Reklama

Haaland w dołku. Pycha kroczy przed upadkiem?

Antoni Figlewicz

Opracowanie:Antoni Figlewicz

28 grudnia 2024, 14:00 • 3 min czytania 10 komentarzy

W Manchesterze nikt, ale to naprawdę nikt, nie ma powodów do radości. Do cieniującej ostatnimi czasy ekipy Czerwonych Diabłów w tym sezonie z zaskoczenia postanowili dołączyć Obywatele. City jest w ogromnym kryzysie i niewiele przesłanek daje ekipie Pepa Guardioli szanse na rychłe przełamanie. Cierpią na tym także poszczególni zawodnicy The Citizens – Erling Haaland tak wielkiego dołka jeszcze w swojej karierze nie miał.

Haaland w dołku. Pycha kroczy przed upadkiem?

24-latek przyzwyczaił nas raczej do tego, że częściej strzela, niż nie strzela. Początek sezonu też wyglądał obiecująco. Norweg w pierwszych pięciu ligowych meczach zanotował bowiem aż dziesięć trafień i wielu przekonywało, że jest na dobrej drodze do wyśrubowania jakiegoś szalonego rekordu. Nic bardziej mylnego – od września Haaland zdobył w Premier League tylko trzy bramki. Napastnik miewał jeszcze przebłyski swojej dobrej dyspozycji w meczach reprezentacji (hat-trick z Kazachstanem, dublet ze Słowenią) czy w rozgrywkach Ligi Mistrzów (pięć goli w sześciu kolejkach fazy ligowej), ale kolejne spotkania ligi angielskiej mogą tylko budzić coraz większą frustrację. I jego, i kibiców The Citizens.

Haaland nie jest oczywiście wielkim problemem Manchesteru City i głównym winowajcą kiepskich wyników osiąganych przez zespół, ale nie da się nie zauważyć, że przeżywa trudne chwile. Ostatni raz, gdy Norweg zdobył trzy gole lub mniej w trzynastu kolejnych ligowych spotkaniach, miał miejsce w 2017 roku, gdy siedemnastoletni wówczas napastnik dopiero dobijał się do składu Molde. Dość powiedzieć, że tylko trzy razy Haaland zagrał w tamtym sezonie od pierwszej minuty…

Reklama

Czy to jakaś klątwa? Haaland naruszył porządek wszechświata

Niektórzy twierdzą, że Haalanda dopadła sprawiedliwość dziejowa czy, jak kto woli, karma. Jego problemy zaczęły się od zremisowanego w piątej kolejce meczu z Arsenalem (2:2), po którym Norweg musiał się tłumaczyć z niezbyt eleganckiego zachowania. Szeroko komentowane były jego słowa kierowane do trenera Kanonierów, Mikela Artety. Haaland po ostatnim gwizdku sędziego rzucił do Hiszpana osławione już: – Stay humble!

Napastnik The Citizens domagał się od rywali pokory, której jemu samemu też chyba w tamtym momencie trochę zabrakło. Tym bardziej że w trakcie rywalizacji, tuż po golu ustalającym wynik meczu, Haalandowi też na chwilę odcięło prąd – rzucił on piłką w głowę Gabriela Magalhaesa, a potem przekonywał, że niczego nie żałuje i było to zwykłe boiskowe zachowanie.

Wygląda jednak na to, że coś jest na rzeczy i na Norwega rzucono po spotkaniu z Kanonierami jakiś urok. Wiecie, jak to się mówi – przypadków nie ma, są tylko znaki.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Reklama

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Komentarze

10 komentarzy

Loading...