Reklama

Nie obchodził nikogo, ale założył maskę i stał się najskuteczniejszy na świecie

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

22 października 2024, 12:06 • 8 min czytania 10 komentarzy

Pierre-Emerick Aubameyang zakładał maski Spidermana czy Czarnej Pantery. W czasie gry w BVB Gabończyk namówił Marco Reusa do wcielenia się w Batmana i Robina. Kylian Mbappe w ramach żartu otrzymał na urodziny głowę Michelangela z Wojowniczych Żółwi Ninja. Za każdym razem mowa jednak o superbohaterach, postaciach pozytywnych, niosących dobro. Viktor Gyökeres wybrał jednak ścieżkę siły, tajemniczości, co przyniosło mu jeszcze większą sławę, a oprócz tego worek goli, tytuł najlepszego strzelca i inne sukcesy. Za moment dojdzie do tego stumilionowy transfer.

Nie obchodził nikogo, ale założył maskę i stał się najskuteczniejszy na świecie

Nikogo nie obchodziło, kim jestem, dopóki nie założyłem maski – napisał na Instagramie Viktor Gyökeres po wygraniu mistrzostwa Portugalii przez Sporting. Był to dopiero trzeci w XXI wieku tytuł dla ekipy z Lizbony. Udało się go osiągnąć z ogromną przewagą dziesięciu punktów i to już w debiutanckim sezonie gry Szweda, który zdobył koronę króla strzelców z 29 trafieniami i 10 asystami.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Viktor Gyökeres (@viktorgyokeres)

Napędził koniunkturę

Gyökeres okazał się brakującym elementem, pewnego rodzaju zgubą w składzie Sportingu, który w XXI wieku zaczął odstawać w mistrzowskim wyścigu z Porto i Benficą. Widać to zarówno po tytułach, jak i zyskach z transferów. Smoki nieprzerwanie od sześciu lat notują dodatni bilans sprzedażowy i triumfowały najczęściej w lidze w tym stuleciu – 12 razy. Orły ustępują im o cztery trofea, ale za to pływają w złocie, wysyłając w świat swoich zawodników za grube miliony. Dokonały aż czterech transferów za więcej niż 70 mln euro. A Sporting? Jeszcze trzy lata temu miał tyle mistrzostw w tym stuleciu, co Boavista, czyli jedno, rekord sprzedaży ustanowił pięć lat temu na poziomie 65 mln i zaczął wydawać więcej, niż zyskuje.

Reklama

Ekipa z Lizbony potrzebowała kogoś, kto napędzi koniunkturę na sukces sportowy, ale również marketingowy, co przełoży się również na finansową hossę. Ściągając w lipcu 2023 roku Gyökeresa za 25 mln euro z Coventry City, Sporting nie mógł trafić lepiej, choć na papierze niewiele było argumentów, że akurat ten rosły szwedzki napastnik odpali z dnia na dzień.

Jest dla nas najważniejszym zawodnikiem – mówił na konferencji prasowej w kwietniu trener Sportingu Ruben Amorim.

Debiut w elicie w wieku 25 lat

Przychodził co prawda do Lizbony jako wicekról strzelców, ale nadal mówimy tu o Championship i zespole, który przegrał awans do Premier League w fazie play-off z Luton Town. W Brighton, które wypatrzyło go na drugim i trzecim poziomie rozgrywkowym w Szwecji, nie zadebiutował nawet w angielskiej elicie.

W ojczyźnie również nie doczekał się debiutu w elicie. W zespole Brommapojkarna od razu trafił w tryby rywalizacji z setkami innych dzieci podobnych do niego. Ten klub może się bowiem poszczycić największą akademią piłkarską w Europie. Oznacza to jednak tyle, że co dzień musisz udowadniać swoją wartość, by otrzymać szansę w gry w jednej z dwóch topowych drużyn, do których trafiają tylko najlepsi z dziesiątek innych ekip. Wygrał tę walkę, dostał się do drużyny seniorów, ale za jego czasów Bromma pałętała się na peryferiach skandynawskiego futbolu. Gyökeres pomógł jej jednak w awansie do elity.

