Reklama

Jeśli ktoś poszedł na spacer i nie oglądał Motoru z Puszczą: dobra decyzja

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

24 sierpnia 2024, 16:52 • 3 min czytania 30 komentarzy

Przed meczem wydawało się, że jest jakieś sto sposobów na lepsze popołudnie niż oglądanie Motoru z Puszczą: wyjazd nad jezioro, spacer, zakupy, remont, no, umieścilibyśmy w takim rankingu to spotkanie dość nisko, może przed czyszczeniem filtra w zmywarce, ale już za wyniesieniem śmieci. I cóż, piłkarze jeszcze w pierwszej połowie chcieli udowodnić, że wcale nie, takie założenia są niesprawiedliwe, ale już po przerwie zgodnie stwierdzili: faktycznie, lepiej było naprawiać kran.

Jeśli ktoś poszedł na spacer i nie oglądał Motoru z Puszczą: dobra decyzja

Druga część gry – sorry – „gry”: skrajny paździerz. Działo się tak mało, że głównym dostawcą emocji stała się sytuacja, kiedy piłkarze byli o krok, żeby pobić się w polu karnym. Innych rozrywek dla widzów nie stwierdzono, chyba że ktoś liczył w myślach złe wybory Ceglarza, wtedy rzeczywiście miał co robić.

Szkoda, że to się tak potoczyło, bo pierwsze 45 minut – mimo braku goli – było jakkolwiek obiecujące. Bramki zresztą paść powinny, ale albo Brkić obronił sam na sam, albo Wolski pomylił się minimalnie i trafił w słupek, albo trafienie cofał VAR.

Przy tej ostatniej historii kamień z serca spadł bramkarzowi Motoru, gdyż choć bronił dobrze, to wtedy odcięło mu prąd- wypluł prostą piłkę przed siebie i dostał dobitkę od Stępnia, ale ostatecznie stwierdzono, że ten był minimalnie wychylony za obrońców (a jeszcze można było uznać, że drugi piłkarz ze spalonego zasłania widok Brkiciowi).

Chorwat odetchnął, ale mieliśmy prawo myśleć: i tak czy siak coś tu dzisiaj dla kogoś wpadnie. No niestety…

Reklama

Dlaczego tak się stało? No choćby dlatego, że kontry Motoru były fatalne, bardziej wyglądały jak konkurs na najgorszą decyzję, a nie na próby strzelenia gola. Ceglarz może wypuścić Ndiaye sam na sam, to kopie w obrońcę. Albo próbuje lobować z połowy. Stolarski ma kolegę do zaproszenia w szesnastkę na czystą sytuację, to pcha się między wszystkich rywali i owszem, zarabia rzut wolny, ale potem Ceglarz bierze piłkę i kopie nad poprzeczką.

Zresztą, jak widać po mnogości nazwiska Ceglarza w tym tekście, to on był głównym złoczyńcą tego spotkania. Bardzo dużo chciał zrobić w tym spotkaniu, ale absolutnie nic mu nie wychodziło. Fajny był też jego strzał z dystansu – komentator pochwalił go za decyzję, natomiast jeśli uderzenie z 30 metrów pod kryciem jest dobrą decyzją, to potem mamy takie mecze, a nie inne.

Nie pomagała też Puszcza, która jeśli chodzi o swoje stałe fragmenty gry kompletnie zawiodła. Dziś nie było w tych zawodnikach wiary, że coś może im wpaść, potrafili też swoje rzuty wolne wykonywać bez przygotowania, co jest przecież do nich niepodobne. W porównaniu do zeszłego tygodnia, kiedy ekipa Tułacza rozbiła innego beniaminka: przepaść poziomów.

Coś jak frajda z tego meczu kontra frajda z wizyty u dentysty. Przepaść. Na korzyść dentysty.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Reklama

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

30 komentarzy

Loading...