Reklama

Piłkarz na obcasie. 23 twarze Julesa Kounde

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

06 października 2024, 10:00 • 9 min czytania 19 komentarzy

W 2017 roku otrzymał tytuł „Najmodniejszego Sportowca” od amerykańskiego czasopisma Sports Illustrated. Trzy lata później wydał książkę „Style Drivers”, w której wraz z tajnikami modowego artyzmu zebrał swoje wszystkie najbardziej pamiętne stroje. Nie tylko te z wybiegów w domach mody, ale również z dni meczowych, na które nigdy po raz drugi nie przychodzi w identycznym zestawie ubrań. W międzyczasie dogadał się też z Michaelem Jordanem na własną linię butów i podpisał dziesiątki kontraktów reklamowych.

Piłkarz na obcasie. 23 twarze Julesa Kounde

Fotoreporterzy kochają jego ekstrawagancję, a on kocha z jej pomocą wyrażać własne emocje. Nikt w ostatnich latach nie miał wątpliwości, kto w świecie sportu jest najodważniejszym estetycznym trendsetterem i największym miłośnikiem high fashion. Dopóki na scenie nie pojawił się człowiek, z którym ma z nim kilka punktów wspólnych. Czyli Jules Kounde.

***

Komu nie są obce parkiety NBA, mógł zorientować się już po pierwszym zdaniu, że chodzi o Russella Westbrooka. Owszem, poza nim byli i nadal są modnisie z wyższych sfer, którzy w gazetach czy mediach społecznościowych brylują nie tylko zagraniem na boisku, ale też kolorem rękawa. Przyjęło się jednak, że w świecie sportowców 35-letni koszykarz jest jedną z największych, jeśli nie największą ikoną mody. Żeby wam to uzmysłowić, oto jego przykładowe stylówki, do których wracał przy okazji specjalnego materiału dla magazynu nr 1 o modzie, czyli „Vogue”:

Reklama

I jeszcze kilka fotek:

Połączenie światów. Bardziej wysublimowana moda „czymś więcej”

Większość ludzi w takim momencie pewnie zadaje sobie pytanie „ten Russell, co to za dziwoląg?”, ale od razu ustalmy jedno: cholera, to tylko ubiór. Jedni idą do sklepu po bułki w piżamie, mając nisko zawieszoną poprzeczkę względem własnego wyglądu. Inni stosują w praktyce jakieś pojęcia o łączeniu kolorów i chociaż odrobinę wyróżniają się w tłumie modowej szarości. Jeszcze inni bawią się stylami, zupełnie wychodząc poza utarte schematy. Dla każdej grupy w tym świecie jest miejsce – od człowieka, który wychodzi na zakupy raz na pół roku po kilka standardowych rzeczy do wzbogacenia powtarzalnej garderoby, po gościa (patrz: Westbrook), który rocznie wydaje kilkaset tysięcy dolarów na ciuchy od przeróżnych projektantów. Przesada? Groteska? Fantasmagoria? Nie, bo przecież moda to…

Sposób na odkrycie siebie i tym samym nabranie pewności siebie. Uważam właśnie, że bycie dobrze ubranym to sposób na poczucie pewności. Moda wpływa tak naprawdę na wszystkie dziedziny życia – wtrąca Jules Kounde, piłkarz FC Barcelony i jeden z najlepszych prawych obrońców na świecie. Oczywiście wtrąca w twój tok myśli, drogi czytelniku, bo o swoim zamiłowaniu szeroko opowiedział dla francuskiego „Vogue”: – Moją główną inspiracją jest streetwear i odzież sportowa, ale lubię też vintage, noszenie garniturów, swobodny szyk. Mój styl odzwierciedla moje liczne zainteresowania, którymi są piłka nożna, koszykówka, hip hop, kino i filmy o mafii. Ubraniem można także posłużyć się do rozpoczęcia rozmowy, przełamania barier i stworzenia mostów pomiędzy ludźmi, których nie łączy nic wspólnego. 

Francuz niewątpliwie zaskakuje kreacjami. Ba, być może robi to bardziej niż Russel Westbrook, momentami ocierając się o granicę absurdu. No bo jak nazwalibyście sesję fotograficzną, w której na ubranie Kounde składa się koszulka z pianki do golenia albo bitej śmietany (tak, świeżo nałożonej na nagie ciało)? Albo strój od stóp do głów stworzony z kartek papieru? Albo kozaki z trawy?

Reklama

Jules Kounde mistrzem odważnych kreacji, ale czy tylko takich?

