Zaczynamy przedostatni w tym roku pucharowy wieczór z Legią i Jagiellonią. Jedni i drudzy są już pewni gry na wiosnę, natomiast mogą zagwarantować sobie ominięcie dwóch meczów 1/16 finału i oczywiście przy okazji jeszcze bardziej poprawić pozycję Polski w rankingu UEFA. Pod tym kątem szczególnie istotne jest starcie Legii z Lugano, bo Szwajcarzy znajdują się aktualnie tylko miejsce wyżej niż nasza federacja. Liczymy zatem na kolejną dawkę pozytywnych emocji. Śledźcie to razem z nami!
Koniec. Mlada Boleslav - Jagiellonia 1:0
Słaby mecz Jagiellonii, zwłaszcza po przerwie i chyba zasłużona porażka. Czar prysł jeśli chodzi o nasze drużyny w Lidze Konferencji, ale za tydzień trzeba jeszcze raz powalczyć.
Tyle w tej relacji. Dzięki, do następnego.
Teraz Sacek wziął się za wycinkę rywala i słusznie został ukarany "żółtkiem". Panowie, nie tak się goni wynik!
No i sędzia po obejrzeniu powtórek zamienił Dieguezowi żółtą kartkę na czerwoną.
Gospodarze prowokują przepychanki w narożniku i niestety zawodnicy Jagiellonii dali się sprowokować. Posypały się żółte kartki, a sędziowie sprawdzają jeszcze, czy Dieguez nie zasługuje na coś więcej za złapanie rywala za twarz.
Pięć doliczonych minut, jedna już minęła.
Lekkie zamieszanie po rzucie wolnym Nene. Powinien być rzut rożny dla Jagi, sędzia niestety uznał inaczej.
No nie przeprowadza Jaga szturmu na bramkę gospodarzy, delikatnie rzecz ujmując.
Diaby-Fadiga tym razem zrobił coś dobrze, zgrał piłkę do Nene, ten ładnie przyjął, ale strzelił w środek.
Teraz Dieguez przy rozegraniu zarył nogą i wywalił piłkę w aut...
Już nawet Adrian Siemieniec się wkurzył i zaczął pobudzać swoich zawodników.
Wydawało się, że Jagiellonia już zażegnała niebezpieczeństwo, bo odebrała piłkę i zaczęła ją wyprowadzać, ale Diaby-Fadiga zaliczył kompromitującą stratę. A potem wystarczyło jedno podanie do środka i precyzyjny strzał Vydry z linii pola karnego. Piłka w siatce Jagi.
Czurlinow nawet nieźle zaczyna swoje akcje, balansik działa, ale ciągle na koniec szwankuje dogranie.
Schodzą Pululu i Hansen, wchodzą Diaby-Fadiga i Villar. Adrian Siemieniec szuka powiewu świeżości w ofensywie i trudno się dziwić.
Vojta chciał się przewrócić z głodu, licząc może nawet na czerwoną kartkę dla obrońcy Jagiellonii, ale skończyło się na tym, że cwaniaczek dostał żółtą kartkę za protesty.
Gospodarze w kompromitujący sposób zepsuli kontrę, ale musi Jagiellonia uważać, bo przy tak wysokim ustawieniu wystarczy jedno podanie, żeby Mlada miała akcję 2 na 2.
Odnotujmy celny strzał Imaza, ale wielkiego zagrożenia z tego nie było.
Mecz trochę nam się uspokoił. Jaga męczy się w ataku pozycyjnym, a Czechom nie wychodzą próby kontr.
Tym razem w końcu zamieszanie w polu karnym gospodarzy, Sacek zmusił do dużego wysiłku Matosa Trmala. Koniec końców Mlada zdołała wybić piłkę.
Znów Mlada blisko! Rozpędzony Ladra wbiegł przed Abramowicza, który odbił przed siebie jego strzał. Na szczęście Stransky poślizgnął się przy dobitce i piłka poleciała daleko od bramki. Jago, budź się!
