Lechia spokojnie mogła dziś wygrać z Zagłębiem Lubin (i to nawet wysoko), ale zamiast tego postanowiła przeciwnika drażnić, denerwować, sunąć patykiem po kratach. I choć w klatce nie siedział wygłodniały tygrys, tylko nażarta, rozleniwiona kura, to i ta potrafi przecież dziobnąć. No i dziobnęła, a Lechia zamiast trzech punktów ma ledwie jeden i wciąż czeka na premierową wygraną w tym sezonie.
Nie może być inaczej, kiedy pudłujesz tak jak gdańszczanie – w niektórych sytuacjach trudniej było nie zdobyć bramki, niż zdobyć, ale gospodarzom się udawało. W klasyfikacji niewykorzystanych okazji ekipa Grabowskiego może być wysoko na koniec sezonu, ale chyba nie o to chodzi – nie są to bowiem rozgrywki oficjalne.
Niemniej tylko dzisiaj:
- Bobcek nie trafił w bramkę z czterech metrów
- W innej sytuacji – dziecinnie prostej – złamał linię spalonego i jego gol nie mógł zostać uznany
- Z kolei gdy Słowak zachował się już dobrze i wyłożył patelnię do Wójtowicza, to ten kopnął piłką siebie samego w nogę.
Autentycznie można współczuć trenerowi Grabowskiemu. Rzeźbi, analizuje, rozpisuje mikrocykle, zastanawia się, a może ten zagra tutaj, a ten tutaj, motywuje, podgląda przeciwników i wszystko jak krew w piach, bo dla jego piłkarzy wielki prostokąt okazuje się być mniejszy niż ucho igielne.
Jak chwalić Bobcka, mimo że strzelił gola? No strzelił, super, tyle że powinien dołożyć co najmniej jeszcze jedną sztukę i nie byłoby sprawy, Zagłębie by się nie podniosło. Ale podał mu rękę, ba, wyłożył czerwony dywan i zrobił herbatkę, więc goście wrócili do żywych.
Potrzebowali do tego sympatii lechistów i ruchów Fornalika. Ten się chyba zdenerwował, zrobił potrójną zmianę, wrzucając na boisko Kusztala, Radwańskiego i Sejka, a ten manewr mu zażarł, bo Miedziowi z nudnego, apatycznego zespołu stali się drużyną akceptowalną. Na Lechię styknie.
Sejk strzelił jedną bramkę z pola karnego, mógł mieć też drugą, ale przytomnie obronił Sarnawski. Swoją drogą – ta obrona Lechii to naprawdę jest niezły wynalazek. Chłop dostaje piłkę w szesnastce, ma tyle miejsca, że mógłby wziąć ze sobą jeszcze rodzinę, obrońcy się patrzą, jakby zobaczyli kosmitę, no i pada bramka.
Panowie! Wy tam jesteście w konkretnym celu – mianowicie macie bronić. Za to wam płacą. Może to oczywiste, ale nie wyglądacie, jakbyście wiedzieli.
Radzimy te informacje przyswajać jak najszybciej. Bo z taką parodią gry defensywnej i z takim niechlujstwem z przodu znów będzie spadek.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Filip Jagiełło ma trafić do Lecha Poznań [NEWS]
- Allez, Allez, Ali! Ale nie w Poznaniu, czyli jak wszyscy oszukali się na Gholizadehu
- Jacek Zieliński poczuł, jak trudnej misji się podjął
Fot. Newspix