Fantastycznie zaprezentowała się na paryskiej bieżni Natalia Kaczmarek, zdobywając brązowy medal w biegu na 400 metrów. To dla niej już trzeci olimpijski krążek – dołożyła go bowiem do złota i srebra z Tokio, które zdobywała w sztafetach. – Doskonały mental, doskonałe przygotowanie fizyczne, ten wynik cieszy niewyobrażalnie – komplementuje swoją byłą już koleżankę ze sztafety Patrycja Wyciszkiewicz, wicemistrzyni świata 4×400 m z 2019 i mistrzyni Europy z 2018 roku.
BŁAŻEJ GOŁĘBIEWSKI: Świetny bieg Natalii i brąz. Pierwszy lekkoatletyczny medal dla Polski na tych igrzyskach i jednocześnie pierwszy od czasów złota Ireny Szewińskiej w 1976 roku krążek na dystansie 400 metrów.
PATRYCJA WYCISZKIEWICZ: Coś niesamowitego! Świetny występ Natalii, kolejny raz poniżej 49 sekund. Pobiegła to przede wszystkim bardzo mądrze, nie dała się podpuścić w momencie, w którym Marileidy Paulino i Salwa Eid Naser ją wyprzedziły. Oczywiście, pierwsza z nich wydaje się na tę chwilę poza zasięgiem wszystkich, ale Natalia pobiegła na tyle, na ile mogła. Dała wszystko, co miała w nogach. A jeszcze dwa dni temu wspominała przecież o drobnych problemach zdrowotnych, więc tym bardziej ten wynik cieszy niewyobrażalnie. Doskonały mental, doskonałe przygotowanie fizyczne. To na pewno historyczny medal i jeśli Natalia nie powtórzy tego wyczynu na kolejnych igrzyskach w Los Angeles, to nie wiem, ile znowu będziemy musieli czekać na krążek na tym dystansie. Wierzę w nią bardzo, dziś zaprezentowała się świetnie – nic, tylko się cieszyć!
Warunki nie były najlepsze, wcześniej spadł deszcz, bieżnia pozostawała mokra. Mogło mieć to wpływ na bieg Natalii?
Fakt, bieżnia była mokra, ale nie padało. To wszystko tak naprawdę zależy od tartanu. Są takie nawierzchnie, które są jednakowo szybkie – niezależnie od tego, czy są suche, czy nie. Zresztą było to widać dzisiaj, bo Paulino pobiegła przecież rewelacyjne 48.17 s. Ale nie tylko ona, bo każda z dziewczyn zaliczyła dobry występ i myślę, że ta bieżnia aż tak im nie przeszkadzała, nie utrudniła biegu. Jasne, na pewno bardziej komfortowo czułyby się na kompletnie wyschniętej nawierzchni, bo to też jest jednak czynnik, który w teorii może mieć wpływ na rezultat, natomiast dziś nie było tego po prostu widać. Po swoich występach wiem, że kiedy zawodnik jest w formie, to tak naprawdę nie robi mu już różnicy, na jakim stadionie biega, jaki jest rodzaj tartanu, czy pada, czy nie. Jeżeli mamy coś pobiec, to to pobiegniemy, jeżeli to wytrenowaliśmy i mamy to w nogach, to to zrobimy.
Natalia nie forsowała tempa we wcześniejszych biegach. Można było mieć lekkie obawy co do jej formy, patrząc szczególnie na półfinał, czy nie miało to większego znaczenia?
Od początku zakładałam, że realna będzie walka o brąz. Ale rzeczywiście, biegiem półfinałowym można było się jednak trochę zmartwić. Fakt, Natalia weszła pewnie, z pierwszego miejsca, ale sam bieg był nierówny, szarpany. Wolniej rozpoczęła, drugą setkę pobiegła szybciej, potem gdzieś na łuku znowu lekko zaspała. I takie biegi są niestety dużo trudniejsze do zregenerowania, w przeciwieństwie do tych rozłożonych na równym tempie. Ale ostatecznie i tak udało się jej doskonale przygotować do finału i zdobyć ten upragniony medal, więc z pewnością praca Natalii i sztabu została wykonana wzorowo.