Abramowicz! Dieguez został minięty po zgraniu głową i Kusej miał niemalże sytuację sam na sam, ale bramkarz Jagi trochę szczęśliwie zatrzymał nogami jego strzał i przechwycił piłkę. To chyba była najlepsza okazja którejkolwiek z drużyn w tym meczu. Słaby początek Jagiellonii po przerwie.
Jagiellonia nic wielkiego nie gra, ale i tak widać, że Mlada jest spokojnie do trzepnięcia. Warto z tego skorzystać, zwłaszcza w obliczu porażki Legii. Ranking UEFA nie stoi w miejscu, konkurencja nie śpi.
Bez bramek do przerwy. Jagiellonia mogła miała swoje sytuacje, ale mogła też stracić gola po błędzie obrońców. Liczymy na lepszą grę w drugich 45 minutach!
6 do 6 w strzałach, ale w najważniejszej statystyce 0:0.
Posiadanie piłki 57 do 43 procent dla mistrzów Polski.
To wyjaśnia pustki na stadionie. Wszyscy kibice gospodarzy w bloku.
Jagiellonia ma przewagę, stwarza sytuacje, ale na razie nic nie wpadło. Mina Siemieńca w stylu "poker face".
Jagiellonia gra wysoko przy wznowieniach Czechów. Gdy udaje im się ominąć pierwszą formację mistrzów Polski, robi się groźnie.
Dużo dzieje się na początku tego spotkania. Przed chwilą strzelała Jagiellonia, potem szybki atak gospodarzy. Wyrównane spotkanie.
Mlada w ataku pozycyjnym szuka luk w obronie Jagiellonii. Solomon John oddaje pierwszy strzał ze strony gospodarzy.
Pierwszy strzał Jagiellonii. Minimalnie nad poprzeczką.
Na stadionie chyba więcej kibiców Jagiellonii niż gospodarzy.
Zawodnicy już na boisku. Sędzią spotkania jest David Dickinson ze Szkocji. Od roku jest sędzią międzynarodowym.
Przełączamy się na tryb "Jagiellonia w LKE". Liczymy na trzy punkty i poprawę humorów.
Legia niestety przegrywa z Lugano. Pierwsza strata punktów w Lidze Konferencji Europy. Nie powinna ona co prawda Legię kosztować dużo, ale i tak szkoda.
Legia Warszawa - Lugano 1:2
Czerwona kartka dla Pankova...
5 minut nadziei, 5 minut na wyrównanie. Szkoda byłoby stracić dzisiaj punkty.
Przybyłko strzał i Kobylak broni!
Legia gra, Lugano strzela.
GOOOL DLA LUGANO!
Legia znowu traci bramkę po stałym fragmencie gry. Albian Hajdari trafia do siatki po dobitce i instynktownej interwencji Kobylaka. VAR sprawdza.
Ajjj, Kapustka niestety się nie popisał.
Rzut wolny dla Legii z bocznego sektora po zagraniu ręką przez zawodnika Lugano. Fajne miejsce do dośrodkowania.
Bottani chciał być zbyt altruistyczny. Zamiast strzelać z dobrej pozycji, szukał wstecznej piłki do kolegi. W porę świetny powrót Bartosza Kapustki, który uratował Legię przed stratą gola.
Pankov czekał na piłkę, szkolny błąd. Wyprzedził go Mahou, który wywalczył futbolówkę i przesunął grę na połowę warszawian. Mogło być groźnie.
Lugano ładnie sobie poklepało przed szesnastką Legii. Wszystko zaczęło się od długiej piłki zagranej przez bramkarza.
Chodyna wdarł się w serię niebezpiecznych pojedynków w środku pola. Mogło to się skończyć źle, ale przepchał piłkę. Bislimi leżał na boisku po starciu z Polakiem. Wyglądało to jak podkręcona kostka, ale zawodnik gości będzie grać dalej.
A na "Żylecie" Josue. Podobno było to jego marzeniem. Oby obecność byłego kapitana przyniosła Legii szczęście.
