Reklama

Sprawiedliwość jednak istnieje. Fenomenalny Stuttgart zasłużenie wygrywa w Turynie

Radosław Laudański

Autor:Radosław Laudański

22 października 2024, 23:27 • 5 min czytania 2 komentarze

VfB Stuttgart dokonał nie lada niespodzianki i wygrał 1:0 na Allianz Stadium w Turynie z Juventusem. Podopieczni Sebastiana Hoenessa piłkarsko byli lepsi od swojego rywala pod każdym względem. Mimo bohaterskiej postawy golkipera „Bianconerich”, a także nieskuteczności pod bramką rywala wicemistrzom Niemiec udało się przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. 

Sprawiedliwość jednak istnieje. Fenomenalny Stuttgart zasłużenie wygrywa w Turynie

Fenomenalna dyspozycja Stuttgartu

Wicemistrzowie Niemiec bez żadnych kompleksów rozpoczęli rywalizację w Turynie. Podopieczni Sebastiana Hoenessa piłkarsko byli znacznie lepsi od faworyzowanego rywala. Przez niemalże całą pierwszą połowę „Bianconeri” mieli problem, aby wyjść z własnej połowy. Goście zdominowali posiadanie piłki i tworzyli sobie znacznie większą liczbę sytuacji bramkowych. Kapitalnie dysponowany był reprezentant Niemiec Maximilian Mittelstadt, który wyglądał jak profesor przy Nicolo Savonie. Mimo że ten zawodnik najbardziej zasłużył na pochwałę, to indywidualnie żaden piłkarz Stuttgartu nie wybijał się mocno ponad kolektyw. Juventus miał problem, aby poradzić sobie z całą drużyną rywala, a nie poszczególnym graczem.

Tak dobre wejście w mecz niemieckiej drużyny zaskoczyło wiele osób. Zespół prowadzony przez Sebastiana Hoenessa nie rozpoczął najlepiej nowego sezonu. VfB Stuttgart w trzech ostatnich meczach zdobył tylko dwa punkty w Bundeslidze, do tego w miniony weekend pojawiła się porażka 0:4 z Bayernem. Jakby tego było mało, to w Lidze Mistrzów wicemistrzowie Niemiec nie potrafili pokonać nawet Slavii Praga, więc przed rywalizacją z Juventusem czuli nóż na gardle.

Piłkarze ze Stuttgartu imponowali, jeśli chodzi o taktyczne przygotowanie do tego spotkania. Zadziwiające było jednak to, że nie mieli przewagi biegowej nad rywalem, a robili różnicę podaniami. Atak pozycyjny zespołu gości stał na najwyższym możliwym poziomie. Widząc nazwiska obecne w ich składzie, łatwo stwierdzić, że Sebastian Hoeness maksymalizuje potencjał tej drużyny i średnia punktów na mecz 1,92 nie jest przypadkowa.

Reklama

Zawodzący Juventus

Juventus zagrał dziś najgorsze spotkanie za kadencji Thiago Motty. Po ostatnim meczu z Lazio poprzeczka nie została zawieszona zbyt wysoko, mimo to „Bianconeri” nie pokazali dziś niczego. Szkoleniowiec dokonał kilku nielogicznych wyborów. Jednym z nich było posadzenie na ławce Andrei Cambiaso, czyli najbardziej kreatywnego piłkarza w ataku pozycyjnym. „Bianconeri” poza Pierre Kalulu wyglądali fatalnie w defensywie. Formacja przeciekała tak mocno, że Mattia Perin musiał ratować zespół przed jeszcze większym blamażem. W obronie „Stara Dama” przypominała reprezentację Polski na mundialu w Katarze. Brak tracenia dużej liczby bramek kibice mogli zawdzięczać wyłącznie świetnie dysponowanemu bramkarzowi, a nie obrońcom, którzy neutralizują zagrożenie.

Aż trudno w to uwierzyć, ale w pierwszej połowie Juventus miał posiadanie piłki na poziomie 41% i oddał tylko jeden niecelny strzał. To kuriozalna statystyka, która idealnie obrazuje niemoc podopiecznych Motty. Rywal miał na koncie 12 strzałów, z czego cztery celne. W drugiej połowie po wejściu Cambiaso, Weaha czy Locatellego, gra „Bianconerich” nieco ruszyła. To jednak za mało, aby myśleć o zdobyciu bramki. Zaskakująca wydawała się również decyzja trenera o zdjęciu Francisco Conceicao, czyli piłkarza, który jako jedyny próbował wchodzić w pojedynki z rywalem.

