Reklama

Polki absolutnie rozbite. „Amerykanki weszły na swój olimpijski poziom”

Błażej Gołębiewski

Autor:Błażej Gołębiewski

06 sierpnia 2024, 19:34 • 5 min czytania 0 komentarzy

Choć oczywiste było, że mecz z USA w ćwierćfinale siatkarskiego turnieju olimpijskiego będzie piekielnie trudny, to jednak oczekiwaliśmy od naszej kadry czegoś więcej. Polki zagrały bez wyrazu i praktycznie w każdym elemencie ustępowały Amerykankom. A te po prostu przejechały się po podopiecznych Stefano Lavariniego. Można było wyraźnie zobaczyć różnicę klas mówi nam Piotr Makowski, były trener reprezentacji siatkarek.

Polki absolutnie rozbite. „Amerykanki weszły na swój olimpijski poziom”

BŁAŻEJ GOŁĘBIEWSKI: Źle wyglądał ten mecz w wykonaniu Polek. Co konkretnie zawiodło?

PIOTR MAKOWSKI: Amerykanki postawiły wysoko poprzeczkę i grały bardzo dobrą siatkówkę. Kluczowym elementem okazała się zagrywka, no i przyjęcie. Zagrywką odrzucały nas od siatki, zdobyły też kilka punktów bezpośrednio serwisem. Ciężko nam było grać na wysokiej piłce, a siatkarki USA lepiej w tym elemencie funkcjonują, mają mocniejsze skrzydła. Jak mieliśmy przyjęcie, to jeszcze jakoś to wyglądało, ale zdecydowanie było za mało jakości. 

No i same Amerykanki weszły na ten swój olimpijski poziom. One się bardzo na igrzyska spinają, są do nich zawsze świetnie przygotowane, traktują niezwykle poważnie ten turniej. To w połączeniu z naszą słabą skutecznością i tym odrzuceniem od siatki sprawiło, że grało nam się po prostu trudno. 

Tę słabą skuteczność miała przede wszystkim Magda Stysiak, która zdecydowanie nie pomagała dziś zespołowi. 

Reklama

Tak, nie był to jej dzień. Mimo młodego wieku, Magda nabrała już teoretycznie doświadczenia, ale jak się spojrzy na atakujące w zespole USA, to jednak to trochę inaczej wygląda. To są już bardzo ograne dziewczyny, które często były lub są w najlepszych klubach na świecie. I to doświadczenie, o którym mówimy w kontekście Magdy Stysiak, jest z pewnością znacznie większe po stronie Amerykanek. I one też nie grają pierwszy raz na igrzyskach, co również jest ich atutem, takie obycie z turniejem olimpijskim, lepsze trzymanie presji, oswojenie się z tym. 

Generalnie to jednak cała nasza drużyna grała nerwowo, podejmowała przewidywalne, często złe decyzje. Stres?  

Mogło je trochę przytłoczyć granie w ćwierćfinale na igrzyskach, bo to jednak ogromna ranga, waga meczu. Na tych trudniejszych piłkach nasze dziewczyny faktycznie bywały trochę zbyt przewidywalne, a Amerykanki dużo więcej ryzykowały. W sytuacjach, kiedy były niewygodne akcje, to oddawaliśmy punkty tak naprawdę za darmo. Ale też mimo wszystko zespół USA miał dużo więcej obron, znacznie lepiej to funkcjonowało w ich drużynie. 

W poprzednich meczach, które graliśmy z Amerykankami, one sporo psuły. Dziś to nasze siatkarki były bardziej nerwowe, a rywalki podejmowały odważne decyzje, w tym przede wszystkim na zagrywce, co im się opłaciło. Mało się myliły i dochodziło do tego słabe przyjęcie po stronie Polek, które ciągle były odrzucone od siatki. 

ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl

A kiedy przyjęcie funkcjonowało, to graliśmy przez środek. Nie za mało? 

Reklama

Faktycznie, przy dobrym przyjęciu mogliśmy pograć środkiem i to działało, w kontrach może trochę mniej. Widać było, że Asia Wołosz próbowała różnych rozwiązań, ale trudno jej było zachować dokładność w momencie, gdy Amerykanki robiły takie spustoszenie zagrywką. Niemniej jednak również przy grze środkiem – z tyłu, z przodu – byliśmy dalej podbijani, był blok. Więc nawet i przy takich wyborach grało nam się ciężko i nie mogliśmy znaleźć sposobu na drużynę USA. 