Za moment kończymy przerwę. Niestety w jej trakcie w studiu Polsatu Sport nie było Hirka Wrony, ale przeżyjemy.
Przerwa
Na koniec jeszcze jedna groźna kontra Lugano, choć na szczęście zakończona mało groźnym strzałem.
Legia super zaczęła, w pełni zasłużenie prowadziła, ale z czasem goście doszli do głosu i wyrównali w banalny sposób po rzucie rożnym. Przerwa, niedługo wracamy.
Kapuadi przekombinował przy wyprowadzeniu piłki, gdy mógł ją wybić, ale akcja Lugano po przechwycie zakończona niecelnym strzałem. Trzeba przyznać gościom, że mniej więcej od 30. minuty kontrolują przebieg meczu.
1-1
No i niestety, mamy pierwszego gola straconego przez Legię w Lidze Konferencji. Kapitan gości Bottani był kompletnie niepilnowany po rzucie rożnym i mimo że uderzył nieczysto - w zasadzie klatką piersiową - to Kobylak musiał skapitulować.
Od pewnego momentu Legia spuściła z tonu, ale mimo wszystko bramką wyrównującą za bardzo nie pachniało.
Seria ofiarnych, ale czystych wślizgów z jednej i drugiej strony, co podobało się kibicom. Wióry lecą.
Aj, aj, bardzo fajna kontra Legii od prawej strony, ale Luquinhas obsłużony przez Morishitę za bardzo się odchylił i zagroził życiu jakiegoś gołębia. Szkoda.
Najgroźniejsza akcja Lugano, zakończona zablokowanym strzałem przez Pawła Wszołka. W ostatnim czasie goście trochę więcej mieszają.
Lugano zaliczyło chyba najgroźniejsze wejście w pole karne Legii, ale zostało z niego wygonione, więc skończyło się na kolejnej próbie z dystansu. Kobylak bez problemu złapał piłkę.
I kolejny przechwyt Legii na połowie Lugano. Morishita przebiegł z piłką pod pole karne i nieźle strzelił, ale jednak z pół metra zabrakło. Lugano na szczęście nie wyciąga żadnych wniosków i co rusz pięknie się Legii wystawia.
Wreszcie Lugano sprawdziło, czy Kobylak nie śpi. Nie spał. Płaski strzał Bislimiego zza pola karnego przeszedł kilku zawodników Legii, więc mogło to być bardziej zaskakujące niż wyglądało na początku, ale Kobylak pewnie zbił piłkę do boku.
Kolejny przechwyt Legii, wbiegający Wszołek dostał dobre podanie od Chodyny i urwał się obrońcom, Gual po jego dograniu obił poprzeczkę, ale najszybszy z dobitką głową był Morishita. Zasłużone prowadzenie Wojskowych, tak trzymać!
Lugano długo utrzymuje się przy piłce, ale nic z tego nie ma, a Legia po odzyskaniu piłki w środku pola już miała niezłą akcję. Na koniec jednak dogranie Chodyny zostało zblokowane w polu karnym i bramkarz był szybszy. Ale już mniej więcej wiemy, jak ten mecz może wyglądać.
Jeśli chodzi o Lugano, skala wyzwania jest dość duża. Co prawda Baćka Topola u siebie sprała Szwajcarów aż 4:1 (a Legia wygrała tam 3:0), ale w pozostałych spotkaniach Przybyłko i spółka już wygrywali: HJK Helsinki 3:0, Mlada Boleslav 1:0, KAA Gent 2:0. To jest nie w ciemię bita ekipa.
Zakończyły się już dziś dwa mecze Ligi Konferencji. W tym ciekawszym Astana podejmowała Chelsea i choć szybko straciła trzy gole, to na otarcie łez zaprezentowała swoim kibicom taką całkiem ładną brameczkę:
Z kolei AbsurDB analizował,
co się musi wydarzyć, żebyśmy mieli dwa polskie kluby w eliminacjach Ligi Mistrzów.
