“Polski” mecz w Serie A przyniósł nieoczekiwanie dużo emocji. Nieoczekiwanie – bo siódma w tabeli Bologna mierzyła się z balansującym na krawędzi strefy spadkowej Hellasem Verona. Nic jednak w tym meczu nie było oczywiste, a ostateczny rezultat zaskoczył nie mniej niż przebieg tego starcia.
Ostatni mecz Serie A w tym roku kalendarzowym rozpoczął się planowo. Gospodarze z Łukaszem Skorupskim w bramce panowali niepodzielnie na boisku i swoją przewagę na tym etapie spotkania udokumentowali debiutanckim ligowym trafieniem młodego argentyńskiego skrzydłowego Benjamina Domingueza. Spokojne zarządzanie wynikiem przez faworyta i zamknięcie meczu w drugiej połowie? Nic z tych rzeczy.
Dwa momenty dekoncentracji w obronie i ligowy kopciuszek nie tylko wyrównał, ale nawet wyszedł na prowadzenie. Szczególnie ta pierwsza bramka dla Hellasu po katastrofalnym błędzie defensywy Bologny podcięła skrzydła świetnie do tej pory grającym gospodarzom.
𝐇𝐞𝐥𝐥𝐚𝐬 𝐕𝐞𝐫𝐨𝐧𝐚 𝐳𝐚𝐬𝐤𝐚𝐤𝐮𝐣𝐞 𝐰 𝐁𝐨𝐥𝐨𝐧𝐢𝐢! 😱
Goście odrobili straty i prowadzą do przerwy 2:1! 🔥
Co przyniesie druga odsłona meczu? 🤔 #włoskarobota 🇮🇹 pic.twitter.com/MqnLw0rvU7
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) December 30, 2024
W drugiej połowie faworyt miał wreszcie wziąć się do roboty i udowodnić swoją wyższość. Tymczasem motywacja gospodarzy poszła nie w tę stronę, co trzeba, bo kilka minut po wznowieniu gry po zmianie stron Tommaso Pobega dał się sprowokować i swoim bezsensownym faulem na czerwoną kartkę sprawił, że odrabianie strat stało się jeszcze trudniejsze.
Tymczasem gra w “10” niejako pomogła gospodarzom. Bohaterem znów okazał się Dominguez, który w pierwszej połowie cieszył się z debiutanckiego gola w Serie A, a w drugiej już z premierowego dubletu. 21-letni Argentyńczyk wykorzystał błąd obrońców Hellasu, którzy zaspali przy rzucie wolnym i nie zdążyli zablokować dobitki. Mieliśmy więc na tablicy wyników 2:2 i obietnicę ciekawej końcówki.
Ta jednak nie okazała się aż tak obfitująca w emocje, jak się zapowiadało i wydawało się, że do końca wynik już się nie zmieni. Nieoczekiwanych zwrotów akcji nie zabrakło jednak w ostatnich minutach. Słabo grający w drugiej połowie goście z Werony sensacyjnie bowiem wyszli na prowadzenie w 88. minucie po kompletnie przypadkowym ping-pongu w polu karnym i samobójczym golu Santiago Castro.
𝐒𝐳𝐚𝐥𝐨𝐧𝐲 𝐦𝐞𝐜𝐳 𝐰 𝐁𝐨𝐥𝐨𝐧𝐢𝐢! 🎢
Tak padł ostatni gol w rozgrywkach Serie A w 2024 roku! 👇
Hellas Verona nieoczekiwanie zgarnia pełną pulę w samej końcówce! 🔥 #włoskarobota 🇮🇹 pic.twitter.com/LxY8hndpjA
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) December 30, 2024
Szok na trybunach i szał radości w okolicach ławki rezerwowych gości. Gracze Bolonii rzucili się do ataku, ale nie dali rady już nic zrobić. Trzy punkty pojechały do Werony, a z trójki Polaków najbardziej ucieszył się ten, który najmniej mógł się tego spodziewać przed pierwszym gwizdkiem.
Polacy zresztą w tym meczu niczym specjalnym się nie wyróżnili. Skorupski, choć nie zawinił przy żadnej z bramek, nie wyciągnął nic ponad to co musiał i do czego przyzwyczaił kibiców ze Stadio Dall’Ara. Dawidowicz na murawie spędził 59 minut i zszedł z żółtą kartką na koncie i też ani nie błysnął na plus, ani na minus. Kacper Urbański z kolei na boisku się nie pojawił.
Bologna wciąż jest na siódmym miejscu w tabeli ze stratą czterech punktów do wyprzedzających ją Juventusu i Fiorentiny, a Hellas wypunktował faworyta i dzięki temu nowy rok spędzi z czteropunktową przewagą nad strefą spadkową.
FC Bologna – Hellas Verona 2:3 (1:2)
- 1:0 – Dominguez 20′
- 1:1 – Sarr 38′
- 1:2 – Tengstedt 45+2′
- 2:2 – Dominguez 58′
- 2:3 – Castro 88′ (gol samobójczy)
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Ofensywni pomocnicy jak słynny internetowy koń – początek niezły, ale dalej…
- Kluby, które zawiodły w 2024 roku, czyli Against Modern Football
- Mbappe wybrał trenera Radomiaka. Kulisy historii, w którą ciężko uwierzyć
- Trela: Półprzestrzenie, tercje i przeładowania. Leksykon piłkarskiej polszczyzny
- Kotwica jak kieleckie wodociągi: KONSEKWENTNIE realizuje założenia
Fot. Newspix