„Stara Dama” w drugiej połowie była desperacko ratowana przez Perina. Golkiper nie tylko obronił rzut karny, kilkukrotnie bronił też stuprocentowe sytuacje bramkowe. Pamiętam jak został pozyskany w 2018 roku z Genoi za 16 milionów euro, a Włosi spodziewali się, że bez problemu wygryzie Wojciecha Szczęsnego. Rzeczywistość okazała się dla niego brutalna, dziś 31-latek pokazał jednak, że jest dobrym bramkarzem. Nie jest to jego pierwszy taki występ, ponieważ podobnie wyglądał podczas rywalizacji z RB Lipsk. Gdyby nie bramka Toure, zostałby wybrany piłkarzem meczu. Jedyny pozytyw w zespole „Starej Damy”.

Kontrowersja

Gdyby VfB Stuttgart nie wygrał tego meczu, sporo mówiłoby się o decyzji arbitra Espena Eskasa, który w 48. minucie spotkania nie uznał bramki zdobytej przez Deniza Undava. Napastnik popisał się kapitalnym strzałem prostym podbiciem po ciasteczku dogranym przez Maximiliana Mittelstadta. Wydawało się, że ta akcja była idealna. Nagle VAR zakomunikował, że doszło do zagrania ręką napastnika. Jego ręka była naturalnie ułożona przy ciele, część ciała nie wykonała żadnego ruchu do piłki. Futbolówka trafiła zawodnika blisko barku, więc można mówić o sporej kontrowersji. Interpretacja przepisów staje się coraz trudniejsza dla kibiców oglądających mecze przed telewizorami, co nam się nie podoba.

Zasłużona wygrana mimo trudności

Jedynym problemem świetnie dysponowanego Stuttgartu była skuteczność. Podopieczni trenera Hoenessa mieli problem z finalizowaniem dogodnych sytuacji, czasem problem stanowił jedynie kapitalny Perin. Remis nie urządzał jednak niemieckiej drużyny. Jeśli spotkanie zakończyłoby się wynikiem 0:0, to Juventus mimo fatalnej postawy miałby na koncie siedem punktów i kończyłby rywalizację z podniesioną głową. Po nieuznanej w kontrowersyjnych okolicznościach bramce Undava, a także nietrafionym karnym przez Millota wydawało się, że mimo bohaterskiej postawy niemieccy piłkarze wrócą do domu z poczuciem niewykorzystanej szansy.

Reklama

Sprawę w swoje ręce wziął jednak El-Bilal Toure, który w 92. minucie meczu wykorzystał moment gapiostwa w obronie Juventusu i z zimną krwią umieścił piłkę w siatce. Ta bramka była najpiękniejszym manifestem tego, że mimo trudności w piłce potrafi wygrywać drużyna lepsza. VfB Stuttgart czekał 15 lat na awans do Ligi Mistrzów, a kibice tego klubu z pewnością nie zapomną dzisiejszego wieczoru, który jest podobnie satysfakcjonujący jak dzień, w którym udało się zdobyć wicemistrzostwo Niemiec. Po niespodziewanej wygranej na tak trudnym terenie miasto prędko nie zaśnie.

Juventus 0:1 Stuttgart

Toure 92′

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Urodzony w tym samym roku co Theo Hernandez i Lautaro Martinez. Miłośnik wszystkiego co włoskie i nacechowane emocjonalną otoczką. Takowej nie brakuje również w rodzinnym Poznaniu, gdzie od ponad dwudziestu lat obserwuje huśtawkę nastrojów lokalnego społeczeństwa. Zwolennik analitycznego spojrzenia na futbol, wyznający zasadę, że liczby nie kłamią. Podobno uważam, że najistotniejszą cnotą w dziennikarstwie i w życiu jest poznawanie drugiego człowieka, bo sporo można się od niego nauczyć. W wolnych chwilach sporo jeździ na rowerze. Ani minutę nie grał w Football Managera, bo coś musi zostawić sobie na emeryturę.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

2 komentarze

Loading...