Reklama

Dramat Edoardo Bove. Fiorentina znów naznaczona cierpieniem

Radosław Laudański

Autor:Radosław Laudański

02 grudnia 2024, 17:55 • 9 min czytania 3 komentarze

W momencie kiedy Edoardo Bove padł na murawę podczas meczu Fiorentina – Inter, cały piłkarski świat ogarnęło milczenie. Podobne emocje towarzyszyły upadkowi Christiana Eriksena podczas Euro 2020. Mimo że Duńczyk doszedł do siebie, kibice pamiętają tragedie, do jakich w przeszłości dochodziło na stadionach. Znanym przykładem jest śmierć Antonio Puerty w 2007 roku. Na szczęście w przypadku Bove, 22-letniemu Włochowi została udzielona odpowiednia pomoc i udało się uniknąć tragedii. Obecnie pomocnik w pełni przytomny i świadomy znajduje się w szpitalu we Florencji. 

Dramat Edoardo Bove. Fiorentina znów naznaczona cierpieniem

Zgodził się z nami porozmawiać florencki dziennikarz Matteo Dovellini z redakcji “La Repubblica”, który wczoraj przed godziną 19:00 przekazał długo wyczekiwaną, a także wymodloną przez osoby wierzące informację, że stan zdrowia piłkarza jest stabilny. Od momentu 17. minuty meczu i upadku Edoardo Bove, każda minuta dłużyła się w nieskończoność. Stadio Artemio Franchi ogarnęła przerażająca cisza i nikt nie wiedział jaki komunikat wkrótce zostanie ogłoszony. Fani Fiorentiny są wyjątkowo zaznajomieni z najbardziej tragicznymi uczuciami, ponieważ dwukrotnie w przeciągu sześciu lat przeżyli sytuację, wskutek której piłkarz lub pracownik klubu nagle stracił życie.

Dramatyczne chwile

Problemy Edoardo Bove zaczęły się od momentu jego ostrych pojedynków z Denzelem Dumfriesem. W meczach na szczycie holenderski wahadłowy jest znany ze swojej nieustępliwej gry i nie inaczej było w tym przypadku. Pomocnik mocno starł się ze swoim przeciwnikiem, rozrywając nawet jego koszulkę. Bove został trafiony przez Dumfriesa w okolice splotu słonecznego, zawodnik kontynuował jednak grę. Później schylił się, by zawiązać buta, podniósł, po czym nagle padł na ziemię. Pierwsi zareagowali zawodnicy Interu, błyskawicznie z pomocą ruszył wcześniej wspomniany Dumfries.

Reklama

Dzięki błyskawicznie i skutecznie przeprowadzonej akcji piłkarza udało się uratować. Szybko stało się jednak oczywiste, że nikt nie miał głowy do emocjonowania się piłką nożną i mecz słusznie został przerwany. Kibice pozostali jednak na Stadio Artemio Franchi aż do momentu otrzymania informacji, co wydarzyło się z zawodnikiem. Na pierwsze wieści trzeba było czekać nieco ponad pół godziny. Około godziny 18:50 dowiedzieliśmy się, że Edoardo Bove żyje, jest przytomny, samodzielnie oddycha i został skierowany na oddział intensywnej terapii.

Później informacje przekazane przez dziennikarzy zostały potwierdzone przez agencję informacyjną ANSA. Treść notki prasowej brzmi:

– Fiorentina i Szpital Uniwersytecki Careggi przekazują, że piłkarz Edoardo Bove, który został uratowany na boisku po utracie przytomności podczas meczu Fiorentina – Inter, znajduje się obecnie pod wpływem środków farmakologicznych i przebywa na oddziale intensywnej terapii. Bove trafił na SOR w stanie stabilnym, a pierwsze przeprowadzone badania kardiologiczne i neurologiczne wykluczyły ostre uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego i układu krążeniowo-oddechowego. Jego stan zostanie ponownie oceniony w ciągu najbliższych 24 godzin – poinformowała ANSA.

W takich momentach przekazywanie wiadomości nie jest łatwe. Musisz mieć absolutną pewność, że jest to prawda, zanim cokolwiek napiszesz. Rozmawiałem bezpośrednio z jednym z ratowników medycznych, znajdował się on na pokładzie karetki, która przetransportowała Bove do szpitala. Nie chciałbym jednak w przyszłości przekazywać podobnych wiadomości – mówi w rozmowie z nami Matteo Dovellini, dziennikarz redakcji “La Repubblica”.

Tragiczna przeszłość Fiorentiny

Kibice Fiorentiny w ostatnich latach doświadczyli sporo cierpienia. W 2018 roku przed meczem z Udinese zmarł w pokoju hotelowym kapitan klubu Davide Astori. Do dziś kibice Violi bardzo mocno żyją tym wydarzeniem, o czym świadczy fakt, że spiker wyczytuje jego nazwisko, a w 13. minucie rozgrywanych meczów pojawiają się brawa na jego cześć. Kiedy poleciałem do Florencji na spotkanie z Lechem Poznań w Lidze Konferencji Europy na jednej z ulic zobaczyłem fioletowy wieniec z kwiatów, poświęcony właśnie Astoriemu.