Polacy podnieśli się po grupowej porażce z Włochami, pokonali Słowenię. A Polki mogły mieć w głowie dotkliwą przegraną z Brazylijkami? 

Nie, myślę, że nie miało to wpływu. Po prostu jesteśmy na takim etapie, gdzie te topowe reprezentacje w takich meczach i na takich imprezach wypadają niestety lepiej. Fajnie, że udało nam się zwyciężyć w tym meczu o brązowy medal Ligi Narodów z Brazylią, ale na razie musimy dalej to wszystko budować. Mamy dużo dziewczyn, które wciąż mogą i muszą się rozwijać. Najtrudniej będzie oczywiście na rozegraniu, zwłaszcza teraz, gdy Asia Wołosz oznajmiła, że rozstaje się z kadrą. Ale myślę, że reprezentacja może iść wciąż do przodu. Pierwszy krok został wykonany i był nim sam awans na igrzyska. Z kolei dostanie się do ćwierćfinału też trzeba pozytywnie ocenić. O ile w męskiej siatkówce oczekujemy tych medali, to tutaj to się mogło, ale nie musiało zdarzyć. I nie ma co rozdzierać o to szat.

 

W końcówce pierwszego i na początku trzeciego seta udawało się nawiązać walkę, ale na niewiele się to zdało.

Podgoniliśmy je w tych momentach trochę mocniej, ale tu można było wyraźnie już zobaczyć tę różnicę klas. Amerykanki nie popełniały dużo błędów, co im się wcześniej w meczach z naszą reprezentacją zdarzało. Można mówić, że komuś czegoś zabrakło, chociaż moim zdaniem dziewczyny i tak dały z siebie tyle, ile po prostu mogły. Trzeba też spojrzeć na same rywalki. Dla mnie Amerykanki czy Brazylijki to znakomite zespoły. Szczególnie te drugie są niesamowicie mocne, grają poukładaną siatkówkę, ze świetnym przyjęciem i znakomitym atakiem. Na ten moment możemy od tych dwóch reprezentacji się uczyć. 

Amerykanki od wielu lat mają tego samego trenera – jest nim Karch Kiraly. Czy Polska powinna iść tym śladem ze Stefano Lavarinim?

Myślę, że to jest dobry kierunek. Samo przedłużenie kontraktu ze Stefano też oceniam jako właściwy ruch. Byłem w komisji, która go opiniowała i rekomendowała i uważam, że na tę chwilę dalej spełnia wszystkie warunki, by tym szkoleniowcem w reprezentacji Polski być. Trzeba zapewnić mu spokój i komfort prowadzenia kadry, w ciągu tych ostatnich dwóch lat i tak zauważalny jest duży postęp. Patrząc na to kompleksowo, wszystko idzie w dobrym kierunku i myślę, że może to wyglądać podobnie jak w przypadku Karcha Kiraly’ego – ta długofalowa praca jak najbardziej mogłaby się u nas sprawdzić. 

CZYTAJ TEŻ: ZACHWYCALI GO POLSCY SIATKARZE, LECH WAŁĘSA I PAPIEŻ. ZOSTAŁ WIELKĄ LEGENDĄ SIATKÓWKI

ROZMAWIAŁ BŁAŻEJ GOŁĘBIEWSKI

Fot. Newspix.pl

Uwielbia boks, choć ostatni raz na poważnie bił się w podstawówce (i wygrał!). Pisanie o inseminacji krów i maszynach CNC zamienił na dziennikarstwo, co było jego marzeniem od czasów studenckich. Kiedyś notorycznie wyżywał się na gokartach, ale w samochodzie przestrzega przepisów, będąc nudziarzem za kierownicą. Zachował jednak miłość do sportów motorowych, a największą słabość ma do ich królowej – Formuły 1. Kocha też Real Madryt, mimo że pierwszą koszulką piłkarską, którą przywdział w życiu, był trykot Borussii Dortmund z Matthiasem Sammerem na plecach.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Dramat 19-letniego argentyńskiego talentu. Na zgrupowaniu zerwał więzadła

Szymon Piórek
1

Igrzyska

Komentarze

0 komentarzy

Loading...