Z prowadzonych przez polskie i zagraniczne źródła analiz dalszego przebiegu rozgrywek europejskich w tym sezonie i możliwych do zdobycia punktów rankingowych wynika, że Polska powinna zakończyć sezon z wynikiem około 35 punktów w rankingu pięcioletnim. Oznacza to, że wyprzedzenie Izraela jest praktycznie pewne, gdyż skończy on z bilansem około 32 oczek. Naszego wyniku nie powinny także przebić Szwajcaria i Dania, których prognozowany rezultat to między 34 a 35 punktów. Wiele zależy tutaj od wyniku meczu Legii z Lugano. Wygrana w tym meczu i kłopoty Danii z wysłaniem dwóch drużyn do fazy pucharowej praktycznie zapewniają nam piętnastą lokatę. Co ona oznacza? Lepiej zapnijcie pasy.
Piętnasty kraj w rankingu UEFA wysyła do eliminacji Ligi Mistrzów… dwa kluby. To zdarzenie, z którym kibic Ekstraklasy dotąd nie obcował. Było jak zachodnie resoraki za szybą Pewexu za czasów PRL. Niby są, niby ktoś tam z tego korzysta, ale trudno sobie wyobrazić, by taki rarytas był dostępny dla dwóch naszych klubów. I nieważne, że przebrnąć im eliminacje byłoby trudno.
Obaj zaczynaliby w drugiej rundzie, co oznacza, że gry w fazie grupowej któregoś z pucharów pozbawiłoby każdego z nich tylko przegranie w komplecie trzech pierwszych dwumeczów. Zdobywca Pucharu Polski zaczynałby wówczas od trzeciej rundy Ligi Europy, w której porażka oznaczałaby grę w play-off o Ligę Konferencji. Koniec z przechodzeniem wielu rund kwalifikacyjnych, co w ostatnich latach było dla polskich klubów przeszkodą trudniejszą niż faza grupowa, a tym bardziej obecna faza ligowa! Niestety tylko dla zdobywcy pucharu oraz mistrza i wicemistrza Polski. Pozostałe dwa kluby musiałby bowiem grać od drugiej rundy eliminacji Ligi Konferencji.
(...) Nawet seryjnie przegrywający Slovan zdołał już zarobić w fazie ligowej LM przeszło dwadzieścia milionów w twardej walucie. A do tego trzeba przecież dodać wymierne korzyści płynące z tego, że do Bratysławy przyjechało jesienią paru renomowanych przeciwników. Dla porównania Legia Warszawa, która w Lidze Konferencji zanotował jak dotąd komplet zwycięstw, zainkasowała w Europie około sześciu milionów euro z boiska i około trzech z – mówiąc w uproszczeniu – tytułu sprzedaży praw medialnych. Oczywiście Wojskowych czekają jeszcze kolejne premie za – miejmy nadzieję – dalsze zwycięstwa i uplasowanie się w TOP8, ale z finansowego punktu widzenia wciąż bardziej opłacalne są baty w LM niż triumfy w LKE. Dość powiedzieć, że łączna premia za przejście wszystkich etapów fazy pucharowej LKE (1/8 finału, ćwierćfinału, półfinału i zwycięstwo w finale) wynosi niespełna dwanaście baniek.
Jeśli chodzi o Lugano, Kacper Przybyłko zaczyna na ławce. Nie jest to żadne zaskoczenie. O ile w szwajcarskiej ekstraklasie polski napastnik dość często zaczyna w podstawowym składzie, o tyle w fazie grupowej LK zawsze wchodzi z ławki. A gdy już gra, argumentów za dużo nie daje. Licząc wszystkie fronty, Przybyłko ostatniego gola strzelił 1 września.
W takim składzie zagra Legia. Vinagre kontuzjowany, więc gra Kun, a za niedysponowanego Augustyniaka wskakuje Celhaka: Kobylak - Wszołek, Pankov, Kapuadi, Kun - Kapustka, Celhaka, Morishita - Chodyna, Luquinhas - Gual.
Fot. FotoPyK