Kounde przyznaje wprost: – Mój styl? Jestem jak kameleon. Moda to coś, co stopniowo odkrywałem pod wpływem różnych rzeczy, w tym piłki nożnej, muzyki i koszykówki. Dzięki mojej rodzinie zawsze pielęgnowałem zainteresowanie i bliski związek z ubraniami. Kiedy byłem mały, nie lubiłem chodzić z mamą na zakupy. Chciałem po prostu znaleźć krzesło, na którym mógłbym usiąść, czekając, aż je skończy. Też od dziecka to ja sam mogłem wybierać, co mogę ubrać. Moja mama bardzo wcześnie dała mi tę swobodę. To również jeden z powodów, dla których dzisiaj nie mam stylisty. 

Dzisiaj, gdy wpisuje się w Google nazwisko „Kounde”, przeglądarka bardzo wysoko, wyżej niż hasła stricte piłkarskie, potrafi podsunąć takie opcje jak: style, outfit, fashion. Mamy październik 2024 roku, Francuz za miesiąc skończy 26 lat, a w zasadzie mógłby też zakończyć karierę sportową, gdyby nagle pończochy na wybiegu okazały się bardziej interesujące niż korki na zielonej murawie. Owszem, to być może wizja science-fiction, skoro jego największą pasją jest futbol. Poza tym rozpoznawalność w obu tych środowiskach może się wzajemnie napędzać, jeśli tu i tu prezentuje się wysoki poziom. Ale nie da się ukryć, że ani na nudę, ani tym bardziej na pieniądze czy sławę w alternatywnej rzeczywistości Jules Kounde nie mógłby narzekać. Ma „to coś”, że niezależnie od tego, jak poprowadziłby swoją przyszłość, wiele domów mody chętnie przyjęłoby go z otwartymi rękoma.

Kounde ma w swojej kolekcji kreacje pytyjskie, cudaczne i dla wielu na pewno zbyt karykaturalne, ale w wielu przypadkach nie da mu się odmówić również ekscentrycznych, acz dobrze zapisujących się w pamięci wyborów modowych. Co prawda w redakcji nie mamy reportera z Fashion Weeka, albo męskiego odpowiednika Joanny Krupy z programu „Top Model”, jednak… ach, po prostu sami zobaczcie przekrój nieokiełznanego stylu francuskiego piłkarza w jednym miejscu.

Obcasy, spódnice i inne odjazdowe pomysły. Uwaga, piłkarz Barcelony na wybiegu

Czerwony-czarny kapturek? Ależ proszę

Latynoska elegancja doprawiona swagową czapką?

Biel i odcienie szarości ewidentnie lubią się z tym użytkownikiem

Beretka i luźny streetwear? Dlaczego nie

Adidas musiał być zadowolony

Na kadrę można przyjechać w dresie albo jako facet w czerni…

 

…albo w spódnicy…

…albo w futurystycznych butach i stylu na „żółty hydrant”…

…albo w takich spodniach i dinozaurem przy pasie, które zwrócą uwagę każdej osoby na ulicy

Bez barw Barcelony obyć się nie mogło

Dobrze leżą te kwiaty

Jules w nietypowym letnio-eleganckim wydaniu

A tu jak najzwyklejszy student-kujon… no, gdyby nie ta czapka

Ktoś zapraszał gwiazdę afro disco?

I na koniec Francuz z sesji dla „Jacquemus”, marki najmłodszego projektanta w historii Paryża

Idzie śladami najlepszych. Nie tylko pozuje, ale tworzy też oryginalny brand

Fenomenu Julesa Kounde nie da się opisać lepiej, niż właśnie za pomocą obrazków, a przecież piłkarz FC Barcelony nie zakłada wyłącznie ubrań obcych marek. Stworzył też własną, razem z projektantem Gobą Noelem, pod szyldem „Homies from Paris”. Zdjęcie poniżej pochodzi ze strony sklepu, na której Francuz proponuje różne części garderoby, najdroższe za ponad pół tysiąca złotych. A podpisał je tak:

Minęło zaledwie kilka lat, odkąd opinia publiczna naprawdę zdała sobie sprawę, jak blisko mogą być świat piłki nożnej i świat mody. Ale te dwa, pozornie tak przeciwstawne światy, znają się i żyją obok siebie od dawna.

Kounde w swojej mini-opowieści, którą możemy przeczytać na blogu „Homies from Paris”, wspomina lata 90. Nieprzypadkowo, bo jego zdaniem właśnie wtedy, konkretnie w czasie mundialu w 1998 roku we Francji, miało miejsce kluczowe wydarzenie w połączeniu świata mody i futbolu: – Tak, tak, to ten turniej, po którym Zinedine Zidane zdobył Złotą Piłkę, wcześniej strzelając dwa gole brazylijskiemu Ronaldo. Przed rozpoczęciem tego meczu odbył się ogromny pokaz mody zorganizowany i wymyślony przez dom założony w 1961 roku przez Pierre’a Bergé i Yvesa Saint Laurenta. Tę 15-minutową paradę kosztującą według „Le Temps” ponad 4 mln euro na całym świecie obejrzało 1,7 miliarda widzów. Wzięło w niej udział ponad 300 modelek! To był początek wszystkiego, co widzimy dzisiaj. Świat piłki nożnej nie wprosił się na „Tydzień Mody”, tylko moda objawiła się pośrodku kultowego Stade de France.