Niestety na tym nie koniec tragicznych sytuacji związanych z klubem. W marcu obecnego roku został przełożony mecz Atalanta – Fiorentina, mający być rozgrywany w Bergamo. Wszystko przez fakt, że przed pierwszym gwizdkiem ataku serca doznał 57-letni prezes klubu Joe Barone. Jego stan zdrowia był na tyle poważny, że musiał zostać przetransportowany helikopterem do szpitala. Dwa dni później działacz zmarł, a klubowa społeczność po raz kolejny doświadczyła przedwczesnej utraty osoby, która miała Violę w sercu.

Reklama

Niestety w ciągu ostatnich sześciu lat przeżyłem co najmniej trzy dramatyczne sytuacje. Najpierw śmierć Davide Astoriego, która miała miejsce 4 marca 2018 r., został znaleziony martwy w swoim pokoju hotelowym w Udine. Wszyscy doświadczyliśmy wtedy ogromnego smutku. Jego pogrzeb zmobilizował całe miasto, a także cały świat włoskiej i międzynarodowej piłki nożnej. Potem nastąpiła śmierć poniósł prezes Joe Barone, wydarzyło się to 19 marca 2024 roku, czyli zaledwie osiem miesięcy temu. Wtedy również mecz został przerwany – opowiada nasz rozmówca.

– Byłem wtedy w Bergamo, późnej w Mediolanie, gdzie trafił do szpitala. Relacjonowałem jego chorobę. Przez dwa dni starałem się dowiedzieć jak najwięcej na temat jego stanu zdrowa, czując ogromny smutek. Wczoraj wieczorem poczułem naprawdę ogromny strach i niepokój w związku z tym, co stało się z Edoardo Bove. Niestety w ciągu ostatnich sześciu lat Fiorentina przeżyła trzy naprawdę straszne wydarzenia, które zostały zapisane na kartach historii – dodaje.

 

Sytuacja z Bove to nie pierwsze tego typu zdarzenie na Stadio Artemio Franchi. Podobne chwile kibice przeżywali w listopadzie 1981 roku, kiedy Giancarlo Antognoni zderzył się z bramkarzem Genoi Silvano Martiną. Stracił przytomność i doszło do zatrzymania akcji serca. Podjęto reanimację, wtedy po 30 sekundach, które trwały w nieskończoność, jego serce znów zaczęło bić. Florencja nigdy nie zapomni tego dnia. Jeśli chodzi o przypadek śmiertelny na włoskich boiskach, to ostatnim, który pamiętam była śmierć Piermario Morosiniego, zawodnika Livorno, który tego dnia grał na stadionie Pescary w Serie B. W 2012 roku upadł na ziemię i wkrótce po zatrzymaniu krążenia zmarł. Cały kraj przeżył wtedy ogromny szok – uzupełnia włoski dziennikarz.

Wspomniany Antognoni wrócił na boisko i grał do 1989 roku. Rok po dramacie, jaki przeżył na Stadio Artemio Franchi, został mistrzem świata podczas mundialu w Hiszpanii. Zaliczył nawet asystę w wygranym 2:0 półfinale z Polską, kiedy podawał do późniejszego króla strzelców Paolo Rossiego. Dziś 70-letni były pomocnik pełni funkcję koordynatora reprezentacji Włoch U-21, w której jeszcze we wrześniu występował Edoardo Bove.

Liczy się walka o zdrowie

Dziś Matteo Dovellini poinformował o tym, że stan Bove nie uległ w nocy pogorszeniu, a zawodnik ma się czuć coraz lepiej. Ma być przytomny i bez problemu odpowiadać na wszystkie pytania. Wczorajsze wydarzenia na szczęście nie spowodowały uszkodzeń mózgu ani serca. W godzinach popołudniowych informacja została potwierdzona przez Fiorentinę. Z mediami spotkał się dyrektor generalny klubu Alessandro Ferrari, który odwiedził pomocnika w szpitalu. Działacz wyjaśnił, że 22-letni zawodnik miał już odbyć spotkanie on-line z drużyną, która okazała mu wsparcie. W tygodniu Fiorentina ma rozegrać derby Toskanii przeciwko Empoli w 1/8 Pucharu Włoch, a Bove zachęcał swoich kolegów, aby w środę wyszli na boisko.