BP na zawsze będzie w moim sercu. Zawsze życzę klubowi wszystkiego najlepszego – powiedział niegdyś szwedzkim mediom napastnik, który przez pierwsze lata gry był trenowany przez ojca Stefana. Taki bowiem system panuje w Brommie, że „podwórkowe”, jak nazywają je w klubie, zespoły szkolą najpierw rodzice, a dopiero później trafiają pod skrzydła wyszkolonych wychowawców.

Silny i tajemniczy

Rodzice byli dla niego oparciem, gdy nie wszystko szło po jego myśli. Gdy otrzymał propozycję z Brighton, rzucili wszystko i przeprowadzili się do Anglii. Później wspierali go, gdy szedł na kolejne wypożyczenia. Nigdy nie zobaczyli jednak syna na pierwszym poziom rozgrywkowym na wyspach. Oprócz Coventry odwiedził jeszcze Swansea, które polecił mu trener Graham Potter, znający napastnika jeszcze ze Szwecji. W Niemczech wylądował w drugoligowym St. Pauli. W jakiejkolwiek piłkarskiej elicie zadebiutował dopiero w Portugalii, jako 25-latek. To tam postawił jeszcze większy nacisk na indywidualny rozwój.

Reklama
Wicekról strzelców Championship z Coventry City? Nie brzmiało to przesadnie obiecująco, ale wyszło doskonale. Sporting dokonał mistrzowskiego transferu.

Od dłuższego czasu dam o to, aby utrzymać swoją siłę na wysokim poziomie. W dzisiejszym futbolu jest ona tak samo ważna, jak umiejętności piłkarskie, wszystko po to, abym mógł stawać się coraz silniejszy i poprawiać, to czego potrzebuję na boisku. To prawdopodobnie moja przewaga, bo dochodzi do tego kwestia mojej genetyki i budowy ciała. Otrzymałem dar – stwierdził Szwed na łamach „Aftonbladet”, rozsiewając wokół siebie aurę tajemniczości i wyjątkowości, które tylko wzmacniał swoją cieszynką.

Już w Coventry zaczął celebrować trafienia, przykładając przeplecione między sobą palce dłoni do ust. Kibice w Lizbonie szybko podłapali ten rodzaj radości, szczególnie że Szwed strzelał kolejne gole jak w transie. Klubowe koszulki z jego nazwiskiem sprzedawały się w ogromnych ilościach, choć wciąż ustępował… Cristiano Ronaldo. Coraz więcej osób zachodziło w głowę, co oznacza gest Gyökeresa po zdobytej bramce. Sam nie chciał tego powiedzieć, dlatego zaczęto snuć domysły.

Hannibal Lecter, Batman i wóz pancerny

Myślę, że to z filmu, w którym główny bohater zjada ludzi, ponieważ on niszczy defensorów! – wypalił na łamach „Coventry Telegraph” Josh Eccles, klubowy kolega napastnika z czasów gry w Coventry City. Chodziło oczywiście o postać Hannibala Lectera z filmu „Milczenie owiec”.

Kibice Sportingu przypuszczali, że chodzi o postać Batmana. Portugalskie media prześcigały się natomiast w wymyślaniu kolejnych teorii i pseudonimów. Jednym z nich był „szwedzki wóz pancerny”, pokazujący charakterystykę napastnika. Jest on bowiem silny, ciężko go zatrzymać i bardzo skuteczny w działaniach. Cztery razy z rzędu wybierano go również najlepszym zawodnikiem miesiąca.

To fantastyczne uczucie, że kibice mnie doceniają. Dobrze się tu bawię i oni przy mnie chyba też. Nie miałem jednak zielonego pojęcia, że tak mnie nazywają. Ale to najwidoczniej znak, że robię coś dobrego – powiedział w listopadzie zeszłego roku na łamach „Aftonbladet” Gyökeres, po czym dodał o swojej cieszynce.

Jest wiele domysłów. Mówiono o Hannibalu Lecterze, Batmanie i to wszystko jest możliwe, ale nikt nie miał dotychczas racji. Nikt nie był blisko. Tak, to sekret i wyjawię go, ale nie dziś. Może po zdobyciu przez nas mistrzostwa Portugalii. 