Co znamienne, Kounde zaraził miłością do wyrafinowanej mody innych reprezentantów Francji. Gdy raz spotkała go krytyka ze strony kibiców Les Blues za skórzaną kurtkę, dżinsy z dzwonami i botki na obcasie, odpowiedział tylko „Czy mnie to obchodzi? Nie, nie sądzę”. A potem cieszył się, że tacy piłkarze jak Eduardo Camavinga, Aurelien Tchouameni czy Mike Maignan idą za jego pomysłem. Czyli zakładają ubrania należące do jego marki lub innych projektantów i biorą udział w „Tygodniach Mody” przy okazji zgrupowań reprezentacji w Clairefontaine-en-Yvelines, tamtejszym ośrodku szkoleniowym francuskich piłkarzy.

Tożsamość sportowej ikony mody. „Przebieram się nawet, gdy idę po chleb”

Na portalu footballerfits.co.uk, który zbiera najbardziej charakterystyczne „outfity” piłkarzy, dwa lata temu pojawił się artykuł o tytule Why it’s time to introduce pre-match fits in football. Nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć, co próbował przekazać autor, powołując się na zjazdy konkretnych reprezentantów Belgii (Michy Batshuayi), Holandii (Memphis Depay), czy Francji (z Julesem Kounde na czele). To właśnie te momenty na przestrzeni roku, kiedy zawodnicy mają największą wolność. Nie każdy klub pozwala bowiem na oryginalność, ba, różni trenerzy wprowadzają zasady jednolitości i obowiązek noszenia barw klubowych nawet przed meczami na własnym stadionie. Sam Kounde przeżył ostatnio taką zmianę w Barcelonie. Hansi Flick, być może na widok tej ekstrawagancji, wraz z końcem sierpnia zakręcił nosem.

Odpadły dni meczowe, ale nie sesje modowe i kontrakty reklamowe. Dość powiedzieć, że nie licząc okładkowych fotografii, portfolio modowe Francuza ostatnio wzbogaciła rola ambasadora marki Samsung. Od końca września pojawia się na ogólnokrajowych billboardach i w kampanii cyfrowej z Galaxy Ring i Galaxy Z Flip6. W jednym ze spotów reklamowych zdradził, skąd akurat taka współpraca: – Jako sportowiec muszę traktować swoje ciało jak świątynię. To moje narzędzie pracy, mój wektor wydajności. Piłka nożna na wysokim poziomie stale się rozwija i obecnie codziennie otaczają nas dane. Dla mnie liczy się każdy szczegół, zarówno na boisku, jak i poza nim. Zawsze poszukuję najlepszej wersji siebie. W Samsungu znalazłem subtelne połączenie technologii i designu, użyteczności i przyjemności. Podzielam z marką silne wartości, jakimi są innowacyjność, elegancja i wydajność.

No i trzeba przyznać, że nie ma w tym typowej PR-owej bajeczki. Kounde rzeczywiście odznacza się elegancją poza boiskiem (choć na nim również) oraz dbałością o detale w karierze piłkarskiej i to tak bardzo, że Hansi Flick otwarcie mówi o hamowaniu jego podejścia do treningów. Gdyby tak nie było, gdyby Francuz nawijał makaron na uszy, na przestrzeni ostatniego roku nie stałby się jednocześnie jednym z najlepszych na swojej pozycji w świecie futbolu i najlepszym wśród piłkarzy w świecie mody. Zdecydowanie wyprzedził pod tym względem Hectora Bellerina, który od dawna wciela się w rolę modela, ale nie podpiera tego tak świetnymi występami na murawie.

– Czuję się dobrze w tym, co noszę. To część mojej tożsamości. Uwielbiam się przebierać za każdym razem, gdy wychodzę z domu. Nawet, gdy idę do sklepu i kupuję chleb – powiedział raz Kounde, który solidnie pracuje na tytuł francuskiej ikony mody. Mieć taki luz? Tylko pozazdrościć. Kto wie, może będzie mu dane podbić ten świat z większym rozmachem niż wspomnianemu na początku Russellowi Westbrookowi. Co jak co, ale potencjał ku temu niezaprzeczalnie posiada.

***

W tekście (łącznie ze zdjęciem głównym) zobaczyliście 23 twarze Julesa Kounde. 23, bo taki numer na koszulce nosi w FC Barcelonie.

WIĘCEJ NA WESZŁO O INNYCH STRONACH SPORTU:

Źródła: tribuna.com, homiesfromparis.com, footballerfits.co.uk, Vogue, Twitter i Instagram

Fot. Newspix/media społecznościowe Julesa Kounde

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

19 komentarzy

Loading...