Zobaczymy kiedy sam 22-latek będzie mógł wyjść ze szpitala i rozpocząć rehabilitację. Nie wiadomo też, czy jego powrót na boisko będzie możliwy. Włoskie prawo piłkarskie jest surowe, jeśli chodzi o choroby związane z sercem. Przekonał się o tym Christian Eriksen, który ze względu na sztuczny rozrusznik nie mógł występować w Serie A i wrócił do Premier League. Należy jednak pamiętać, że w takich przypadkach najważniejsze jest życie, normalne funkcjonowanie, a dopiero później można myśleć o futbolu.

Zaufał mu Mourinho

Edoardo Bove to piłkarz, który błyskawicznie skradł serca włoskich kibiców. Zadebiutował w Serie A w 2021 roku, kiedy Jose Mourinho po raz pierwszy poprowadził Romę w lidze włoskiej podczas spotkania z… Fiorentiną. “The Special One” od samego początku swojej przygody w Giallorossich dostrzegał potencjał właśnie w nim i Nicoli Zalewskim. Portugalczyk mocno im zaufał i ku zaskoczeniu wielu kibiców, młodzi zawodnicy dość często pojawiali się na boisku. Rola pomocnika wzrosła pod koniec sezonu 2022/23, gdy większość meczów rozpoczynał w pierwszym składzie.

Kibice Romy byli zachwyceni sercem do walki, nieustępliwością, determinacją, a także intensywnością, z jaką gra Bove. Swoimi występami idealnie wpisywał się w kanon współczesnego pomocnika, który musi dobrze czuć się z piłką przy nodze, mieć odpowiednią wizję gry, a także biegać od jednego do drugiego pola karnego. Jego potencjał został również szybko dostrzeżony w reprezentacji narodowej, gdzie rozegrał 14 spotkań w kadrze U-21. Gdyby nie kłopoty zdrowotne, niewykluczone, że wkrótce zostałby powołany przez Luciano Spallettiego. Niedawno bardzo dobrze poradził sobie zaledwie o rok starszy debiutant Nicolo Rovella.

W Romie spadł w hierarchii po odejściu Mourinho. U Daniele De Rossiego grał znacznie mniej, co zaskoczyło wiele osób. Kibice widzieli w Bove zawodnika z potencjałem, a także kogoś, kto w przyszłości może zostać kapitanem Giallorossich. Spodziewano się, że po przejęciu zespołu przez klubową legendę, jego pozycja wzrośnie. Latem, podobnie jak decyzja o zwolnieniu De Rossiego, rozsierdziła fanów informacja, że osoby kierujące klubem zdecydowały się oddać 22-letniego pomocnika Fiorentinie.

Zdolny piłkarz

Szybko okazało się, że ich obawy okazały się słuszne. Bove bardzo dobrze zaaklimatyzował się w nowym zespole. Najlepiej poradził sobie w wygranym 5:1 meczu z Romą, kiedy w pojedynku z niedawnymi kolegami zdobył bramkę oraz zaliczył dwie asysty. Pomocnik stał się bardzo ważną częścią drużyny, która jest największym objawieniem obecnego sezonu. Po przyjściu zdolnego trenera Raffaele Palladino, Fiorentina zajmuje czwarte miejsce i traci do lidera zaledwie cztery punkty (Viola ma rozegrany mecz mniej). Toskańczycy wygrali siedem spotkań z rzędu, a w dziewięciu ostatnich kolejkach zdobyli 25 punktów i są pod tym względem najlepsi w lidze. Nie osiągnęliby takich wyników bez bardzo dobrej dyspozycji nowego nabytku.

Edoardo Bove to świetny gracz. Ma w sobie bardzo wiele jakości, dużo biega i bardzo mocno poświęca się dla drużyny. To utalentowany pomocnik, którego trener Roberto Palladino widzi na pozycji ofensywnego pomocnika, grającego po lewej stronie boiska. Kilka miesięcy wystarczyło, aby stał się idolem kibiców Fiorentiny, nawet jeśli utożsamia się z Romą. To świetny transfer – podsumowuje Matteo Dovellini.

Historia Edoardo Bove pokazuje jak ważne jest zdrowie i jak bardzo ulotna potrafi być piłkarska kariera. Włoskiemu pomocnikowi pozostaje życzyć jak najszybszego powrotu do pełnej sprawności.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Urodzony w tym samym roku co Theo Hernandez i Lautaro Martinez. Miłośnik wszystkiego co włoskie i nacechowane emocjonalną otoczką. Takowej nie brakuje również w rodzinnym Poznaniu, gdzie od ponad dwudziestu lat obserwuje huśtawkę nastrojów lokalnego społeczeństwa. Zwolennik analitycznego spojrzenia na futbol, wyznający zasadę, że liczby nie kłamią. Podobno uważam, że najistotniejszą cnotą w dziennikarstwie i w życiu jest poznawanie drugiego człowieka, bo sporo można się od niego nauczyć. W wolnych chwilach sporo jeździ na rowerze. Ani minutę nie grał w Football Managera, bo coś musi zostawić sobie na emeryturę.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Komentarze

3 komentarze

Loading...