę 2:1 w setach.
Emma Navarro – Iga Świątek 0:2 (1:6, 2:6)
Fot. Newspix
Czytaj więcej o tenisie: