Reklama

Radny obok chuliganów, zadyma i obrażane kobiety. Co wydarzyło się w Bielsku? [KULISY]

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

07 października 2024, 18:41 • 11 min czytania 107 komentarzy

Podbeskidzie chciało wrócić do Ekstraklasy, a wylądowało w II lidze. W niedzielę zespół z Bielska-Białej przegrał 0:3 w derbowym spotkaniu z Rekordem, ale zamiast święta sportu, mieliśmy wstyd na cały kraj, awantury i zwykłych ludzi, którzy ucierpieli. Wszystko przez to, że młyn gospodarzy zajęli kibole BKS-u Stali, trzeciego klubu z miasta. Jak, organizując mecz, można było dopuścić do gazowania kibiców swojego klubu? Ciekawym wątkiem w tej historii jest radny z Bielska, który na stadionie zajął miejsce obok chuliganów Stali. Prezydent miasta domaga się jego rezygnacji, a on uważa, że… nie zrobił nic złego. Na Weszło opisujemy kulisy niedzielnej rozróby na stadionie Podbeskidzia. I zastanawiamy się, czy ktoś za to odpowie.

Radny obok chuliganów, zadyma i obrażane kobiety. Co wydarzyło się w Bielsku? [KULISY]

W niedzielę w II lidze doszło do derbów Bielska-Białej. Podbeskidzie, spadkowicz z I ligi, przegrało na własnym boisku aż 0:3 z beniaminkiem rozgrywek, Rekordem. Boiskowe zdarzenia zostały jednak przesłonięte przez rozróby, do jakich doszło na trybunach. Najpierw młyn fanów Podbeskidzia zajęła grupa osób, mieniących się kibicami trzeciego zespołu z tego miasta, BKS-u Bielsko, występującego na szóstym poziomie rozgrywek. Już sam fakt, że do tego doprowadzono, jest absurdalny. Gdy fani gospodarzy chcieli zająć swoje miejsca i mogło dojść do starcia, ochrona głównie wobec nich użyła gazu łzawiącego. Sytuację trochę opanowano, ale wtedy grupka „kibiców” Podbeskidzia ruszyła na fanów Rekordu i ofiarami gazowania stali się normalni kibice i dzieci. Mało tego – część osób ze strachu w ogóle nie weszła na stadion.

Mogło być święto piłki, a wyszedł wstyd na cały kraj i jedna wielka kompromitacja – słyszę od osoby z otoczenia klubu.

Szok na klubowych korytarzach

Żeby właściwie opisać całą tę historię, musimy się cofnąć o pięć dni, do środy. Tego dnia pracownicy Podbeskidzia zorientowali się, że ma miejsce dziwna rzecz: „fani” BKS-u kupują bilety na mecz z Rekordem, w dodatku – na miejsca znajdujące się blisko młyna gospodarzy. O możliwym niebezpieczeństwie informuje też wtedy policja.

W czwartek rano wiele osób w klubie wie już, co się dzieje. Trwa analizowanie sytuacji, w grę wchodzą różne rozwiązania. Pojawia się pomysł, by przenieść kibiców Stali w inne, bezpieczniejsze miejsce na trybunach. Powoli szykowany jest komunikat prasowy w tej sprawie. Podjęcie decyzji utrudnia fakt, że prezes Podbeskidzia, Krzysztof Przeradzki, jest na urlopie w ciepłych krajach (jeszcze przez tydzień), a kierownik ds. bezpieczeństwa, Lesław Czyż, do piątku był na urlopie w Świnoujściu.

Reklama

W sobotę po południu, czyli w przeddzień meczu, wreszcie podjęto decyzję – wpuszczamy „kibiców” BKS-u na sektory, na które zakupili bilety.

Wiele osób w Podbeskidziu jest w szoku. „Przecież to głupota, zamieszki gwarantowane” – można usłyszeć na klubowych korytarzach.

Sporo osób nie ma pojęcia, kto tak postanowił. Słyszę z dobrego źródła, że Czyż dogadał się w tej kwestii z Michałem Mazanowskim, wiceprezesem BKS-u, który jest niejednoznaczną postacią. No bo – czy to normalne, że wiceprezes klubu jest w zażyłych relacjach z chuliganami? Mało tego – na zdjęciach z niedzielnych zajść można go znaleźć w tej agresywnej grupce. Zachowuje się tak samo, jak osoby wokół niego.

Czyż i Mazanowski mieli ustalić, że kibole Stali wejdą na swoje miejsca, ale opuszczą je zaraz po rozpoczęciu meczu. Podobno wierzyli, że wystarczy stworzyć sektor buforowy między dwoma grupkami. Słyszę, że swoje dołożyła też policja, która uznała to rozwiązanie za dość bezpieczne, mające nie doprowadzić do żadnych bójek.

Jak można być tak naiwnym i po prostu głupim?

Reklama

Podbeskidzie przegrało z Rekordem 0:3 

Młynarczyk i Piechniczek

Zrozumieć te zajścia pomoże też krótki rys historyczny – Podbeskidzie i Rekord to nowe kluby. Oba powstały w latach dziewięćdziesiątych. BKS Stal ma dłuższą i większą tradycję. – W latach 70. i 80. ten zespół ocierał się o awans do najwyższej ligi. Występował w nim Józef Młynarczyk, a trenerem drużyny był Antoni Piechniczek. Dla wielu trochę starszych osób to zespół numer jeden w mieście, a stadion, na którym dziś występuje Podbeskidzie, traktowany jest przez nich jako stadion Stali – mówi w rozmowie z Weszło Bartłomiej Kawalec, dziennikarz serwisu bielsko.biala.pl.

Jest niedziela, dzień meczu. Mniej więcej 13.40, do spotkania zostało niespełna półtorej godziny. Nasz kolejny rozmówca mówi ironicznie: – Jakie było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że kibole BKS-u weszli już wtedy na stadion i niedługo później usiedli w młynie Podbeskidzia. Szczerze? Nie dziwiło mnie to, co się później działo. Wiedziałem, że dojdzie do czegoś takiego. Patrzyłem tylko zdumiony, że ktoś mógł do tego doprowadzić. Zresztą, od pewnego czasu mam wrażenie, że pewnym osobom wręcz zależy na tym, by kompromitować Podbeskidzie, jak tylko się da.

Dla poprzedniego prezydenta Bielska-Białej, Jacka Krywulta (rządził miastem w latach 2002-2018), Podbeskidzie było wyjątkowo ważne. Obecny sternik, Jarosław Klimaszewski, znacznie mniej interesuje się piłką. Stwierdzenie, że Podbeskidzie jest mu obojętne, byłoby przesadą, ale Klimaszewski ma w swoim otoczeniu ludzi powiązanych z chuliganką Stali. Dlatego z otoczenia ratusza czasami dochodzą głosy, że Podbeskidzie stało się wrzodem dla miasta, a promowany, mniej lub bardziej, jest BKS.

Kiboli Stali w niedzielę na stadionie jest prawie setka. Niektórzy zamaskowani, duża część w kapturach. 22 września, gdy Podbeskidzie mierzyło się z Zagłębiem Sosnowiec, grupa kibiców BKS-u zajęła miejsca w sektorze gości. Kibice „Górali” przywitali ich wówczas transparentami: „BKS – okręgowy klub, jeden z wielu” i „Jesteście fanklubem Sosnowca. Nie zgrywajcie bohaterów”. W niedzielę kibole Stali wywieszają tuż przed meczem na stadionie transparent, rozwijający, w ich mniemaniu, kreatywnie skrót „TSP” z pełnej nazwy Podbeskidzia: „To Sobie Przesraliście”. Najpierw siadają na miejscach, na które kupili bilety, ale kiedy zobaczą, że można to zrobić bez żadnego problemu, wchodzą na młyn. W tym samym czasie wielu fanów Podbeskidzia ma problem z wejściem na stadion. Szczegółowa kontrola, niemili przedstawiciele ochrony.

Kibole Stali w młynie Podbeskidzia

Ludzie z młyna gospodarzy przed meczem zebrali się na parkingu, pod bramami stadionu. Wielu z nich w szoku, jak własny klub mógł doprowadzić do tego, że na ich młynie są ludzie z BKS-u. W końcu wchodzą na stadion, od jego narożnika. Zmierzają w stronę ekipy ze Stali. Jest nerwowo, blisko konfrontacji, interweniuje ochrona, używając ręcznych miotaczy gazu. Głównie w stosunku do ludzi, którzy stracili swoje miejsce na własnym obiekcie. „Kibice” Stali niedługo później opuszczą obiekt.

O tym, co stało się dalej, opowiada nam świadek zdarzeń: – Kogo mogli, zgazowali. Zamaskowani kibole Podbeskidzia odpuszczają, ale ich część, niesiona frustracją, atakuje sektor, w którym siedzi grupa kibiców Rekordu. Tamci wcześniej skandowali, że w Bielsku jest tylko BKS, a kibole Stali odpowiadali im w podobnie przyjaznym tonie. Obok kibiców Rekordu jest tylko jeden ochroniarz. Nikt nie wziął pod uwagę, że w tym miejscu może dojść do nerwowej sytuacji. Kibice Rekordu to raczej spokojni ludzie – tzw. „pikniki”, tylko część z nich jeździ na wyjazdowe mecze. Dochodzi do starcia z użyciem pięści i „skrojenia” flagi Rekordu. Ochrona interweniuje, ale panicznie i chaotycznie. Gazują wszystkich wokół, w tym rodziny z dziećmi na sąsiednich sektorach. Jedni ludzie uciekają w popłochu, inni rezygnują z wejścia na stadion. Generalnie wyszło to wszystko tak, że rywalizowały dwa raczej piknikowe kluby i wpieprzył się trzeci, a organizatorzy meczu swoją nieudolnością zjebali piłkarskie święto.

Drugi z naszych rozmówców: – Ochrona była chamska. Działała bez składu i ładu. Groziła kobietom. Jej część stanowili ludzie, którzy nie ukrywali nienawiści do Podbeskidzia. Jesteś za tym klubem? To za cholerę nie wpuszczę cię na stadion.

Jakub Fudali, dziennikarz Goal.pl, pochodzący z Bielska, zamieścił wczoraj w portalu X screen pokazujący wypowiedź jednego z przedstawicieli służby porządkowej, działającego na meczu. „My nie atakujemy normalnych ludzi i tych, co pokazali klasę i wyszli z twarzą, czyli BKS. My tylko czekali na tych, co nazywają się kibicami Podbeskidzia, czyli patologia” – napisał ochroniarz (pisownia oryginalna).

„Tłumaczą się tylko winni”

Okazało się, że wśród chuliganów Stali na trybunach znajdował się Maksymilian Pryga, znany radny z Bielska-Białej, pełniący funkcję szefa klubu radnych przy prezydencie Klimaszewskim. – Nie potrafię zrozumieć, po jaką cholerę zdecydował się tam pójść. Musiał liczyć się z tym, że zostanie rozpoznany – mówi nasz rozmówca.

Dzwonię do kilku osób, by dowiedzieć się więcej o Pyrdze. Ma etat w Komunikacji Beskidzkiej. Od lat nie ukrywa tego, że kibicuje Stali i nie przepada za Podbeskidziem. W tym akurat nie ma nic złego, każdy ma prawo do własnych sympatii kibicowskich. Gdy po ubiegłym sezonie stało się jasne, że oba zespoły będą rywalizowały ze sobą na trzecim poziomie rozgrywek, napisał na Facebooku: „To całe Podbeskidzie nie ma prawa dostać nawet 10 groszy więcej, niż Rekord. W końcu się skończy”. Inny cytat z mediów społecznościowych Pyrgi, po jednym z meczów „Górali”: „Bardzo dobrze, że nie wygrali. Ich miejsce jest w Komorowicach, za Lewiatanem…”.

Zdarzyło się, że podczas ważnych obrad Pryga powiedział wprost, że nazwa Podbeskidzie źle mu się kojarzy. Radny rozdawał kiedyś na osiedlu Złote Łany gadżety BKS-u i zachęcał dzieci do treningów w tym klubie, pozując do zdjęcia z prezydentem Klimaszewskim i kibolami Stali. Na początku ubiegłego roku Pryga zaprosił do ratusza Adriana „Banana” Dudka. To zawodnik MMA, powiązany z chuliganką Stali.

Komentarz radnego Pyrgi 

Pryga lubi się chwalić. Kiedyś zapewniał, że autobusy linii 34 zaczęły kursować również w weekendy dzięki złożonej przez niego interpelacji. Tyle, że okazało się, iż ową interpelację złożył kilka dni po uruchomieniu dodatkowych kursów. Dodajmy do tego jeszcze, że kiedyś był asystentem Przemysława Drabka, posła Prawa i Sprawiedliwości. Dziś działa przy komitecie prezydenta Klimaszewskiego, który jest powiązany z Koalicją Obywatelską.

Pewnie pamiętacie historię sprzed ponad roku z Radłowa, prawda? 5 sierpnia 2023 roku w ustawce pseudokibiców (w ruch szły również maczety) zginął jeden z nich, kojarzony z BKS-em. Pryga w sierpniu tego roku mocno włączył się w organizację memoriału pamięci tego człowieka. Imprezę współorganizował zresztą BBOSiR, czyli Bielsko-Bialski Ośrodek Sportu i Rekreacji. Kawalec opisał to wtedy w swoim tekście, w którym cytował zbulwersowanych mieszkańców, mówiących o promowaniu przestępczości. Od faktu, że taka impreza ma miejsce i jest współorganizowana przez BBOSiR, odcięły się wówczas władze miasta. Pryga mocno promował memoriał w swoich mediach społecznościowych. To on miał załatwić współpracę z ośrodkiem.

Po niedzielnych zdarzeniach głos zabrał prezydent Klimaszewski. – Ekscesy, do jakich doszło na trybunach, sprowokowane przez kibiców Bialskiego Klubu Sportowego, to nie tylko pogwałcenie dobrych obyczajów i zbezczeszczenie ducha sportu. To zwyczajne chuligaństwo, które wymaga stanowczego potępienia. Sytuacja jest tym bardziej bulwersująca i przykra dla mnie osobiście, że w grupie mieniącej się kibicami BKS był przewodniczący mojego klubu radnych Maksymilian Pryga. Oczekuję od radnego Prygi publicznych przeprosin i natychmiastowej rezygnacji z funkcji przewodniczącego mojego klubu radnych – oświadczył dziś Klimaszewski.

Nasz rozmówca: – Myślę, że prezydent został przyparty do ściany. Nie miał innego wyjścia, to poszło za daleko. Ale gdyby nie ukazały się zdjęcia, pokazujące Pyrgę wśród chuliganów, robiącego zadymę, cała sprawa zostałaby najprawdopodobniej przemilczana.

Dzwonię do radnego Pyrgi. Chcę zapytać go o to, dlaczego postanowił udać się na trybunę z kibolami BKS-u, czy żałuje tego, dlaczego jest tak blisko z tymi ludźmi i jak to było z sierpniowym memoriałem. Radny odmawia komentarza, stwierdzając, że nie zamierza odpowiadać na pytania, bo nie czuje się winny. A tłumaczy się tylko winny.

Zamieszanie w klubie

W niedzielnych zdarzeniach ucierpiało też kilkoro dzieci, ale żadne nie wymagało hospitalizacji. Według naszych informacji, jak dotąd nikt nie został zatrzymany. Trwa identyfikowanie osób, które rozrabiały.

Mecz, a w tle transparent kiboli Stali 

Nerwowo jest w Podbeskidziu, któremu marzyły się baraże i walka o Ekstraklasę, tymczasem w ubiegłym sezonie spadło z I ligi. Już wcześniej z naszych dwóch reportaży mogliście dowiedzieć się, że Podbeskidzie sportowo stało się klubem-memem, kierowanym nieudolnie przez prezesa Przeradzkiego. Tak – prezes Przeradzki naprawdę po objęciu funkcji uważał, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu, bo wcześniej zarządzał… klubem jeździeckim.

Czyż, wspominany już kierownik ds. bezpieczeństwa, pracuje w klubie od 15 lat. Jak słyszę, ma opinię fachowca. Otrzymywał nagrody za właściwe zarządzanie w zakresie bezpieczeństwa. Niektórzy dziwią się, że pośrednio doprowadził do takiej sytuacji. W klubie krąży teoria, że może ktoś na niego naciskał.

Po niedzielnych zdarzeniach szykują się odejścia z pracy ważnych pracowników klubu. Od dawna byli sfrustrowani, ale to, co teraz się dzieje, przelewa czarę goryczy. Czy Przeradzki, obecnie wypoczywający w ciepłych krajach, nad tym zapanuje? Chyba nikt w to nie wierzy. Bez tych, którzy mogą odejść, ciężko wyobrazić sobie choć trochę normalne funkcjonowanie klubu.

Pojawiają się głosy, że Przeradzki i Czyż powinni zostać zdymisjonowani.

Kawalec: – Będę mocno zdziwiony, jeśli dojdzie do takich decyzji, choć byłyby uzasadnione. Do katastrofy na niwie sportowej i finansowej doszła właśnie organizacyjna. Klub nie zapewnił bezpieczeństwa w trakcie meczu derbowego.

Dużo osób związanych z klubem przekonuje mnie, że Przeradzki nie straci stanowiska, bo został powołany przez miasto, a tam ręka rękę myje.

Podbeskidzie prezentuje się bardzo przeciętnie w obecnym sezonie II ligi. W 12. kolejkach wywalczyło ledwie 10 punktów i zajmuje 13. pozycję. W poniedziałek po południu władze klubu wydały oświadczenie, w którym jednak brakuje konkretów. Wygląda ono tak:

W klubie, jak słyszę, panuje przekonanie, że tego, co stało się w niedzielę, można było uniknąć, ale zawiódł proces podejmowania decyzji. Słyszę, że pewnym osobom bardzo zależy, żeby klub sportowo i wizerunkowo wyszedł na prostą, nie popełniając już podobnych błędów. Ale nie będzie to łatwe.

Nasz rozmówca: – Podbeskidzie utraciło już jakąkolwiek twarz.

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ MATERIAŁÓW NA WESZŁO EXTRA:

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Niższe ligi

Komentarze

107 komentarzy

Loading...