Ujawnił swoje ja

Tygodnie mijały, goli przybywało, a Gyökeres milczał. W końcu jednak musiał dotrzymać słowa, bo nie dość, że z dużą przewagą został królem strzelców ligi portugalskiej, to Sporting po raz trzeci w XXI-wiecznej historii został mistrzem kraju. Wtedy też świat ponownie usłyszał ten cytat.

Nikogo nie obchodziło, kim jestem, dopóki nie założyłem maski.

To cytat z filmu „Mroczny Rycerz powstaje” i komiksów o Batmanie. Nie wypowiada ich jednak milioner przywdziewający strój nietoperza, a jego antagonista – Bane. Przedstawia się go jako trudnego do zatrzymania kolosa. Spośród wszystkich wrogów Batmana wyróżnia się tężyzną fizyczną i dużą inteligencją. Natomiast jego imię w języku polskim tłumaczy się jako „zguba”.

Podbija świat

Wtedy wszystkie puzzle ułożyły się w całość. Charakterystyczna maska noszona przez Bane’a do złudzenia przypomina splecione palce dłoni przykładane do ust. Siła fizyczna i wysoka boiskowa inteligencja to kolejne atuty Gyökeresa. Dodatkowo przez lata Szwed był odrzucany przez kluby z najwyższych lig. Dopiero w Portugalii dane mu było zniszczyć konkurencję i zawładnąć światem. Dosłownie.

Gyökeres pozostaje bowiem najskuteczniejszym zawodnikiem na świecie w rozgrywkach ligowych, międzynarodowych i międzypaństwowych. W tym roku zdobył 37 bramek, średnio do siatki rywali trafia co 95 minut. W rocznej klasyfikacji nie ma sobie równych. Za nim na podium sklasyfikowani są nieznani Lei Wu i Martin Cauteruccio, ale dalej możemy znaleźć Harry’ego Kane’a, Roberta Lewandowskiego, Erling Haalanda, Kyliana Mbappe czy Cristiano Ronaldo. Oprócz tego, że błyszczy w Sportingu, to i w reprezentacji Szwecji odgrywa coraz ważniejszą rolę. W Lidze Narodów zdobył już cztery bramki i zanotował trzy asysty w czterech spotkaniach.

Jest coraz ważniejszą postacią odradzającej się reprezentacji Szwecji.

Ten nikomu nieznany Szwed o węgierskich korzeniach – dziadek od strony ojca pochodzi z tego kraju – zaczął pojawiać się na ustach wszystkich w Europie, a jego wartość rynkowa rośnie w zawrotnym tempie. Przed transferem do Sportingu wynosiła 13 mln euro, a teraz już 70. Latem ustawiła się po niego długa kolejka chętnych z Arsenalem na czele, ale klub z Lizbony nie zamierzał puścić go za mniej niż sto milionów.

W oczekiwaniu na stumilionowy transfer

Nic nie wyszło z transferu. Oczywiście to dużo pieniędzy, ale zobaczymy, co będzie w następnym oknie. Według Sportingu jestem tyle wart i trzeba to respektować. Bardzo dobrze czuję się w Lizbonie. Nie mogę na nic narzekać, więc nie ma żadnego problemu. Moim celem jest jednak spróbowanie sił w innych ligach o wyższym poziomie – skwitował podczas wrześniowego zgrupowania szwedzkiej kadry.

Jeśli Gyökeres utrzyma swoją wysoką formę strzelecką, może już za dwa miesiące dołączyć do innych wielkich futbolu, którzy w danym roku kalendarzowym strzelili najwięcej goli na świecie. A mowa tu o Leo Messim, Cristiano Ronaldo, Pele, Zico, Romario czy Robercie Lewandowskim. Kolejną okazję na poprawę swojego dorobku będzie miał dziś przeciwko Sturmowi Graz. Kibice Sportingu zacierają już ręce na możliwość przełożenia ich do ust niczym ich idol, bo teraz wszystkich obchodzi, czy Szwed założy maskę. Jest to bowiem zwiastun możliwej porażki.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Inne ligi zagraniczne

Komentarze

10 komentarzy

Loading...