Sportowe rodziny przekazujące z pokolenia na pokolenie bakcyla w danej dyscyplinie, nie są w historii niczym nowym. Ale ród Foxów, reprezentujący obecnie Australię, a wcześniej Francję i Wielką Brytanię, napisał wyjątkową opowieść, w której postacią pierwszoplanową jest Jessica, dwukrotna złota medalistka z Paryża. Choć obojętnie nie można też przejść obok osiągnięć jej rodziców, ciotki i siostry. Jak zatem dokładnie doszło do tego, że rywalka Klaudii Zwolińskiej wybrała kajakarstwo slalomowe, dlaczego urodziła się w Marsylii oraz kim właściwie jest dla australijskiego sportu?
Jessica Fox. Sylwetka, biografia i historia
Twarz olimpijskiego sportu w Australii
Klaudia Zwolińska. Nazwisko, które obecnie zna już cała Polska – wszak to nasza pierwsza medalistka z tegorocznych igrzysk w Paryżu. Kajakarka trenująca na co dzień w Nowym Sączu w slalomie K-1 zaliczyła świetny występ, ustępując jedynie Jessice Fox. I prawdopodobnie wielu postronnych kibiców nie zdawało sobie do końca sprawy z tego, jak wielkim wyczynem byłoby pokonanie Australijki oraz kim właściwie jest złota medalistka. A dla dyscypliny to ktoś absolutnie wyjątkowy.
W kajakarstwie górskim Jessica Fox ma status ikony. Stoją za tym jej dokonania, wśród których wymienić można 14 złotych medali na mistrzostwach świata (w K-1, C-1 i kayak crossie, zarówno indywidualnie, jak i drużynowo) czy 6 krążków olimpijskich. Dwa z nich zdobyła w tym roku w Paryżu – jeden w K-1, drugi w C-1, stając się zresztą najbardziej utytułowaną kajakarką slalomową w historii igrzysk. Mało? Dodajmy więc, że w Australii nie ma obecnie innych olimpijczyków, którzy mieliby na swoim koncie rzeczonych 6 medali wywalczonych indywidualnie. Mniej, bo 5, ma nawet słynny Ian Thorpe (choć pływak dołożył do tego również 4 sukcesy drużynowe).
Oprócz Paryża i Tokio, gdzie popularna Jess sięgała po złoto (w Japonii zgarnęła jeszcze brąz w K-1), zdobyła też srebro w Londynie w 2012 roku i brązowy medal w Rio de Janeiro w 2016. Jeśli chodzi o jej występy na zawodach w ramach Pucharu Świata w slalomie, to Fox aż 80 razy stawała w nich na podium, z czego wygrała w 51. A mówimy o 30-letniej kajakarce, która w dalszym ciągu może (i najpewniej będzie) powiększać swój dorobek.
Klaudia Zwolińska i Jessica Fox. Fot. Newspix
W samej Australii zawodniczka jest na tyle popularna, że często można zobaczyć ją w telewizji. I to nie tylko w programach śniadaniowych, gdzie udziela wywiadów po udanych startach, ale też w produkcjach rozrywkowych. Jessica Fox była uczestniczką m.in. popularnego kulinarnego show Hell’s Kitchen. A w ceremonii otwarcia igrzysk w Paryżu występowała jako chorąży australijskiej kadry.
Jess sięgnęła w stolicy Francji po medale w slalomie w K-1 i C-1, choć ten dorobek mógł być większy. Mógłby, gdyby nie porażka w kayak crossie, w którym zresztą na najwyższym stopniu podium i tak znalazło się nazwisko Fox. Sęk w tym, że zwyciężczynią była nie Jessica, a… Noemie.
No właśnie. Zanim zaczniemy się rozpływać nad osiągnięciami sześciokrotnej medalistki olimpijskiej na tyle, by stwierdzić, że to najlepsza kajakarka slalomowa na świecie, warto poznać jej historię, bo ta okazuje się bardzo interesująca. Ciekawy jest już bowiem nawet sam początek, czyli narodziny Jessiki Fox. Dumnie reprezentująca barwy Australii zawodniczka na świat przyszła nie w Sydney, Melbourne czy Canberze, a w… Marsylii. Jak do tego doszło?
Francusko-brytyjsko-australijska mieszanka
Dwukrotna złota medalistka olimpijska z Paryża to córka Richarda Foxa i Myriam Fox-Jerusalmi. Matka, francuska żydówka, również trenowała kajakarstwo slalomowe. Co więcej, wychodziło jej to całkiem sprawnie, bo na igrzyskach w Atlancie w 1996 roku wywalczyła brązowy krążek w K-1. A co z tatą? Nie zgadniecie. Tak, też był kajakarzem i także ukochał sobie slalom, w którym dziesięciokrotnie zdobywał złote medale na mistrzostwach świata (indywidualnie oraz drużynowo). Co ciekawe, w tej dyscyplinie swego czasu mogliśmy podziwiać… siostrę Richarda, Rachel Norah Fox-Crosbee. To dwukrotna olimpijka – z Barcelony (1992) i wspomnianej Atlanty, choć na obu tych imprezach zbytnio nie zachwyciła, zajmując odpowiednio 16. i 18. miejsce.
🇫🇷 Myriam Fox-Jerusalmi – 🥉 at Atlanta 1996
🇦🇺 Jessica Fox – 🥇 at Tokyo 2020Myriam has continued her canoe slalom legacy by coaching her daughter Jess to multiple Olympic medals, and becoming a role model for other female coaches. @jessfoxcanoe | @PlanetCanoe pic.twitter.com/kVdGTysnMd
— The Olympic Games (@Olympics) January 24, 2023
Podsumujmy. Ojciec Jessiki urodził się w Winsford, matka – w Marsylii. Tam też na świat przyszła medalistka z Paryża, ale zaledwie w wieku czterech lat przeprowadziła się do Australii. Towarzyszyła jej wtedy zaledwie roczna siostra, Noemie. I, jak już dowiedzieliście się wcześniej, także i ona postanowiła kontynuować rodzinną tradycję związaną z uprawianiem kajakarstwa slalomowego.
Ale skąd w ogóle u państwa Foxów ten pomysł z Australią? Ano stąd, że propozycję pracy w tamtejszym związku otrzymał Richard, który miał stanąć na czele reformacji podupadającego na Antypodach kajakarstwa. Podupadającego na tyle, by jego obecność na igrzyskach w Sydney w 2000 roku wisiała dosłownie na włosku. Zatrudnienie ojca Jessiki okazało się strzałem w dziesiątkę, a on sam działaczem przynajmniej tak dobrym, a może i nawet lepszym, jak był zawodnikiem. Szybko przeprowadził niemałą rewolucję w australijskim związku zajmującym się jego ukochaną dyscypliną.
Poskutkowało to wybudowaniem Penrith Whitewater Stadium, czyli sztucznego obiektu do uprawiania sportów wodnych. I właśnie to miejsce stało się później areną zmagań m.in. dla kajakarek i kajakarzy na wspomnianych igrzyskach w Sydney. A Richard Fox kontynuował swoją pracę dla Australii, najpierw zostając trenerem kadry slalomowej występującej na turnieju olimpijskim w 2004 roku, a potem piastując stanowisko dyrektora całego krajowego kajakarstwa. Tę funkcję pełnił aż do kolejnych igrzysk, czyli Pekinu 2008. Później natomiast został również członkiem ICF, czyli Międzynarodowej Federacji Kajakowej, kształtując poniekąd dyscyplinę, w której przecież sukcesy odnosiły już wówczas jego dwie córki.
Wróćmy do tej starszej, czyli Jessiki. Nie była ona początkowo w pełni przekonana do kajaków. Bardziej pociągały ją pływanie i gimnastyka, w których przeszkodziła jednak kontuzja ręki w wieku 11 lat. Fizjoterapeuta zaproponował dziewczynce, by potraktowała kajakarstwo jako formę rehabilitacji. Tak też się stało, a młoda Jessica szybko złapała bakcyla w tej właśnie dyscyplinie.
O jej początkowe wyszkolenie zadbał nie kto inny, jak mama. Trudno więc było spodziewać się innych rezultatów w przypadku zawodniczki, która wręcz urodziła się z wiosłem w rękach – Jess pod okiem Myriam zaczęła brylować na imprezach juniorskich, zwyciężając w kolejnych turniejach. Efektem tego były tytuły młodzieżowej mistrzyni świata i powołanie do kadry narodowej zaledwie w wieku 15 lat. A mając ich 18, Fox sięgnęła po swój pierwszy medal olimpijski, zgarniając w Londynie w 2012 srebro w slalomie w K-1.
Na tamtych igrzyskach doszło zresztą do bardzo ciekawej sytuacji. Jessica we wspomnianej konkurencji rywalizowała bowiem m.in. ze Štěpánką Hilgertovą. I co z tego, zapytacie? Otóż czeska kajakarka w 1996 roku zdobyła złoto na igrzyskach w Atlancie. Tych samych, na których Myriam Fox-Jerusalmi była trzecia. Mówiono więc o udanej zemście na pogromczyni matki, bo Hilgertova, gdyby nie 18-letnia wówczas córka jej byłej rywalki, zdobyłaby brąz (finalnie zajęła miejsce tuż za podium). A ze względu na kolor krążka, jaki zawieszono na szyi Jess, koleżanki i koledzy z kadry zaczęli ją nazywać „Srebrnym Lisem”, który jednak niedługo później był już złoty.
Edukacja ponad wszystko
W zawodowym sporcie trudno znaleźć czas na dodatkowe aktywności. Intensywne są lata juniorskie, kiedy trzeba regularnie trenować, a do tego brać udział w wielu młodzieżowych turniejach. Te z kolei rozgrywane są nierzadko w oddalonych od siebie krajach. A jeśli dodać do tego fakt, że bazę ma się na drugim końcu świata, czyli w Australii, cały proces tworzenia kariery wielkiej mistrzyni był dla Jessiki Fox szalenie czasochłonny.
Niezależnie od tego kajakarce bardzo zależało na tym, by rozwijać się dwukierunkowo. Jasne, chciała być przede wszystkim lepszą zawodniczką, ale istotną rolę w jej życiu odgrywała edukacja. Odpowiednikiem polskiego liceum dla Fox była Blaxland High School, gdzie udawało się jej być najlepszą uczennicą ze swojego rocznika. Jess pragnęła dostać się na studia, dlatego zadbała o to, by jej wyniki były doskonałe.
I były. W Australii funkcjonuje ranking ATAR, czyli porównanie osiągniętych przez uczennicę czy ucznia ocen ze średnią wyciągniętą ze wszystkich szkół w całym kraju. Zaczynając od zera, maksymalnie uzyskać można 99.95 pkt. Ile więc zapisano na koncie Jessiki Fox? 99.1.
To otwierało jej drzwi praktycznie na każdą uczelnię wyższą w Australii, ale też poza nią. Ostatecznie padło na University of Sydney, czyli najstarszą placówkę tego typu w całym kraju. Fox dołączyła do specjalnego, elitarnego programu dla najlepszych sportowców, co ułatwiało jej łączenie treningów z zajęciami. Studiowanie komunikacji społecznej było dla niej ważne, choć okazało się niewystarczające. Co zatem zrobiła Jess? Dorzuciła jeszcze tytuł licencjata nauk społecznych, a konkretniej psychologii, zdobyty zdalnie na uczelni Swinburne Online z siedzibą w Melbourne.
Warto też dodać, że Australijka nie posługuje się jedynie językiem angielskim. Biegle mówi również po francusku, choć w Marsylii spędziła zaledwie pierwsze cztery lata swojego życia. We wszystkim wspiera ją młodsza siostra, która po igrzyskach w Paryżu zaczęła coraz intensywniej wychodzić z cienia Jessiki.
Złote Lisy, czyli dominacja Foxów w slalomie
Noemie, bo o niej mowa, w stolicy Francji zdobyła swój pierwszy olimpijski krążek. I był to od razu medal złoty, wygrany w widowiskowej konkurencji kayak cross. A dorzucając do tego dwa zwycięstwa Jess w K-1 i C-1, nazwisko Fox pojawiło się na pierwszym miejscu w każdej konkurencji kajakarstwa slalomowego na tegorocznych igrzyskach.
Między siostrami nie ma zazdrości, niesportowej rywalizacji. Wręcz przeciwnie, od najmłodszych lat obie trenują ze sobą i wspierają się wzajemnie. A najlepiej świadczą o tym obrazki z Paryża, tuż po zdobyciu przez Noemie złota w kayak crossie. Zarówno mama i trenerka, Myriam, jak i Jessica, wskoczyły w pełni ubrane do wody, by ze łzami w oczach świętować z najmłodszą w rodzinie Foxów kajakarką jej wielki sukces.
I trzeba mu faktycznie poświęcić trochę miejsca, bo to pokaz przede wszystkim bardzo silnej psychiki. Noemie od lat, mimo sporadycznych sukcesów na arenie międzynarodowej, utrzymywała się w cieniu nie tylko legendarnej już siostry, ale również rodziców. Zależało jej na tym, by także zaznaczyć swoją obecność w slalomie. Zrobiła to w sposób najlepszy z możliwych, bo zdobywając olimpijskie złoto.
Jak to zazwyczaj bywa, w historii sportu widzieliśmy już podobne rodzeństwa. Jednym z nich był francuski duet Estanguet, który tworzyli dwaj bracia: Tony i Patrice. Szczególnie upatrzyli sobie rywalizację w slalomie C-1, zdobywając w nim 3 złote medale olimpijskie (Tony, na igrzyskach w Sydney w 2000, w Atenach w 2004 i w Londynie w 2012), a także jeden brąz (Patrice, Atlanta 1996). Pierwszy z wymienionych to zresztą idol Jessiki Fox, wzorującej się również na utytułowanej kolarce torowej z Australii, Annie Meares.
ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl
Wracając jednak do Noemie, zachwycona jej występem była mama i trenerka sióstr Fox, Myriam. W wywiadach po występach córek na igrzyskach w Paryżu powiedziała:
– Zdałam sobie sprawę, że Noemie pisze historię, będąc pierwszą kobietą wygrywającą w olimpijskim turnieju w kayak crossie. To niesamowite. Zawsze myśleliśmy i mówiliśmy: Jess zrobiła to, Jess zrobiła tamto. Tymczasem Noemie napisała własną opowieść, będąc niezwykle ważną częścią naszego sportu, naszej dyscypliny – mówiła dumna mama.
Ale wyjątkową historię stworzyła tak naprawdę cała rodzina Foxów, która w skali świata jest prawdziwym ewenementem, biorąc pod uwagę sukcesy na igrzyskach. I choć oczywiście to Jessica gra obecnie pierwsze skrzypce w kajakarstwie slalomowym, nie można nie doceniać tego, co robi wychodząca z cienia Noemie. A jeśli dodać do tego wszystkiego osiągnięcia Richarda i Myriam, a także ciotki Rachel, mamy jeden z najbardziej utytułowanych olimpijskich rodów w historii.
BŁAŻEJ GOŁĘBIEWSKI
Fot. Newspix.pl
Czytaj więcej o igrzyskach olimpijskich w Paryżu:
- Pięć plusów, pięć minusów. Kto zaskoczył, a kto rozczarował w Paryżu?
- Czy to na pewno nasze najgorsze igrzyska od lat? Polska, Paryż i statystyki
- Julia Szeremeta zadowoliła cały polski boks. Poza samą sobą [KOMENTARZ]
- Adam Probosz o srebrze Darii Pikulik: Pokazała moc i siłę charakteru. Ona uwielbia atakować
- Jeśli ktoś deprecjonuje srebro siatkarzy, niech puknie się w czoło [KOMENTARZ]