Sport.pl poinformowało, że Bartłomiej Drągowski jest szykowany do występu z Portugalią. Napiszmy więc od razu – jeśli to się sprawdzi, będziemy mówić o co najmniej nieporozumieniu, a pewnie i czymś większym.
Po pierwsze – obsada bramki to nie jest konkurs charytatywny. Nie może być tak, że występuje najpierw jeden, potem drugi, teraz domniemanie trzeci, żeby żadnemu nie było przykro. Skoro na ławce długo mogli siedzieć Fabiański albo Skorupski, absolutne kozaki, to naprawdę może siedzieć też Drągowski (choć niekoniecznie na ławce, do czego przejdziemy).
Po drugie – chyba wszyscy zgodzimy się, że nie mamy najmocniejszej obrony. Nie jest to Milan w latach 90., nie jest to nawet Raków jesienią 2024. Na czyste konto czekamy dłużej niż San Marino. Pytanie: kiedy więc zaczniemy zgrywać jednego bramkarza z jedną trójką obrońców, żeby panowie się rozumieli choćby na przyzwoitym poziomie? Nie wskoczy nam do obrony żaden kozak w najbliższym czasie, pewnie i na eliminacje do mundialu będzie rozważany Dawidowicz czy inny Walukiewicz, więc chyba lepiej by było, gdyby któryś z bramkarzy znał ich na pamięć.
Mocne strony (mniej do nauki). Słabe strony (więcej). To chyba byłoby bardziej użyteczne niż dobre samopoczucie wszystkich, którzy w trakcie treningu mają rękawice. Obecność Drągowskiego byłaby po prostu stratą czasu. Nie ma żadnej potrzeby, by zgrywał się z obrońcami, równie dobrze może bronić Andrzej Dawidziuk.
I teraz… Ktoś powie – a może Sport.pl się myli i Drągowski wcale nie stanie w bramce! Ależ oczywiście, może tak być, z tym że ten tekst właściwie by nie powstał, gdyby chodziło innego golkipera.
Na przykład o Grabarę.
Na przykład o Majeckiego.
Tyle że nie chodzi o nich, a chodzi o Drągowskiego, którego w ogóle nie powinno być na zgrupowaniu. On nie powinien się zastanawiać, czy będzie bronił, on powinien się zastanawiać, czy mecz obejrzy w domu na kanapie, czy może pójdzie do znajomych. Mówimy o zawodniku Panathinaikosu. Nie ma pół sensownego powodu, dlaczego na kadrę jeździ on, a nie piłkarz Monaco, albo piłkarz Wolfsburga.
Zatem rozważanie jego występu z Portugalią na wyjeździe jest kuriozalne. Gdyby chodziło o Majeckiego czy Grabarę wciąż można by mówić, że rotacja w bramce jest za duża, ale przynajmniej mielibyśmy większą wiarę, że do klatki wskakują dobrzy bramkarze i istnieje między nimi rywalizacja, a nie festiwal spełniamy marzenia.
A teraz grać miałby zawodnik na uboczu dużej piłki. I trudno w takim momencie nie przypomnieć sobie, kto jest jego agentem – otóż Mariusz Kulesza, bratanek prezesa. Pewnie to nawet nie ma znaczenia dla Probierza, ale dlaczego selekcjoner nie utnie tych spekulacji, nie zostawi Drągowskiego w domu i wróci do niego wtedy, kiedy tamten znajdzie się w poważniejszym miejscu swojej kariery? Przecież już na początku kadencji Probierz kopał pod sobą dołek, mówiąc, że co by się nie działo, Drągowski jest w TOP3 jego wyborów.
Ale dlaczego, na litość boską?! Znów ktoś będzie gęgał, że trzeci bramkarz w kadrze nie ma znaczenia, ale właśnie ma, jeśli jego wybór jest tak niejasny. Od takich pierdół zaczynają się większe sprawy, jeśli grupa zauważy, że sportowo dany wybór się nie broni.
A gdyby Drągowski wyszedł na Portugalię – tak się stanie. Myślicie, że Bułka i Skorupski będą zachwyceni tym wyborem? Niespecjalnie. Jeden z nich na tym zgrupowaniu by nie zagrał.
Innymi słowy – występ Majeckiego albo Grabary w piątek można by podciągać pod zbyt dużą chęć Probierza do eksperymentów, moglibyśmy rozmawiać o braku stabilizacji na ważnej pozycji. Natomiast występ Drągowskiego byłby już nie tylko kwestią sportu, ale pytaniem o sprawiedliwość, rozsądek, uczciwość wobec lepszych na tej pozycji.
W normalnej kadrze następne dni i miesiące wyglądałyby tak: Drągowski spędza oba mecze w pozycji siedzącej, następne też, ale już w domu. Przyjeżdżają lepsi bramkarze, bo takich mamy. Drągowski wraca, gdy na to zasłuży.
Bardzo o tę normalność prosimy.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Panie Jacku, to nie jest kadra na trzy fronty
- Hajto mówi z głowy, czyli znów pudło
- PZPN Invest. Narodziny, życie i śmierć pewnego pomysłu na innowacje
Fot. Newspix