No właśnie, kwestia przygotowania. Natalię omijają kontuzje, pani miała z nimi ogromne problemy. To kluczowy czynnik, jeśli chodzi o utrzymywanie takiego progresu, jaki widzimy u Natalii?
Zdecydowanie tak. Pamiętam, że jeżeli Natalii przytrafiały się jakieś urazy, to jej organizm bardzo szybko reagował i wysyłał jej znaki, że coś jest nie tak, a do tego bez problemu się regenerował. U mnie było inaczej – od zawsze miałam mocno przesuniętą granicę bólu i kiedy u mnie pojawiały się te sygnały wskazujące na kontuzję, to ona przeważnie była już w zaawansowanym stanie.
Natalia ma wyjątkowe czucie własnego ciała, to jest coś niesamowitego. Ale ona nad tym elementem bardzo dużo pracuje, dba o regenerację. Jeśli miałabym wskazać najbardziej profesjonalnego lekkoatletę z naszej kadry, to – nie ujmując oczywiście nikomu – byłaby to właśnie Natalia Kaczmarek. Można ją z pewnością stawiać za wzór. Stanowi przykład tego, jak się przygotowywać do zawodów na najwyższym światowym poziomie. Weszła w to wszystko całą sobą, pracuje na 110%. Widać to zresztą po jej wynikach.
Natalia korzysta ponadto z tego, że świat poszedł do przodu, przeprowadzono wiele badań naukowych na temat regeneracji czy tego, jaki trening prewencyjny trzeba wdrożyć, by osiągać jak najlepsze rezultaty i jednocześnie unikać urazów. Spory postęp zrobiła również fizjoterapia. W momencie, w którym ja zaczynałam trenować – 10, 12 lat temu – to ta wiedza nie była aż tak dostępna i znana. I te wszystkie niuanse może pojedynczo nie robią aż takiej wielkiej różnicy, ale zebrane razem sprawiają, że mamy tak doskonałą Natalię Kaczmarek, która dzięki ciężkiej pracy, talentowi i właśnie tym pobocznym czynnikom, stała się najpierw rekordzistką Polski, a potem brązową medalistą olimpijską na dystansie 400 metrów.
Natalia nie wystąpiła w sztafecie mieszanej, taka była decyzja sztabu. Sama mówiła później, że faktycznie, dodatkowy występ u wielu zawodniczek powoduje potem straty w biegach indywidualnych. Podjęto zatem właściwy wybór?
To jest kwestia czasu dostępnego na regenerację. Jeżeli Natalia miałaby startować w sztafecie mieszanej, to ten jej harmonogram byłby naprawdę mocno napięty. Nie dziwi mnie tym samym taka właśnie decyzja sztabu. Trzeba mierzyć siły na zamiary. Lekkoatletyka jest w pewnym sensie piękna dlatego, że jest wymierna. Nietrudno było zmierzyć sobie międzyczasy różnych sztafet i czasy naszej sztafety miksowej, żeby realnie ocenić szanse na medal. Nie ma co się oszukiwać, one były mniejsze niż większe. Natalia zresztą medale w sztafecie zdobyła już na igrzyskach w Tokio. A w Paryżu zagrała w otwarte karty, poinformowała o takim wyborze dużo wcześniej, no i to się opłaciło, bo skupiła się na swoich przygotowaniach i ma ten wspaniały brąz.
ROZMAWIAŁ BŁAŻEJ GOŁĘBIEWSKI
Fot. Newspix.pl
Czytaj więcej:
- Wolfke: Iga nie ma planu B. I może nigdy nie będzie mieć
- Wilfredo Leon: Kiedy zdobywałem srebro, wewnętrznie czułem się wściekły [WYWIAD]
- Bije rekord za rekordem, śpiewał hity Justina Biebera. Świat tyczki według Armanda Duplantisa
- Brak medali i życiówek polskich pływaków? „Będą zwalać winę na wolny basen”